annaoj kce
08.06/04.10/09.13
witam
po dzisiejszym maratonie padam.
Rano dobre wieści, bo od lekarki usłyszałam, że Alusia po rehabilitacji, to aż za bardzo rozwinięta ruchowo (wczoraj trzymając się pchacza przeszła pół salonu:-), o czym oczywiście wspomniałam). Jedynie coś tam do stópki jednej się doczepiła, ale za jakiś miesiąc się zobaczy czy plastrem zakleją czy ćwiczenia wystarczą. Teraz co 2 tygodnie mają być.
W NFZ nic nie załatwiłam, bo taka kolejka, że . Do lekarza byśmy nie zdążyli. Ale wypytałam i wnioski sobie w domu wypiszę i tylko B podrzuci, więc z głowy.
Potem pojechaliśmy do laryngologa, fajny nowy ośrodek, byłam mile zaskoczona. Byliśmy na 13:20 umówieni, na miejscu byliśmy o 13 i tu niespodzianka, pielęgniarka nam mówi, że godzina poślizgu jest, bo lekarz na zabieg musiał iść. Czekamy sobie, czekamy, Igor jak to Igor wszystko roznosi. Po 1,5h czekania, ma wchodzić babeczka (umówiona na 12:20), a tu sprzed samych drzwi ją cofają, bo lekarz na zabieg idzie. Dopytujemy więc pielęgniarki ile to może potrwać, ona sprawdziła, że przed nami jeszcze 3 osoby, no i ten zabieg, więc lekko godzina, więc mówimy, że może w takim razie jakiś inny termin, bo mówię, że mam drugie dziecko małe i karmię. Powiedziałam to zupełnie mimochodem (chyba bardziej jako usprawiedliwienie dlatego, żeby se kobitka nie pomyślała, co z nas za rodzice, że poczekać nie możemy) i było zgodne z prawdą, bo Alicja około 15:30 faktycznie je (no ale oczywiście babcia zawsze po jakiś słoiczek mogłaby skoczyć i dać), a tu niespodzianka, pielęgniarka za 5 minut nas prosi, lekarz jeszcze przed zabiegiem nas przyjął. Oczywiście potem szczególnie jedna matka bardzo na tę biedną pielęgniarkę wyskoczyła, ale w sumie byłam mile zaskoczona, bo to chyba pierwszy powiedzmy "przywilej " jaki mi się trafił. Diagnoza niestety ta sama - zabieg, dreny do uszu:--eek:. Lekarz konkretny, kompetentny, zrobił na mnie dobre wrażenie, nie ściemniał, że to zabieg kosmetyczny i że nie ma mowy o komplikacjach(jak mówił nam pierwszy laryngolog, u którego byliśmy). Wyszło, że wszystko wina pierwszego laryngologa do którego chodziliśmy, że ta babeczka wtedy na początku zawaliła sprawę i stąd teraz nasze problemy.
Na połowę kwietnia mamy ustalony termin.
Jeszcze w lutym pójdę do tej baardzo polecanej lekarki, ale jakoś już nie wierzę, żeby diagnoza była inna, ale im więcej lekarzy ją potwierdzi, tym lepiej.
Zielona fajnie, że tak sprawnie wszystko poszło, czyli jeszcze dwa tygodnie i długie wakacje w Polsce.
Ela życzę zdrówka. Może wybierz się do lekarza, osłucha Cie i coś konkretnego zaaplikuję.
Uciekam, mam nadzieje, że dzisiaj mi się córcia da wyspać.
po dzisiejszym maratonie padam.
Rano dobre wieści, bo od lekarki usłyszałam, że Alusia po rehabilitacji, to aż za bardzo rozwinięta ruchowo (wczoraj trzymając się pchacza przeszła pół salonu:-), o czym oczywiście wspomniałam). Jedynie coś tam do stópki jednej się doczepiła, ale za jakiś miesiąc się zobaczy czy plastrem zakleją czy ćwiczenia wystarczą. Teraz co 2 tygodnie mają być.
W NFZ nic nie załatwiłam, bo taka kolejka, że . Do lekarza byśmy nie zdążyli. Ale wypytałam i wnioski sobie w domu wypiszę i tylko B podrzuci, więc z głowy.
Potem pojechaliśmy do laryngologa, fajny nowy ośrodek, byłam mile zaskoczona. Byliśmy na 13:20 umówieni, na miejscu byliśmy o 13 i tu niespodzianka, pielęgniarka nam mówi, że godzina poślizgu jest, bo lekarz na zabieg musiał iść. Czekamy sobie, czekamy, Igor jak to Igor wszystko roznosi. Po 1,5h czekania, ma wchodzić babeczka (umówiona na 12:20), a tu sprzed samych drzwi ją cofają, bo lekarz na zabieg idzie. Dopytujemy więc pielęgniarki ile to może potrwać, ona sprawdziła, że przed nami jeszcze 3 osoby, no i ten zabieg, więc lekko godzina, więc mówimy, że może w takim razie jakiś inny termin, bo mówię, że mam drugie dziecko małe i karmię. Powiedziałam to zupełnie mimochodem (chyba bardziej jako usprawiedliwienie dlatego, żeby se kobitka nie pomyślała, co z nas za rodzice, że poczekać nie możemy) i było zgodne z prawdą, bo Alicja około 15:30 faktycznie je (no ale oczywiście babcia zawsze po jakiś słoiczek mogłaby skoczyć i dać), a tu niespodzianka, pielęgniarka za 5 minut nas prosi, lekarz jeszcze przed zabiegiem nas przyjął. Oczywiście potem szczególnie jedna matka bardzo na tę biedną pielęgniarkę wyskoczyła, ale w sumie byłam mile zaskoczona, bo to chyba pierwszy powiedzmy "przywilej " jaki mi się trafił. Diagnoza niestety ta sama - zabieg, dreny do uszu:--eek:. Lekarz konkretny, kompetentny, zrobił na mnie dobre wrażenie, nie ściemniał, że to zabieg kosmetyczny i że nie ma mowy o komplikacjach(jak mówił nam pierwszy laryngolog, u którego byliśmy). Wyszło, że wszystko wina pierwszego laryngologa do którego chodziliśmy, że ta babeczka wtedy na początku zawaliła sprawę i stąd teraz nasze problemy.
Na połowę kwietnia mamy ustalony termin.
Jeszcze w lutym pójdę do tej baardzo polecanej lekarki, ale jakoś już nie wierzę, żeby diagnoza była inna, ale im więcej lekarzy ją potwierdzi, tym lepiej.
Zielona fajnie, że tak sprawnie wszystko poszło, czyli jeszcze dwa tygodnie i długie wakacje w Polsce.
Ela życzę zdrówka. Może wybierz się do lekarza, osłucha Cie i coś konkretnego zaaplikuję.
Uciekam, mam nadzieje, że dzisiaj mi się córcia da wyspać.