reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kwietniówki 2010!!!

Witajcie dziewczyny.
Przepraszam za moją długą nieobecność ale początkowo brak czasu, potem trochę drobnych kłopotów i jakoś głowy nie miałam.
Jednak od tygodnia kompa nie włączałam bo rzadko bywam w domu, teraz mam nowy, w Warszawie na Litewskiej w Szpitalu Dziecięcym na Oddziale onkologii... Od tygodnia przeżywam dramat z moim maleństwem choć każdego dnia staram się jakoś normalnie żyć dla mojego malusiego Słoneczka aby móc się nią zajmować i wierzyć że wyzdrowieje.
W ciągu jednego dnia dowiedzieliśmy się że nasza Zosieńka ma raka, dwa guzy i komórki rakowe w szpiku. Jutro zaczynamy chemię.
Dbajcie kochane o swoje skarby i cieszcie się każdą nawet najtrudniejszą godziną spędzoną z nimi!!!



jeku, aż mi się słabo zrobiło po przeczytaniu tego. Trzymajcie się dzielnie. Dzięciątko na pewno wyzdrowieje, takie maluchy są bardzo silne
 
reklama
Dziś mąż śpi przy małej bo oboje nie możemy, ja jadę jutro, jak się zmienimy to napiszę co u nas bo inaczej to nie mam jak dać znać.
W mikołajki Św. Mikołaj nie zapomniał nawet o dzieciach z onkologii. Taki drobiazg ale nie da się opisać radości tych maluszków gdy przyszedł do nich mikołaj, dał grające misiaki i zrobił sobie z każdym pamiątkową fotkę. Teraz rozumiem znaczenie fundacji dziecięcych. Od teraz zawsze przekaże słynny 1% dla takich fundacji i chętnie wspomogę WOŚP bo większość poważnych badań zosia miała na aparatach od WOŚP a nawet pompy i sprzęt do leczenia od Fundacji Polsat, Dziećmi zajmuje się też fundacja "Spełnione Marzenia" która działa w szpitalu, organizują czas dzieciom, występy świąteczne, wypożyczają filmy, dają książki itd, itd... niby takie drobiazgi ale większość dzieci ma swój dom w szpitalu więc ważne aby im dzieciństwo nie umknęło i zabawa też jest dla nich ważna.
 
Dziś mąż śpi przy małej bo oboje nie możemy, ja jadę jutro, jak się zmienimy to napiszę co u nas bo inaczej to nie mam jak dać znać.
W mikołajki Św. Mikołaj nie zapomniał nawet o dzieciach z onkologii. Taki drobiazg ale nie da się opisać radości tych maluszków gdy przyszedł do nich mikołaj, dał grające misiaki i zrobił sobie z każdym pamiątkową fotkę. Teraz rozumiem znaczenie fundacji dziecięcych. Od teraz zawsze przekaże słynny 1% dla takich fundacji i chętnie wspomogę WOŚP bo większość poważnych badań zosia miała na aparatach od WOŚP a nawet pompy i sprzęt do leczenia od Fundacji Polsat, Dziećmi zajmuje się też fundacja "Spełnione Marzenia" która działa w szpitalu, organizują czas dzieciom, występy świąteczne, wypożyczają filmy, dają książki itd, itd... niby takie drobiazgi ale większość dzieci ma swój dom w szpitalu więc ważne aby im dzieciństwo nie umknęło i zabawa też jest dla nich ważna.

Wiem że to dla Ciebie trudny temat ale możesz napisac jak dowiedzieliście się o chorobie ?
A na WOSP zawsze daje , kazda z nas ma zresztą w książeczce badanie słuchu wykonane dzięki WOŚP
 
Jeeeeezu :( Judysia....tak mi przykro...oczywiście będę się modlic za Zosieńkę...Tylko dlaczego Bog doświadcza tak maleńkie dzieci? Przecież jest miłosierny dobry i niby Ojciec...dlaczego Ojciec robi cos takiego takiemu maleństwu? :( ...przepraszam popłakałam się :'(
Tulam mocno i mimo wszystko wierzę że musi być dobrze!
Rozmawiaj z nami i gdybys tylko czegoś potrzebowała to pisz- pomożemy jak tylko jesteśmy w stanie!
 
Wiem że to dla Ciebie trudny temat ale możesz napisac jak dowiedzieliście się o chorobie ?
A na WOSP zawsze daje , kazda z nas ma zresztą w książeczce badanie słuchu wykonane dzięki WOŚP

Trudny ale wartomówić jak się wykryło to cholerstwo.
Zosia miała anemię, jak już kiedyś wspominałam, przez misiąc dawałam jej przepisane żelazo, kwas foliowy i B3 czy 6 nie mam głowy teraz do tego. 1 grudnia mieliśmy zrobić badanie krwi i w środę iść z wynikami do naszej doktor bo minął miesiąc przyjmowania preparatów. Pod koniec listopada na skroni pojawił się guzek, myślałam że się uderzyła ale jakoś mnie to zaniepokoiło więc mu się przyglądałam uważnie i po kilku dniach stwierdziłam że to rośnie. Poszliśmy do lekarza pierwszego lepszego spytać do kogo się z tym zgłosić (nasza doktor nie miała już miejsc wolnych tego dnia) no i ta doktor nie miała pojęcia co to może być zaproponowała skierowania do laryngologa, itd lub do szpitala i radziła to drugie bo to jednak szybko w jednym miejscu sprawdzą no i pojechaliśmy na luzie myśląc że to jakaś pierdoła. Zrobili USG tego, RTG główki, konsultacja z laryngologiem po 14 gdy lekarze wychodzili już do domu, złapała jednak całą bandę lekarzy prowadzących różnych specjalizacji już przebranych w kurtki i zaciągleła do gabinetu, oglądali Zosię, mówili że blada, że nie wiadomo co to... aż miła pani powiedziała zostawmy ją w szpitalu, ja się od jutra nią zajmę. Zostaliśmy. Standardowe badania krwki, osłuchanie i badanie brzuszka ręką i coś zdziwiło pewną doktor w brzuch, zleciła kolejne usg tym razem brzuszka, więcej pobrań krwi. Wieczorem weszły panie ze smutną miną, powiedziały że Zosia ma dużego guza w brzuchu, że krew jest tak słaba że zaraz będą przetaczali jej nową, jeszcze kroplówka, rano tomografia komputerowa ze znieczuleniem, potem znowu kroplówki, welfrony które Zosia zrywała, nowy oddział ONKOLOGIA i zapoznanie naszej pani doktor i wstępna diagnoza: Duży guz w brzuchu, to na skroni to przerzut, potem kolejne toczenie krwi, pobranie szpiku, założenie cewnika moczowego na dobę, dużo kolejnych pobrań krwi, diagnoza: Komórki nowotworowe w szpiku. Dziś w karetką do Instytutu Matki i dziecka, podali takie coś aby jutro znowu tam jechać karetką z naszego szpitala na takie badanie co pokaże czy są jeszcze jakieś nie ujawnione guzy, po południu pierwsza chemia będzie. Wczoraj miała jeszcze Malutka zabieg pod narkozą, założono jej brewiak (czy jakoś tak) takie wejście do żyły głównej w klatce piersiowej robione na stole chirurgicznym przez które teraz dostaje kroplówki, antybiotyki, krew i od jutra chemię, kolejnych welfronów nie było już gdzie zakładać jakie miała sine rączki i nóżki:-( Pobrali też kolejny raz szpik do badań genetycznych.
Po kilku dniach spędzonych w szpitalu jakoś przywykłam do tego ale jak pierwszy raz zobaczyłam jak podłączyli Zosi krew i powiedzieli że bez tego nie mogą jej znieczulić to prawie zemdlałam, wyłam i nie mogłam się uspokoić i tak przez 3 dni. Teraz już poznałam dużo chorych dzieci, ich rodziców, mam świadomość tego co nas czeka i jak to wygląda i cóż wiem że muszę żyć dalej aby pomóc żyć mojemu dziecku i razem z nim przez to przejść. Łzy mnie zalewają ale wiem że to nie pomaga nikomu więc staram się uśmiechać i WIERZYĆ!!!
 
reklama
judysia... brak mi słów... płaczę jak bóbr... dobrze, że nikogo nie ma w biurze jeszcze... mogę tylko się domyślać co czujesz... los jest okrutny... pomimo, że nie jestem głęboko wierząca to pomodlę się za Zosię... takie maleństwa nie zasługują na takie cierpienia... nikt mi nie wmówi, że Bóg ma wobec nich jakiś plan, bo żaden ojciec nie chciałby czegoś takiego dla swojego dziecka... wybaczcie jeśli kogoś uraziłam... Będę codziennie o was myślała i wierzyła że ta chemia pomoże! MUSI!!

judysiu... ale daj nam znać jeśli będziecie potrzebować jakiejś pomocy! My e-ciotki zawsze wam pomożemy!
 
Do góry