A nie mozesz się wybrać do jakiegoś Polskiego gina jeszcze ? ło matko .. a jak dziecko by było 5 kg to byś nawet nie wiedziała
no, normalnie masakra...
Do Polskiego gina wybiore sie w ostatecznosci. Nie dosc, ze musze jechac kaaawal drogi, to jeszcze wizyta plus usg to koszt 180 Ł. Czyli jakies 800 zł
Ale mam taki plan, ze kolo 35 tygodnia na wreda wcisne sie do szpitala, by zrobili mi usg. Kolezanka tak chodzila do poloznej, i co miesiac sciemniala, ze cos nie tak, ze dziecka nie czuje, i co chwile wyznaczali jej wizyty na usg w szpitalu. Bo gdy sie cos dzieje, i ma sie jakiekolwiek obawy, to musza sie tym zajac.
Z drugiej storny, mam wrazenie ze my to przewrazliwione tez troche jestesmy. Bo tu w Anglii to normalny tryb ciazy jest, dziewczyny chodza w ciazy, rodza i jest wszystko ok. Poprostu polki porownujac polskie podejscie do ciazy i widzac jak sie je tutaj traktuje maja schizy (a ja jestem tego najlepszym dowodem...)
Tak wogole - wczoraj bylam w szpitalu, tak jak zalecili mi w Polsce wypisujac, by jeszcze przed powrotem do pracy sprawdzic czy wszystko jest ok. I dzwonie najpierw do poloznej, mowie jej , ze w Polsce bylam w szpitalu, ze bylo zagrozenie ciazy. Ona mi na to: wszystko jest dobrze, uspokoj sie. No nic, wnerwilam sie i pojechalismy do szpitala. Tam od razu na oddzial porodowy kieruja. Przyjela nas polozna, zmierzyla cisnienie, posluchala tetna i stwierdzila, ze wszystko dobrze, i ze mam sie oszczedzac przez najblizszy tydzien.
Ale co chcialam nadmienic, to to, ze przyjeto nas (mnie i tz) w sali porodowej. Taki przytulny pokoik, z wlasna lazienka. Bardzo ladnie, az tz sie przekonal i stwierdzil, ze teraz to juz naprawde moze uczestniczyc w porodzie (hehe, pewnie do pierwszej krwi...) No i oczywiscie machnelismy komorka pare zdjec...