reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kwietniówki 2010!!!

ja tam wierze ze juz zawsze bedzie nam razem tak dobrze i ze to juz tak na zawsze... moze głupia jestem ale chce w to wierzyc poprostu chce i już!
Ella ja ze swoim jestem od 16 roku życia a teraz juz zza miesiąc 20 ...a takie dzieci z nas były jak sie poznaliśmy...w sumie teraz tez dzieci z nas :-D:sorry:

i bardzo dobrze ,ze wierzysz ,bo jak nawet zdarzy się gorszy dzień , a taki zdarzy się na pewno , to będziesz myślał a o jutrze a nie o dniu dzisiejszym

Jak urodziłam Młodego to miałam niecałe 20 więc wiem jedno kobiety dojrzewają wtedy ekspresowo a i faceci (Szanowny miał 24) również , choć niektóry zajmuję to chwilkę ;-)
do tej pory jest zabawnie bo moje znajome maja małe dzieciaczki max.5 lat i na każdej imprezie moja bieda musi przebywać z tymi dzieciakami , które są mu do pasa:-D
ale zobaczysz jak to fajnie , bo w brew pozorom młode macierzyństwo ma swoje plusy

dobra idę się malować bo Szanowny ma być za pól godziny
 
reklama
ale zanim pójdę się malować..

zgadzam się z Agą w 100 % co do ceremonii i do tego co napisała.

U mnie musiała być kawalkada wojskowych (zdradziłam były zawód Szanownego :zawstydzona/y:) samochodów , szpaler żołnierzy w kościele, do tego ślub musiał wziąć w mundurze i najlepsze...świadkiem musiał być żołnierz gdyż lepiej wyglądał w kościele , nie żartuje tak postanowiłam, nie ważne czy był najlepszym przyjacielem mojego męża wybrałam go pod względem jak będzie się prezentował na fotografiach i taśmach

żeby najlepszemu przyjacielowi Szanownego nie było przykro cywilny był 3 tyg.wcześniej i tam on był świadkiem.:-p

Ja marzyłam o sukni i welonie :)-D:-Ddobrze ,ze nie o wianku:-D:-D)
 
U mnie musiała być kawalkada wojskowych (zdradziłam były zawód Szanownego :zawstydzona/y:) samochodów , szpaler żołnierzy w kościele, do tego ślub musiał wziąć w mundurze i najlepsze...świadkiem musiał być żołnierz gdyż lepiej wyglądał w kościele , nie żartuje tak postanowiłam, nie ważne czy był najlepszym przyjacielem mojego męża wybrałam go pod względem jak będzie się prezentował na fotografiach i taśmach
Wow, alez musialo to wygladac zajefajnie!! :-)
 
U mnie był ślub kościelny, mąż we fraku i kapeluszu, ja w długim welonie i sukni z mega trenem, była dorożka i ślub w malutkim wiejskim kościółku na wzgórzu. Gości sztuk 50 sami przyjaciele i najbliższa rodzina, było cudownie!!! Nie zamieniałabym tego na nic innego, buty mnie nie cisnęły za to sukienka z gorsetem sznurowanym "na kolanie" trochę mnie cisnęła ale jaką miałam talię :tak::-p no i nad ranem i tak szkoda było jej zdejmować. W czerwcu minie pięć lat, ale był to jeden z moich najpiękniejszych dni w życiu.:tak:
 
najważniejsze żeby słub i weselicho sie młodym podobał, ja też miałam ślub swoich marzeń i nie zamieniłabym go na żaden inny:)

a co do żołnierzyków hmmmm:-):-):-) pięknie to wygląda, kiedyś sama chciałam do wojska, ale jak sie zaczełam co-nieco szkolić to mi sie zupełnie odniechciało, w koncu jestem leniem i straszna indywidualistka...
 
Ehh, wspominacie swoje śluby i wesela, a ja wczoraj się rozwiodłam. Ale nic to :). Też opisze co nie co, choć dzień mojego ślubu/wesela był jednym z gorszych w moim życiu. Jak nakazuje tradycja miałam ślub kościelny i wesele na ok 50 osób. Cały dzień biegania, stresów, sztucznych uśmiechów. Nigdy nie zabiegałąm o to by mieć wesele, uważałam, że takie przyjęcie służy temu by goście mogli się najeść, napić i pobawić i miałam rację. Dla mnie osobiście ten dzień był pełen obowiązków. Ech, aż myśleć mi się o tym nie chce.

Teraz jak będę ślubować po nowym roku, będziemy mieć kameralne przyjęcie, czyli obiad w gornie najbliższych i wiem, że ten dzień będzie najszczęśliwszym dniem mojego życia :).
 
hej,

mi mój K oświadczył sie w styczniu zeszłego roku ( po ok półrocznej znajomosci)w domku, siedielismy na łózku i spytał czy chce byc jego:-) ech... jak sobie przypomne, az sie łezka kreci.. niecały miesiac pozniej juz u niego mieszkalam a w sierpniu bylismy juz małzenstwem. dzidzia urodzi sie przed 2 rocznica slubu. choc jestesmy ze soba stosunkowo krotko to i tak mysle, ze nic lepszego nie moglo mnie w zyciu spotkac niz ta znajomosc. mam najcudowniejszego meza na swiecie i kazdemu zycze takiego zwiazku.

a u nas dzisiaj tak nerwowo troszke, bo moje kocie dziecko od rana chore. wymiotuje, nic nie je, ma goraczke. jak zaczal mi z rak leciec zadzwonilam do wet, szybko meza z budowy sciagnelam i pojechalismy. na szczescie fuczus mi sie nie odwodnił, ale dostal 2 zastrzyki, lakarstwo w pascie i w pon do kontroli. pani wet juz nas kojarzy, bo jak kicius byl malutki o mały włos nam nie uciekl z tego swiata i własnie ta pani go uratowała. no i ramzik ja bardzo lubi i jest grzeczny na wizytach. smieje sie z nas jak mowimy do niego głosem pełnym czulosci i rozzalenia: nasz kochany synus nie mowie juz o tym ze dzisiaj czekala na nas w gabinecie, pomimo zakonczonego dyzuru. no i sytuacja opanowana poki co, kicius spi bo zmaczony calym dniem
no to sie pozaliłam, ale czlowiekowi serce sie kraje jak taki maluch chory i bezradny. no i na dodatek od razu zapomniałam o swojej rwie kulszowej, pulsujacych bolach glowy i rozwolnieniu...

a teraz leze i sie ruszac nie moge - matki polki tak maja;-)
 
sospetossa, limity niepowodzeń w końcu się wyczerpują:tak::tak::tak: pewnie tak jak teraz jest u ciebie:-) oby już zawsze buzia ci się uśmiechała...
mam fobię na punkcie tej pieprzonej (przepraszam) grypy:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: potrzebuję pomocy psychologa albo jeszcze innego speca.piszę całkiem poważnie.zaczynam mieć lęki.kilka lat temu przez to przechodziłam.pomogły leki.teraz zostałam sama...i to straszy jeszcze bardziej:-:)-:)-(
 
dagsila, fajnie,że też kochasz te małe cudaki...ja już chyba pół schroniska uwolniłam(czytaj-rozdałam znajomym;-))
na szczęście moje koty całkiem zdrowe...tylko chlamydie mają w oczkach:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: muszę sprawdzić przed porodem czy i ja nie mam...
 
reklama
Bzdury gadają!!! Po latach jest tylko lepiej!!! :-) Myśmy się z Ł poznali jak ja miałam 18 lat on 21 i nikt nam takiego związku nie wróżył, ale myśmy od pierwszego momentu czuli, że to będzie cos wyjątkowego. No 8 lat migneło jak chwila. A już ok 2,5 od ślubu i wreszcie w wakacje zdecydowaliśmy się na najodważniejszy krok i... szczęśliwi czekamy na naszą maleńką Córunie :-D
Tak, że Paulka nie słuchaj co ludzie mówią- jak się kochacie to miłość zawsze góra! (Nawet -jak czasem w parze sie zdarza- jest pod górkę :-p)
Katik- gratuluję 10 latek!!! To dopiero coś :-) Będziecie mieli śliczny prezent parę miesięcy po rocznicy :-D
Ja się śmieję, że robie dzidzio-prezent na 30'tkę mężusia :szok::-D
Ale fajnie się tak czyta te wsze romantyczne historie :tak:

No to ja też z tych długodystansowców:-D. Poznalismy się z T jak mialam 17lat, on 20. Po dwóch miesiącach szedł na rok do wojska, a ja wiernie czekałam. pisaliśmy do siebie listy miłosne (do dziś je mamy:tak::-)) w którch między innymi wybieraliśmy imiona dla naszych dzieci:tak:. Po dwóch latach były zaręczyny, a po czterech ślub. Także razem jesteśmy już 15 lat, a w związku małżeńskim ponad 11 lat od cywilnego, a 10 lat od kościelnego. Nasza córcia przyszla na świat po 7 latach małżeństwa:-D

ale zanim pójdę się malować..

zgadzam się z Agą w 100 % co do ceremonii i do tego co napisała.

U mnie musiała być kawalkada wojskowych (zdradziłam były zawód Szanownego :zawstydzona/y:) samochodów , szpaler żołnierzy w kościele, do tego ślub musiał wziąć w mundurze i najlepsze...świadkiem musiał być żołnierz gdyż lepiej wyglądał w kościele , nie żartuje tak postanowiłam, nie ważne czy był najlepszym przyjacielem mojego męża wybrałam go pod względem jak będzie się prezentował na fotografiach i taśmach

żeby najlepszemu przyjacielowi Szanownego nie było przykro cywilny był 3 tyg.wcześniej i tam on był świadkiem.:-p

Ja marzyłam o sukni i welonie :)-D:-Ddobrze ,ze nie o wianku:-D:-D)
Super to musialo wyglądac:tak:

U mnie był ślub kościelny, mąż we fraku i kapeluszu, ja w długim welonie i sukni z mega trenem, była dorożka i ślub w malutkim wiejskim kościółku na wzgórzu. Gości sztuk 50 sami przyjaciele i najbliższa rodzina, było cudownie!!! Nie zamieniałabym tego na nic innego, buty mnie nie cisnęły za to sukienka z gorsetem sznurowanym "na kolanie" trochę mnie cisnęła ale jaką miałam talię :tak::-p no i nad ranem i tak szkoda było jej zdejmować. W czerwcu minie pięć lat, ale był to jeden z moich najpiękniejszych dni w życiu.:tak:

Ale romantycznie, napewno extra wspomnienie:tak:

Ehh, wspominacie swoje śluby i wesela, a ja wczoraj się rozwiodłam. Ale nic to :). Też opisze co nie co, choć dzień mojego ślubu/wesela był jednym z gorszych w moim życiu. Jak nakazuje tradycja miałam ślub kościelny i wesele na ok 50 osób. Cały dzień biegania, stresów, sztucznych uśmiechów. Nigdy nie zabiegałąm o to by mieć wesele, uważałam, że takie przyjęcie służy temu by goście mogli się najeść, napić i pobawić i miałam rację. Dla mnie osobiście ten dzień był pełen obowiązków. Ech, aż myśleć mi się o tym nie chce.

Teraz jak będę ślubować po nowym roku, będziemy mieć kameralne przyjęcie, czyli obiad w gornie najbliższych i wiem, że ten dzień będzie najszczęśliwszym dniem mojego życia :).


I tego Ci kochana życzę z całego serducha:tak:
 
Do góry