Ha ha temat prasowania okazuje sie niesmiertelny
Jak juz niektoere z Was pisaly - prasowanie jest katorga. A te, ktore je lubia musza byc szurniete - coby nikt sie nie obrazil, od razu dodaje ze zartuje. JA generalnie nienawidze tego sportu, a ze czasem musze miec cos w miare niepogietego, kupilam sobie taka maszyne, ktora bucha para i uzywa sie do niej wieszaka - wiec nie musze sie schylac nad ta cholerna deska do prasowania. 5 minut i mam ¨prasowanie¨ z banki, a przy okazji nawilzone powietrze
Napisze wam jak to jest tutaj z praniem, goraca woda i jej uzywaniem. Po pierwsze pralki nie posiadaja wbudowanej grzalki (wymysl szatana, albo tych cholernych gringo, zreszta na jedno wychodzi), w zwiazku z tym mozna prac w wodzie zimnej, goracej, albo ustawic opcje mieszania obu strumieni i po tak przeprowadzonym praniu, naocznie przekonac sie, czy pralka pobrala wiecej zimnej czy cieplej wody... Woda pobierana jest z boilera, a ten dziala na gaz. Czasem, bardzo rzadko, mozna spotkac bolier elektryczny. Gazowe boliery maja to do siebie, ze czasem nie nadazaja z podgrzewaniem wody, a to rodzi kolejne problemy... Poza tym gaz jest nieco drogi, ale to zupelnie inna bajka. Ja uwazam, ze w zimnej wodzie to tylko kaczka moze sobie zadek umyc, i ze zmywanie, pranie i kapanie powinno odbywac sie przy uzyciu wody cieplusiej. Moj Ukochany, chyba blizszy jest kaczym zwyczajom... Zmywa w zimnej wodzie (wiec ja poprawiam w cieplej), pierze w zimnej, wiec ja piore kolejny raz, bo nic sie niedopiera, kapie sie w zimnej... W tym zakresie nie robie nic, bo na szczescie efekt zimnej wody szybko mija
Juz nawet nie wchodzimy z Ukochanym w dyskujse o uzyciu goracej wody. On mysli, ze jestem szalona i wszystkim mowi, ze mi odbilo. Ja robie to samo. Mam jednak wrazenie, ze tubylcy zgadzaja sie z jego wersja... A niech im tam bedzie.