Ella1
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 4 Sierpień 2009
- Postów
- 2 065
A teraz o szpitalu....
Z optymistycznych rzeczy to tyle, że mała nie zestresowała sie w ogóle pobytem i traktowała to jak świetną zabawę- zwłaszcza jak przychodziło stado lekarzy i starzystów i każdy ją osłuchiwał oglądał i się do niej śmiał wiec dla neij to były wakacje bo wszyscy kolo niej skakali i jeszcze miala kolezanke obok co dopełniało radość :-)
Mniej zabawnie było jedynie przy przyjeciu do szpitala (Forget- szpital Ludwika na Strzeleckiej) bo pobierali jej 3 probowki krwi do analizy z żyły skroniowej! M ją trzymał a ja maiałam być za drzwiami...Jezu- Never ever! W życiu dziecko mi sie tak nei darło i nie mogło uspokoic jak po tej traumie! ...całe szczęście że mnie tam nie było bo chyba bym wyła razem z nia, a tak to tylko ze łazami w oczach uspokajałam ją po wszystkim :-( Naszczęście to było tylko raz- w pon wieczrem, wiec od wtorku juz byla tylko "zabawa". Zrobili jje multum badan tej krwi i mocz z posiewem i nic nie wyszlo poza tym ze parametry sa zageszczone i wida cze mala za malo je mimo ze zle nie wyglada. coz...nie doszlismy do nieczego tak naprawde, ale wykluczylismy przynajmniej medyczn enieprawidlowosci...dobre i co proponowali nam dla niej sonde- rurke przez nos do zoladka i podawanie pokarmu w ten sposob by jej zoladek rozepchac ale metoda "tuczenia gesi" jakos do nas nie przemowila delikatnie mowiac
JA znatomiast przeszłam to gorzej bo owszem warunki w szpitaku ok i opieka też (jesli mowić o opiece jak i tak ja sie dzieckiem zajmowalam caly dzien i M wieczorami po pracy i rano) tyle ze do spanie dla rodzicow maja tam tylko takie czesciowo rozkladane lezaki i spanie na tym masakra! nie dosc ze sie obrucic nie da to jeszcze skrzypi i trzeszczy niemilosiernie przy kazdym ruchu i dziecię mi podskakiwalo przez sen...no masakra pierwszej nocy nie spalam w ogole! (jeszcze maly dzieciaczek obok duzo plakal i nie dalo mi to spac bo mi sie julik budzila) ..no moze jakiegos letargu zebralo sie z 2 godz w sumie...drugiej bylam juz tak wykonczona ze padlam nawet na tym lezaku, bo dzieci spaly spokojnie...no wiec teraz juz chodze na rzesach a zamiast spac to do Was pisze a M na mnie krzyczy ze mam natychmiast spać iść wytracil mnie z rytmu i nie wiem co jeszcze napisac ;-)
No nic- mamy wciskac jej to jedzenie i rozszerzac diete jak sie da, albo sprobowac przeglodzic (co wiem ze w jej przypadku nic nie da)...coz moze wreszcie cos jej zasmakuje i zacznie jesc jak czlowiek...kiedyś napewno
jeszcze raz dzieki za cieple mysli i sms buziaki dla Was i spadam odsypiać
Z optymistycznych rzeczy to tyle, że mała nie zestresowała sie w ogóle pobytem i traktowała to jak świetną zabawę- zwłaszcza jak przychodziło stado lekarzy i starzystów i każdy ją osłuchiwał oglądał i się do niej śmiał wiec dla neij to były wakacje bo wszyscy kolo niej skakali i jeszcze miala kolezanke obok co dopełniało radość :-)
Mniej zabawnie było jedynie przy przyjeciu do szpitala (Forget- szpital Ludwika na Strzeleckiej) bo pobierali jej 3 probowki krwi do analizy z żyły skroniowej! M ją trzymał a ja maiałam być za drzwiami...Jezu- Never ever! W życiu dziecko mi sie tak nei darło i nie mogło uspokoic jak po tej traumie! ...całe szczęście że mnie tam nie było bo chyba bym wyła razem z nia, a tak to tylko ze łazami w oczach uspokajałam ją po wszystkim :-( Naszczęście to było tylko raz- w pon wieczrem, wiec od wtorku juz byla tylko "zabawa". Zrobili jje multum badan tej krwi i mocz z posiewem i nic nie wyszlo poza tym ze parametry sa zageszczone i wida cze mala za malo je mimo ze zle nie wyglada. coz...nie doszlismy do nieczego tak naprawde, ale wykluczylismy przynajmniej medyczn enieprawidlowosci...dobre i co proponowali nam dla niej sonde- rurke przez nos do zoladka i podawanie pokarmu w ten sposob by jej zoladek rozepchac ale metoda "tuczenia gesi" jakos do nas nie przemowila delikatnie mowiac
JA znatomiast przeszłam to gorzej bo owszem warunki w szpitaku ok i opieka też (jesli mowić o opiece jak i tak ja sie dzieckiem zajmowalam caly dzien i M wieczorami po pracy i rano) tyle ze do spanie dla rodzicow maja tam tylko takie czesciowo rozkladane lezaki i spanie na tym masakra! nie dosc ze sie obrucic nie da to jeszcze skrzypi i trzeszczy niemilosiernie przy kazdym ruchu i dziecię mi podskakiwalo przez sen...no masakra pierwszej nocy nie spalam w ogole! (jeszcze maly dzieciaczek obok duzo plakal i nie dalo mi to spac bo mi sie julik budzila) ..no moze jakiegos letargu zebralo sie z 2 godz w sumie...drugiej bylam juz tak wykonczona ze padlam nawet na tym lezaku, bo dzieci spaly spokojnie...no wiec teraz juz chodze na rzesach a zamiast spac to do Was pisze a M na mnie krzyczy ze mam natychmiast spać iść wytracil mnie z rytmu i nie wiem co jeszcze napisac ;-)
No nic- mamy wciskac jej to jedzenie i rozszerzac diete jak sie da, albo sprobowac przeglodzic (co wiem ze w jej przypadku nic nie da)...coz moze wreszcie cos jej zasmakuje i zacznie jesc jak czlowiek...kiedyś napewno
jeszcze raz dzieki za cieple mysli i sms buziaki dla Was i spadam odsypiać