Kostulek dzis konczy 3 miesiace... Tak na nia patrze i lzy ciurkiem leca mi z oczu. Uwielbiam tego czlowieczka. Pamietam kazda wizyte u lekarza, kazde USG. Pamietam artykuly o poronieniach, o pustych ciazach etc., ktore czytalam bedac w ciazy, a ktore wprawialy mnie w ciagly strach. Nigdy nie zapomne, gdy pierwszy raz uslyszalam bicie serca Konstancji.
Pamietam nawet kiedy pierwszy raz moj maz spojrzal na mnie i stwierdzil, ze twarz mi sie zmienila i chyba jestem w ciazy :-), a ja juz kilka dni wczesniej zaczelam to podejrzewac, mimo ze to jeszcze nie byl czas na miesiaczke. I pamietam jak kilka dni pozniej (w czasie przewidywanego okresu) pojawilo mi sie niewielkie krwawienie, ktore wzielam za okres. I jak bardzo przykro mi sie zrobilo, choc przeciez rzadko sie zdarza, ze ciaza pojawia sie po pierwszej probie... Nigdy nie zapomne pewnego zimnego i pochmurnego dnia, gdy poszlam zrobic badanie krwi. Odebralam wynik. Wyszlam z laboratorium, a tu slonce swieci, spojrzalam w wynik, a tam ze w ciazy jestem
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Wiec sie nam udalo za pierwszym razem :-)
I koncowka ciazy, ktora minela mi bardzo przyjemnie... Obawa, bo USG pokazuje duzo nizsza wage dziecka niz byc powinna... Brak nieszczesnych wod plodowych (do dzis nie mam pojecia kiedy i w jaki sposob one zniknely)... Decyzja o natychmiastowej cesarce. I moj cud juz w moich ramionach...
Kostka byla taka malutka mimo prawidlowej wagi, wszystkie ubranka byly na nia duzo za duze... A teraz musze kupowac ubranka dla szesciomiesiacznego dziecka, tak mi moj Skarb wystrzelil.
To nieprawdopodobne jak bardzo mozna oszalec na czyims punkcie.