Ja mimo wszystko zawsze jestem team, że to pracodawca powinien zacząć stosować prawo, a nie Ty szukać rozwiązań nie do końca zgodnych z prawem, bo takim teoretycznie jest ZLA bez wyraźnych wskazań. Jednaaaak, jeśli miałabym wybrać między zdrowiem i życiem mojego dziecka a kombinowaniem na granicy z prawem to wybiorę to kombinowanie. Niemniej polecam pierw spróbować z informacja do pracodawcy, ze jestem w ciąży, może wtedy przeniesie na inny dział, może posadzi na kasie a później jeśli to nie zda egzaminu to prośba do lekarza o ZLA. Jeśli chodzi o koleżankę i nakaz odrabiania badań z pracy to bym do PIPu zgłosiła. Jak mnie to wkuuuurzaaaa! No serio! Najgorsze, że pracodawcom nie wiele za to wszystko grozi, a co więcej często nic bo pracownicy nic z tym nie robią. Jak my nie zaczniemy walczyć o swoje prawa to nic się nie zmieni w tym świecie.
Z jednej strony ciebie rozumiem bo to prawda, że jeśli nie zaczniemy z tym walczyć to to się nigdy nie skończy, te wieczne wykorzystywanie człowieka ile się da.
Tylko że takich akcji musiałoby być więcej, na raz , w cały kraju, na bardzo szeroką skalę połączoną z interwencjamk różnych stacji telewizyjnych.
Pracodawca NIE DA mi lzejszej czy innej pracy bo np u mni ( i w bardzo wielu zakładach ) najzwyczajniej w świecie nie ma nic lżejszego. Musiałabym faktycznie 8h siedzieć w jadalni i nic nie robić i mieć za to płacone. No błagam, który pracodawca na to pójdzie ? A dwa- przecież ja sama po tygodniu siedzenia w jadalni i nic nie robieniu dostałabym do glowy. Jak zakład jest nastawiony na jeden tryb pracy i daną produkcję to nie ma możliwości na inne zajęcie bo nic innego nie ma.
Gdzie ma mnie dać, do biura gdzie już i tak jest ksiegowa i sekretarka ?
Na kasie też pracowałam w poprzedniej pracy. I wolalam pracować na hali niż na kasie.
No to szef będzie mnie mieć w d*** i będzie kazał mi robić rzeczy wykraczające poza listę rzeczy dla ciężarnej. Mogę odmówić. Robota stoi. Inni sie wkurzają. W końcu ktoś inny musi za mnie i tak to zrobić. Sytuacje się powtarzają. Luzik. Dochodzi za to stres, krzywe spojrzenia innych pracowników, napięta i nerwowa atmosfera. No dla ciąży to naprawdę fajna sytuacja.
Więc pozostaje nam PIP. Przyjeżdżają. I co ?
I jajco. Wiem bo już parę razy słyszałam o ich pseudokontrolach.
W pracy mojego męża byli w tym roku z 6razy i kompletnie nic nie zrobili.
Raz że nic nie zrobią, to dwa atmosfera zrobi się jeszcze bardziej nieprzyjemna. W końcu po jakimś tam czasie i tak idziemy na L4.
Tyle, że za parę lat chciałoby się wrócić do pracy.
I co, szef przyjmnie mnie z otwartymi ramionami po tym gdy zgłosiłam go do PIP ?
Zapomni ?
Uwierz mi ze rozumiem twoje podejście i punkt widzenia bo się z tym zgadzam. Tylko ze w naszym kraju u prywaciaży to jest tylko bajeczka.