reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipcoweczki Po Porodzie..=))

Moja waga z wczoraj: 11 kg. na plusie:tak::tak:.zostały mi jeszcze 3 tygodnie:-D więc nie powinnam więcej przytyć:-D

Sensi ja dokładnie 3 tyg temu ważyłam 67,5 (waga wyjściowa 57kg), a teraz, czyli w terminie osiągnęłam 70,1 kg. Czyli 13 na plusie. Pamiętam,że tak jak Ty myślałam, że już nie przytyję ale lekarz powiedział mi wtedy, że wcale waga nie musi mi stanąć w miejscu. Dzidzia jeszcze troszkę podrosła ale głownie to zaczęła się gromadzić woda w orgaznimie. Jeśli nie puchnie się za bardzo (pojęcie względne ;-)) to takie gromadzenie się wody w ciele przed porodem jest naturalne. Jest to przygotowanie do porodu, w trakcie którego można np stracić więcej krwi i wtedy taka nagromadzona woda jest bardzo przydatna :tak:
 
reklama
ja wrocilam od lekarza i okazalo sie ze mam 10 na plusie:-D
az samej mi ciezko w to uwierzyc......czuje sie taka cieka:sorry2:
 
hej,

no właśnie przez te wodę to doszłam do magicznej liczby 16 in plus. Ciężko tak z dnia na dzień. Zwłaszcza jak już się usiądzie lub położy to nie chce się wstać ;) Boję się, że jeszcze mogę nieźle przytyć. Zwłaszcza, że ostatnio zdaję się jeść więcej .....
 
hej,

no właśnie przez te wodę to doszłam do magicznej liczby 16 in plus. Ciężko tak z dnia na dzień. Zwłaszcza jak już się usiądzie lub położy to nie chce się wstać ;) Boję się, że jeszcze mogę nieźle przytyć. Zwłaszcza, że ostatnio zdaję się jeść więcej .....
podzielam tego posta. he he :tak: tez jem i za duzo nie robie, woda sie zbiera a kg coraz wiecj na wadze...:baffled:
 
Macie racje ta woda juz mnie dobija:-( ja jak narazie jestem na duzym plusie bo 2 z przodu stoi:szok: io nie jest to juz tylko 20kg:-( ostatnio jem coraz wiecej i najgorsze jest to ze sie nie hamuje pozniej bede sie martwila:-D
 
A tak to było u nas:

3.07 ok. godz. 23:40 (jakoś zaraz po drugiej bramce strzelonej nam przez USA w MŚ do lat 20 ;-)) odeszły mi wody. Zaczęliśmy się zbierać, przyjechał znajomy i ruszyliśmy do szpitala. A tam uprzejmy personel zadawał uporczywie pytanie: a po co pani tak wcześnie przyjechała?
Niemniej przyjęto mnie. Do 7 rano czekaliśmy na skurcze, ale nic z tego nie wyszło i podali mi oksytocynę. Jakieś tam skurczyki się pojawiły (na początku takie do 70), ale szyjka się nie skracała (a gdzie jeszcze czekać do rozwarcia?!). Potem przyszły silniejsze skurcze, szyjka się skróciła, zaczęło się co nieco rozwierać. Gdyby nie Mariusz już sto razy bym się poddała. Gotowa już byłam brać zzo. I płakałam, że jestem takim kiepasem, że nie dam rady. Ale usłyszałam, że mam już 7 cm rozwarcia. Położna pytała czy wytrzymam. Mariusz nie miał co do tego wątpliwości. Masował, mówił kiedy skurcz mijał. W wannie czekałam na pełne rozwarcie. Mariusza zaniepokoiła krew w wodzie, pobiegł po położną. Okazało się, że zaczynam przeć, ale to było silniejsze ode mnie. Dostałam opieprz, że rozwalę sobie szyjkę a dziecku co najmniej głowę. Zaciskałam zęby. Między skurczami przysypiałam. Wreszcie położna oceniła rozwarcie na 9,5-10 cm i pozwoliła przeć. Wyłam z bólu i darłam się jak poparzona, ale to pomagało mi wypychać Łucję. Co chwilę macałam jej główkę. Miałam częste, ale zbyt krótkie skurcze, by porządnie wypchnąć Łucję. Jednak jakimś nieludzkim wysiłkiem (i dzięki dopingowi Mariusza) o 15:55 udało się! I choć tętno dziecka było cały czas kontrolowane (120-140) i nic nas nie niepokoiło, Łucja urodziła się owinięta pępowiną, sina. Natychmiast ją zabrano, Mariusz pobiegł za lekarzami. A ja osłupiała stałam w wannie.
Wyszłam rodzić łożysko - ale nic z tego. Z jednej strony się nie odkleiło i trzeba było je nieco wypchnąć - ała!!! Przyniesiono mi Łucję - cieplutką i wilgotną, Mario stał obok, przytulał i mówił: mój bohaterze, przeszłaś samą siebie!, a położna zszywała mi rany. Podobno udało jej się odtworzyć nawet błonę dziewiczą ;-):-D:-p
A potem noc na korytarzu i inne przygody...
 
ja jeszcze z brzucholem, ale jestem juz gotowa do porodu i bardzo steskniona za dzidzia, gratulacje dla wszystkich rozdwojonych mamusiek:-):happy::blink::tak::-D
 
reklama
Do góry