mnie najbardziej z prezentów denerwuje jak ludzie kupują małemu taki chińskie g... za pare groszy które się po chwili rozpada, kiedyś dostał takie pianinko jakieś, strasznie szybko je rozbroił, śrubiek brakowało, co ja przeszłam szukając ich na kolanach po domu, póżniej na pogotowiu czy aby nie zjadł... masakra jakaś, od tego czasu wszystkie nieorginalne zabawki lądują w szafie i mam dylemat co z nimi zrobić... to samo takie tanie słodycze kolorowe co to sama chemia jest, Jerzowi raz na ruski rok daje odrobinkę
dobrej czekolady spróbować i tyle, a on dostaje np takie wieeeelkie kosze ze słodyczami, a ze ja prosiak jestem to mi tylko tylek rośnie, az się boję coi bedzie za rok jak mały już będzie kojarzył że dostał jakiś prezent i że chce np takie cos zjeść a ja zła mu zabieram, to samo z tymi badziewnymi zabawkami:-(
nooo to ja też sie wyżaliłam
miłej niedzieli życzę!!