jestem...
jejku, ale nadrabiania miałam, a od wczoraj rano mnie tylko nie było...
Justa , chociaż jedna, która na PL nie narzeka :-)
...muszę zakupić sobie jakieś czaderskie gumoki
o widzisz i to jest good idea....ja też muszę :-)
Acha, wczoraj mielismy 2ga rocznice slubu. Mam nadz, ze nastepna bedzie weselsza...
Aga, lepszych dni dla Was na tą rocznicę :-)
no i apropo's os - dla mnie w tej chwili to latający mordercy...u mnie na szczęście nie ma dużo, ale boję się cholerstwa jak nie wiem...siorkę ostatnio uządliła i dostała zapalenia żyły...dobrze, że w porę się opamiętała i do lekarza pojechała...moskitiery dobra rzecz - polecam...
Wronka, moja H dosłownie uprawia ze mną to samo...szczękościsk i do tyłu...
Akaata, wymiękłam z tym kościołem
, chociaż
Daga też mnie rozwaliła opowieścią o kumpeli
to się laska wybrała
...
Gosienka jak dla mnie to Ty i tak jesteś bohaterka, że swoją trójcę ogarniasz i jeszcze masz czas na BB ;-)
u mnie osów ni ma. a okna zamkniete bo zimno jak psia drynda. Dziś to chyba trzeba będzie rozpalić w piecu.
Akaata kocham Twoje teksty, hahahaha...
Ja absolutnie nie chce sie wyprowadzac daleko od rodziny. Teściowie i rodzice mieszkają po 20 km od nas, czyli rzut beretem, ale jeszcze ani raz nie zdarzyło się ( a mieszkamy tu juz 2,5 roku) zeby wpadli bez zapowiedzi. Może to kwestia wytresowania?;-)
ja mam rodziców 100-150 km ode mnie o to jak dla mnie za daleko...też wolałabym aby mieszkali w tej samej miejscowości...bo problem pojawia się wtedy, gdy coś trzeba, a nie ma co z dziecięciem zrobić, np. praca, delegacja, nawet kino, romantyczna kolacja, itd, itd...a jak człowiek chory i nie ma siły na nic, to wtedy ma pod ręką pomoc, a tak to lipa...
Aniez, nie pękaj, jutro będzie git...potem przez 3 dni będzie jeszcze bardziej git, a dopiero potem się zacznie jazda bez trzymanki...albo jazda z trzymanką maminej nogi :-)...oj pamiętam, bo u mnie tak było...ale jak coś, to wiesz - tatusia wyślij, Oni lepiej sobie radzą w takich sytuacjach...
no chyba, że się boisz o co innego - coby Kubolek w pierwszy dzień przedszkola nie wysadził w kosmos, hahahahaha :-):-):-)...
u nas ciężko...H została w weekend wybujana na rączkach przez dziadków i teraz nie mogę z Nią dojść do porozumienia..dodatkowo mamy problemy brzuszkowe, obie sztuki, więc marudzimy na potęgę...u L coś głebszego, zrobiliśmy badania, niby wyszło wszystko ok, tylko OB = 22...trochę mnie to martwi, ale zaczekam na wizytę u pediatry, zobaczymy co powie...
no i jeszcze coś Wam opowiem:
L była ostatnio tydzień u babci...dzwoni pewnego wieczoru do nas i mówi "mamo, tato zostaniecie dziadkami"
...stary prawie zszedł na zawał, ja zachowałam zimną krew i sobie siadłam....pytam "jak dziadkami ?", a ona "no bo ja będę mamą"....hmmmm, pomyślałam spokojnie (stary już wiatrówkę chciał szykować:-)) i pytam "ale czemu?"...a córka na to "bo wiesz babcia kupiła mi takie jajo, z którego wykluje się dinozaur, więc ja będę jego mamą"....uffffffffffffffffff, obydwoje poczuliśmy ulgę :-):-):-)...ale to nie był koniec, bo po kilku zdaniach córka ze smutkiem stwierdziła, że niestety zostanie samotną matką, bo ojca brak
...
tyle, że stary schował jednak wiatrówkę na trudniejsze czasy :-)
spokojnej nocki :-)