Hej to ja opiszę i swój;-)
Dzień wcześniej byłam na ktg, miałam skurcze-których praktycznie nie czułam-lekarz stwierdził że mnie zbada-tam rozwarcie na 2 cm...ale puścił mnie do domku bo mieszkam 15 km od szpitala..zaznaczył że jak tylko coś zacznie się dziać, pobolewać to mam jechać do szpitala....
Noc spokojna...
Rano napinanie brzucha, ból jak na @-lekkie nieregularne skurcze-taka mieszanka, nic nadzwyczajnego bo już tak miałam nie raz pod koniec tej ciązy...ale jak kazał jechać to jedziemy(Jarek mnie zawiózł)
Godz ok 14.30
izba przyjęć-tam raz dwa, przebrałam się w koszulę i na ginekologię...był ordynator, nawet mnie nie zbadał jak mu mówiłam o rozwarciu i pokazałam wyniki badań z dnia poprzedniego...powiedział" to pani na porodówkę"
Pożegnanie z Jarkiem...
godz 15.00
Przebieram się na porodówce w ich koszulę, kładę się, podłączono mnie do ktg-skurcze były cały czas brzuch się napinał ale nic nie bolało;-) pielęgniarka wypełniała ze 3 razy ankietę..przyszedł ordynator, podszedł i bada-jest rozwarcie i zobaczył że miałam cc...
Powiedział że może być duże dziecko i że zrobią mi cc bo już miałam i po co mam się męczyć teraz z naturalnym...





ja wielkie zdziwienie (ale powód he he) ale zadowolona zapytałam o ZZO-a ci wielkie oczy bo oni robią głównie pod narkozą..ale skoro sobie życzę to no problem!!!
ok godz 17.30
wkładają cewnik-fe bolało okrutnie tak na żywca...

ale z tym cewnikiem podreptałam na salę operacyjną, a tak pełno ludzi, anestezjolog wbił się w kręgosłup-cholera 2 razy bo coś nie mógł trafić


ale zaczęły mi drętwieć nogi-fajowe uczucie-byłam przerażona tym wszystkim...
położyli parawanik i tną.....
zaczęłam strasznie się trząść -jakiś lęk, czy coś...zapytał co mi jest...i że w sumie tak bywa podali coś na uspokojenie...potem kolejną dawkę (straszna dylerka bałam się że coś się stanie-ale wszytko przebiegało pomyślnie......głupi lęk...) ktoś powiedział:
-"
proszę podać do dezynfekcji spirytus "
a ja na to
"mi też proszę podać ze dwa łyki"


Cała sala w śmiech...ja też...co niedozwolone !!!! bo tu mi kroją brzuch a ja się śmieje....
po 15 min wyciągają juniora...łzy mi ciekną, widziałam tylko sine nogi:-( i zapłakał cichutko...
jak mnie zszyli to ..zabrali mnie na obserwacyjną-pokazali małego i zanieśli do noworodków..znieczulenie puszczało, brzuch bolał , ściągneli cewnik...
godz 00.00 w nocy
wstałam z wyra! kilka kroków i z powrotem bo w głowie się kręciło...a rano to poszłam sama do wc


przyszedł pediatra...powiedział że mój synuś jest w inkubatorku...bo ma zaburzenia z oddychaniem...do tego się nie grzeje jak powinien, podawali mu tlen i utrzymywali stałą temp..:-

-

-

-( buuu płakałam ale stan się stabilizował..po południu go dostałam!! i już wszystko ok-silny chłop..!!!!!
Finito!!



ale przynudzałam co...ale co tam !!! jesteśmy w domku zdrowi cali po szybkim porodzie i jestem szczęśliwa strasznie go kocham...


