A tak to było u nas:
3.07 ok. godz. 23:40 (jakoś zaraz po drugiej bramce strzelonej nam przez USA w MŚ do lat 20 ;-)) odeszły mi wody. Zaczęliśmy się zbierać, przyjechał znajomy i ruszyliśmy do szpitala. A tam uprzejmy personel zadawał uporczywie pytanie: a po co pani tak wcześnie przyjechała?
Niemniej przyjęto mnie. Do 7 rano czekaliśmy na skurcze, ale nic z tego nie wyszło i podali mi oksytocynę. Jakieś tam skurczyki się pojawiły (na początku takie do 70), ale szyjka się nie skracała (a gdzie jeszcze czekać do rozwarcia?!). Potem przyszły silniejsze skurcze, szyjka się skróciła, zaczęło się co nieco rozwierać. Gdyby nie Mariusz już sto razy bym się poddała. Gotowa już byłam brać zzo. I płakałam, że jestem takim kiepasem, że nie dam rady. Ale usłyszałam, że mam już 7 cm rozwarcia. Położna pytała czy wytrzymam. Mariusz nie miał co do tego wątpliwości. Masował, mówił kiedy skurcz mijał. W wannie czekałam na pełne rozwarcie. Mariusza zaniepokoiła krew w wodzie, pobiegł po położną. Okazało się, że zaczynam przeć, ale to było silniejsze ode mnie. Dostałam opieprz, że rozwalę sobie szyjkę a dziecku co najmniej głowę. Zaciskałam zęby. Między skurczami przysypiałam. Wreszcie położna oceniła rozwarcie na 9,5-10 cm i pozwoliła przeć. Wyłam z bólu i darłam się jak poparzona, ale to pomagało mi wypychać Łucję. Co chwilę macałam jej główkę. Miałam częste, ale zbyt krótkie skurcze, by porządnie wypchnąć Łucję. Jednak jakimś nieludzkim wysiłkiem (i dzięki dopingowi Mariusza) o 15:55 udało się! I choć tętno dziecka było cały czas kontrolowane (120-140) i nic nas nie niepokoiło, Łucja urodziła się owinięta pępowiną, sina. Natychmiast ją zabrano, Mariusz pobiegł za lekarzami. A ja osłupiała stałam w wannie.
Wyszłam rodzić łożysko - ale nic z tego. Z jednej strony się nie odkleiło i trzeba było je nieco wypchnąć - ała!!! Przyniesiono mi Łucję - cieplutką i wilgotną, Mario stał obok, przytulał i mówił: mój bohaterze, przeszłaś samą siebie!, a położna zszywała mi rany. Podobno udało jej się odtworzyć nawet błonę dziewiczą ;-)
A potem noc na korytarzu i inne przygody...