reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipcoweczki Po Porodzie..=))

Niusia spokojnie, urodzić i tak musisz-a obawy miała-ma każda z nas, to normalne, Ty nawet nie wiesz jak ja się bałam...100 scenariuszy-a poród miałam wymarzony?;-)bo nawet o takim nie śniłam...

Ankami miała ciężko-ale zobacz silna kobita pięknie urodziła- swoje przezyła ale liczy się to że jest już w domku ze śliczną córcią:)
 
reklama
Tak więc do szpitala trafiłam w sobotę 23 bo mega skakało mi ciśnienie i znowu musiałam czekać na ordynatora do poniedziałku który po zbadaniu mnie powiedział "Jutro Pani to będzie rodzić". We wtorek zabrali mnie o 6.30 na porodówkę, ok 6.50 podłączyli mi KTG a ok 8 podłączyli oksytocynę (i do tego zakładali dwa razy dojście bo za pierwszym razem Pani się wbić nie mogła :wściekła/y::wściekła/y:) Szczerze mówiąc to nie pamiętam o której zaczęła działać ale bóle bóle były jeszcze do zniesienia :-) Dużo pomagał mi Maciek trzymając za rękę i podnosząc na duchu. W pewnym momencie skurcze ustały trochę i myślałam że wszystko się zatrzymało ale jak załapał mnie kolejny to myślałam że zeskoczę z łóżka i ucieknę do domu ;-);-);-) Niestety chyba to co mówią że bóle po oksytocynie są większe jest prawdą. Bóle były coraz silniejsze i częstsze a ja między każdym kolejnym skurczem odpływałam. Naprawdę powiem Wam że masowanie kręgosłupa w trakcie skurczu pomaga bo mi Maciek masował i było troszkę lepiej. Gdy doszłam już do 10 cm rozwarcia byłam zrezygnowana i zmęczona :-( Marudziłam że mają maleństwo wykurzyć bo ja już nie mam siły :zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y: Chyba po ok 5 partych położna stwierdziła że nic nie idzie do przodu a ja przecież parłam z całej siły bo wiedziałam że tak szybciej zobaczę maleństwo !!!! No i spojrzałam na KTG i przeraziłam się bo tętno małego spadało do 80 i nie chciało przyspieszyć :-( Położna szybko leciała i wołała lekarza, przyszło dwóch - jeden trochę mniej doświadczony i drugi z dłuższym stażem, który stwierdził że niestety ale tu trzeba zrobić cc a jeszcze do tego skakało mi ciśnienie :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Wiedziałam że muszę się zgodzić bo nie wybaczyłabym sobie gdyby małemu się coś stało. W tempie ekspresowym dostałam coś na wstrzymanie skurczy, zakładali cewnik i przygotowywali mnie do cięcia. Pamiętam, że powiedziałam Maćkowi że mają ratować maleństwo i nie przejmować się mną a On biedny miał łzy w oczach i powiedział mi że wszystko będzie ok i że mnie kocha ... Zabrali mnie na sale w ciągu chyba 5 minut tam zrobili od razu zzo i po chwili już mnie cieli. Pamiętam że zaczynała się burza bo za oknem było szaro mega wiatr ;-) o 17.00 wyciągnęli maleństwo nie wiedziałam nawet czy syn czy córka. Badali go a mnie pokazała położna tasiemki żebym sprawdziła czy nazwisko dobrze a tam zobaczyłam "D.... syn Justyny ur 07.06.26 godz 17" :szok::szok::szok: Szok pokazali mi małego a ja myślę syn :szok::szok::szok: Ale pokochałam go od pierwszego spojrzenia !!!! Ok 17.30 skończyli mnie szyć i zabrali na salę poporodową a tam już mały czekał na mnie i mogłam sobie na niego popatrzeć ;-) Maćka niestety nie wpuścili na sale bo u nas nie można wchodzić do pokoi gdzie leżą matki z dziećmi. Dopiero ok 23 dostałam tel i mogłam do niego zadzwonić bo się strasznie martwił o nas. Później musiałam dochodzić do siebie w szpitalu i w sobotę wychodziliśmy do domciu. Jak wyszłam to cholercia dostałam nawału mlecznego a jeszcze do tego przy zdejmowaniu szwów położna za mocno pociągnęła z jednej strony i mi się rana tak na 3 cm rozeszła i teraz z nią walczę :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Bo cholernie ropieje i boli aż czasami nie mam siły się ruszyć na łóżku więc wybaczcie że mało siedzę na forum !!!
 
o ale macie sie fajnie myslicie jak tu zrzucic a ja jak tu nie przybrac bo jak wchodze na wage i widze te 80kg to mi sie slabo robi a to juz 23kg na plusie

Ewo 3 miesiace to zapomnisz o tych kilogramach:tak:
 
Jak wiecie podtrzymywalam ciaze od czasu 35 tyg 4 dni (fenoterol plus magnez) ze wzgledu na przedwczesne skurcze i skracajaca sie szyjke..
Leki odstawilam 26.06 (wtorek rano ostatnia tabletka) - juz w nocy czulam jak napina mi sie brzuszek i popuszcza. We srode 27.06 mialam wizyte u gina i ktg. Gin powiedziala ze szyjka trzyma, ale do terminu raczej nie donosze.. na ktg wyszly skurcze macicy, ale polozna walnela tekst "dzisiaj jeszcze nie urodze"...
HA HA. O 23:58 (czyli o dziwo sroda), po licznych nocnych sikaniach, obudzilam sie.. myslalam ze pora na kolejna wycieczke do wc, ale brzuszek tylko napial sie na skurcz... i nagle uslyszalam PYK i czuje jak zalewam lozko :eek: obudzilam meza i mowie ze wody odeszly.. Pobieglam do lazienki po recznik i biegalam z przycisnietym do krocza, zastanawiajac sie co dalej.. torba byla gotowa, wiec tylko ubralismy sie z mezem, telefon na porodowke zeby ostrzec ze jedziemy..
Dojazd do szpitala 50 min, nic mnie nie bolalo, tylko czulam ze wszystko mi przemaka. Gdy wysiadlam pod szpitalem, wody chlusnely mi obiema nogawkami spodni... Wszystko bylo mokre, ale dobrze ze noc byla:tak:

Dodam ze wybralismy z mezem POROD RODZINNY. Sala fajna: 2 pomieszczenia - 1 do rodzenia z pilka i workiem, drugie: pokoj z lozkiem i prysznicem.

Na dzien dobry rozwarcie 3 cm. Badanie bolalo mnie... bardzo, co by nie uzyc mocniejszych slow:angry:. Polozna powiedziala mi ze przy odejsciu wod jest gorszy start, bo dlugo mozna czekac na skurcze. Ale zrobili mi ktg i wyszlo ze mam skurcze na poziomie 40-50%, wiec jest niezle. Rozwarcie 3 cm. Tekst poloznej, "no jak Pani sie sprezy to urodzimy do 6 rano".
No wiec puscilam sobie muzyke, chodzilam po pokoju, kucalam, skakalam na pilce (duuuuza ulga przy skurczach).. Polozna poszla do drugiej babki, ktora byla na porodowce od 12 w poludnie poprzedniego dnia by zobaczyc co u niej.. byla na dyzurze sama jedna.
Ogolnie nie bolalo mnie nic do 3 okolo.. gdy polozna przyszla sprawdzic rozwarcie po moich akrobacjach okazalo sie ze jest... 4 cm bu :crazy: niefajnie bo juz zaczynalo konkretnie bolec i przy skurczach dawalam upust swoim emocjom w postaci dziwnych dzwiekow. ok 5 polozna znow przyszla, tym razem znow zrobic ktg.. juz krzyczalam co chwile, ona dziwnie patrzy.. nie moglam badania wytrzymac, plakalam z bolu... bo okazalo sie na kozle ze to juz bole parte i mam PELNE ROZWARCIE (ok 6 rano). Ale polozna mowi, ze "glowka moglaby byc nizej" i kazala kucac i na skurczach przec... po czym poszla do tej drugiej babki co tez rodzila, sprawdzic co u niej.

I tu zaczelo sie pieklo. TAMTA tez miala pelne rozwarcie i polozna zostala z nia... lekarz tez pobiegl do niej.. bo ona "rodzi", a ja niby sie jeszcze przygotowuje..
Parlam i darlam sie i plakalam.. czulam glowke miedzy nogami.. rozsadzalo mi krocze.. maz usilowal sciagnac polozna/lekarza, biegal co minute na druga sale (gdzie obca baba rodzila).. NIKT NIE PRZYSZEDL. Musieli skonczyc z tamta..

Gdy wreszcie przyszli do mnie nie mialam sily podniesc sie na koziol..gdy mi sie udalo - glowka sie cofnela i bylam znow w punkcie zero, tyle ze bez sil :no:
Maz wspieral mnie jak mogl, lekarz i polozna krzyczeli na mnie, a ja po prostu nie dawalam rady.
Poczulam glowke, na zywca nacieli mi krocze - glowka wyszla..potem barki, a reszte wyciagneli, juz nie dawalam rady. Cudem urodzilam (7:10 rano).. nie wiem skad wzielam sily. Lozysko jakos wyciagneli za pepowine, lekarz masowal mi brzuch zeby macica sie obkurczala, normalnie mialam blyski w oczach z bolu i wyczerpania.
Polozna szyla krocze, pielegniarka wkluwala sie w 8 miejsach!!!! zeby podac oksytocyne do obkurczenia macicy... Pekaly mi zyly chyba z wysilku.. w koncu sie udalo.. bylam ledwie zywa.

Lekarz i polozna ktorych szczerze nienawidzilam podczas porodu i dzien po, okazali sie przemilymi ludzmi.. podczas porodu starali sie mnie mobilizowac, Musialo byc wiec "ostro".

Owocem moich wysilkow byla BASIA: 3060g, 52 cm, 9 pkt (byla raz okrecona pepowina i miala sine stopki)..

Odczucia po porodzie silami natury bez znieczulenia: NIGDY WIECEJ :-p
(polecam koniecznie zzo!)
 
o ale macie sie fajnie myslicie jak tu zrzucic a ja jak tu nie przybrac bo jak wchodze na wage i widze te 80kg to mi sie slabo robi a to juz 23kg na plusie

Ewo 3 miesiace to zapomnisz o tych kilogramach:tak:
Aniu mam taka nadzieje,
ale sie nie glodzę,karmię swojego skarba piersia i chcę żeby jego pokarm był jak najlepszy:-):-):-)
 
reklama
Do góry