Kredyt ponoć bardziej wiąże ludzi niż ślub. [emoji28]Ja mam piekny tyle co wybudowany dom, mieszka w nim teraz moja mama, niestety nie mozemy tam mieszkac ze wzgledu na prace dalekoo no i chcemy miec cos tylko naszego. Wiec jesli sie wgl uda w co teraz watpie bedziemy polaczeni na 30 lat
reklama
Ja bym bardzo chciała. Ale mój panicznie się boi lekarzy. I nie ważne że to ginekolog i że jego nawet nie tknie. Po prostu obsesyjny strach przed jakimkolwiek lekarzem.doszłam do końca rozmów, udało się
widzę że u każdej z Was która straciła ciąże jest tak samo. u mnie mąż również teraz jest ostrozniejszy. również była kłótnia że 'on się nie cieszy tak samo jak ja, on się wogole nie przejmuje'.. ale fakt faktem że nie powinnyśmy mieć do nich to żalu. faceci z natury mają zupełnie inne podejście niż kobiety, pozatym to u nas zachodzą zmiany, póki co oni są takimi obserwatorami i dlatego ich nie fascynuje tak jak nas, ja naprzyklad codziennie czytam jakieś nowinki co się dzieje w tym tygodniu, czytam artykuły, przeglądam internet, i poprostu się jaram że wkoncu się udało. im dalej tym już mniej boję się kolejnego poronienia, ale obiektywnie patrząc - dobrze ze mają na początku taką ostrożność w razie w, myślę że to jest ich obrona przed ewentualnym kolejnym rozczarowaniem.
jestem pewna że idąc z nami na usg, (u mnie nie był na żadnej wizycie a miałam ich 3, idzie teraz 2.10 na prenatalne) jak zobaczą na żywo tego maluszka jak się rusza, jak wygląda, to rozczuli ich to i trafi że wszystko jest w porządku a zagrożenie jest coraz mniejsze z biegiem ciąży i maluszek zdrowo się rozwija...
a Wy zabieracie swoich na USG?
Na szczescie lekarz powiedział żebym wozila ze sobą pendrive to będziemy nagrywać każde usg[emoji6]
Ja bym bardzo chciała. Ale mój panicznie się boi lekarzy. I nie ważne że to ginekolog i że jego nawet nie tknie. Po prostu obsesyjny strach przed jakimkolwiek lekarzem.
Na szczescie lekarz powiedział żebym wozila ze sobą pendrive to będziemy nagrywać każde usg[emoji6]
Tego nagrywania Ci bardzo zazdroszcze. U mnie nie ma takiej mozliwosci, pytalam. Moja rodzinka wrecz jest na mnie zla, ze chodze czesto na usg, boja sie ze to zaszkodzi dziecku. Niby szkodliwosci nie wykryto jednak sama sie nad tym zastanawiam
co do kłótni.. my w sierpniu mieliśmy pierwszą rocznicę ślubu dopiero, braliśmy konkordatowy ślub, czyli cywilny z kościelnym, nie ukrywam że kłótnie się zdarzają, no kurde sklamalabym mówiąc że nie.. ale myślę że jest o niebo lepiej, sam ślub czy na to wpłynął, ciężko powiedzieć, choć dla mnie zawsze to było dość ważne mimo że jestem młoda. ale napewno kupno mieszkania wprowadziło w naszym codziennym życiu harmonię i taką rodzinną atmosferę. znaliśmy się od 4 lat, praktycznie od początku mieszkaliśmy razem (tak tak głupio brzmi ale tak było, tak jakoś wyszło każdy spisywał na straty że różnica wieku, że się mało znamy, że powinno minąć trochę czasu do tego momentu, a jednak udało się nam i szczęśliwie dotrwalismy do dziś dzisiaj, żadne nie żałuje ) ale tułalismy się od kąta do kąta, wynajem pokoju, potem u jego rodziców, mieszkanie u wujka który zjeżdżal na mieszkanie co 2 miesiące na tydzień czasu, nie wspomnę że zawsze wtedy musieliśmy robić małą przeprowadzkę do rodziców.. męka straszna, potem znowu na rok u jego rodziców, a na końcu u mnie z moją rodziną..to był dopiero chaos. od października mieszkamy sami, adoptowalismy pięknego kocurka z fundacji i mimo tych burz które czasem jak to w życiu przychodzą, mieszkanie we 2 jest naszym najszczesliwszym okresem jak dotąd. urządzanie mieszkania, oszczędzanie daje dużo radości.. tak bardzo chcieliśmy się już wprowadzić że przez 2 dni tu byliśmy zanim prąd był na mieszkaniu. to dopiero warunki polowe.mielismy milion worków z rzeczami na ziemi, dwie komody i jeden materac na ziemi, nawet nie mieliśmy jak ładować telefonu. mimo wszystko byliśmy szczęśliwy bo sami @porcelana nie zastanawiaj się tylko pakuj i na swoje marsz ! uwierz że blat to nic!
Myślę że jakby było szkodliwe to by je ograniczali do minimum. Ja jestem w 9t i miałam już 3. Ale to chyba jedyny sposób że nas czasem uspokoić..nie wiem czy bym uwierzyła na słowo lekarzowi że jest wszystko dobrze. A jak sama zobaczę że maluch jest ok- to od razu wszystkie czarne myśli uciekająTego nagrywania Ci bardzo zazdroszcze. U mnie nie ma takiej mozliwosci, pytalam. Moja rodzinka wrecz jest na mnie zla, ze chodze czesto na usg, boja sie ze to zaszkodzi dziecku. Niby szkodliwosci nie wykryto jednak sama sie nad tym zastanawiam
A co do nagrywania to jednak zmiana lekarza przyniosła kilka pozytywnych i miłe zaskakujących drobiazgów. Np. Pierwszy raz w życiu dostalam opis usg z wszystkimi danymi dzieciaczka i moimi.
Ja bym bardzo chciała. Ale mój panicznie się boi lekarzy. I nie ważne że to ginekolog i że jego nawet nie tknie. Po prostu obsesyjny strach przed jakimkolwiek lekarzem.
Na szczescie lekarz powiedział żebym wozila ze sobą pendrive to będziemy nagrywać każde usg[emoji6]
super! w gabinecie czy w domu, może nawet lepiej w domu, bo nie trzeba hamować emocji, wiesz jak to facet przy lekarzu hehe )
Ja byłam tak zdesperowana że mieszkaliśmy w mieszkaniu w czasie remontu ( bo się więcej zrobi). Nie muszę chyba mówić jak uciążliwy jest remont ubikacji gdy w mieszkasz w tym mieszkaniu ... na szczęście hipermarket z toaletą 300 m dalej plus zejście z 4 piętra [emoji28] kurz pył bród wszędzie. Ale robota szła. Później wprowadziliśmy się na szybko. Bez kuchni. Ale żeby już u siebie.co do kłótni.. my w sierpniu mieliśmy pierwszą rocznicę ślubu dopiero, braliśmy konkordatowy ślub, czyli cywilny z kościelnym, nie ukrywam że kłótnie się zdarzają, no kurde sklamalabym mówiąc że nie.. ale myślę że jest o niebo lepiej, sam ślub czy na to wpłynął, ciężko powiedzieć, choć dla mnie zawsze to było dość ważne mimo że jestem młoda. ale napewno kupno mieszkania wprowadziło w naszym codziennym życiu harmonię i taką rodzinną atmosferę. znaliśmy się od 4 lat, praktycznie od początku mieszkaliśmy razem (tak tak głupio brzmi ale tak było, tak jakoś wyszło każdy spisywał na straty że różnica wieku, że się mało znamy, że powinno minąć trochę czasu do tego momentu, a jednak udało się nam i szczęśliwie dotrwalismy do dziś dzisiaj, żadne nie żałuje ) ale tułalismy się od kąta do kąta, wynajem pokoju, potem u jego rodziców, mieszkanie u wujka który zjeżdżal na mieszkanie co 2 miesiące na tydzień czasu, nie wspomnę że zawsze wtedy musieliśmy robić małą przeprowadzkę do rodziców.. męka straszna, potem znowu na rok u jego rodziców, a na końcu u mnie z moją rodziną..to był dopiero chaos. od października mieszkamy sami, adoptowalismy pięknego kocurka z fundacji i mimo tych burz które czasem jak to w życiu przychodzą, mieszkanie we 2 jest naszym najszczesliwszym okresem jak dotąd. urządzanie mieszkania, oszczędzanie daje dużo radości.. tak bardzo chcieliśmy się już wprowadzić że przez 2 dni tu byliśmy zanim prąd był na mieszkaniu. to dopiero warunki polowe.mielismy milion worków z rzeczami na ziemi, dwie komody i jeden materac na ziemi, nawet nie mieliśmy jak ładować telefonu. mimo wszystko byliśmy szczęśliwy bo sami @porcelana nie zastanawiaj się tylko pakuj i na swoje marsz ! uwierz że blat to nic!
Ja byłam tak zdesperowana że mieszkaliśmy w mieszkaniu w czasie remontu ( bo się więcej zrobi). Nie muszę chyba mówić jak uciążliwy jest remont ubikacji gdy w mieszkasz w tym mieszkaniu ... na szczęście hipermarket z toaletą 300 m dalej plus zejście z 4 piętra [emoji28] kurz pył bród wszędzie. Ale robota szła. Później wprowadziliśmy się na szybko. Bez kuchni. Ale żeby już u siebie.
i o tym właśnie mówię !
wszystko da się zrobić tylko trzeba chcieć.. my z miesiąca na miesiąc dokupowalismy coś do mieszkania, aby nie pchać się w pożyczki na jego urządzanie tylko co wypłata to coś zawsze upolowaliśmy. i teraz proszę się nie śmiać, ale rok prawie a my zamiast kuchni mamy lodówkę, szafkę zlewozmywakowa, kuchenkę i zamiast całej reszty - stolik z poprzedniego mieszkania który służy za wszystko na nim są poukładane sztućce, deska, mikrofala.. kuchnie zostawiliśmy na koniec bo wiadomo że to zawsze największy wydatek. no ale ze względu na sytuację to w okolice nowego roku musowo już trzeba będzie się zdecydować bo z dzieciatkiem to już inna sprawa. więc pichcąc w polowej kuchni śmiało mogę powiedzieć że wszystko jest do zrobienia
reklama
N
Natuś_ka
Gość
Moj chodzi wszędzie na wszystko jeśli tylko może. Przy porodzie był od samego poczatku do końca, ze szpitala pojechał raz do domu sie okompac a tak to siedział z nami dzien i noc wiec zabieram go wszędzie bo on również wszystko przeżywa jak ja a czasami jeszcze bardziejdoszłam do końca rozmów, udało się
widzę że u każdej z Was która straciła ciąże jest tak samo. u mnie mąż również teraz jest ostrozniejszy. również była kłótnia że 'on się nie cieszy tak samo jak ja, on się wogole nie przejmuje'.. ale fakt faktem że nie powinnyśmy mieć do nich to żalu. faceci z natury mają zupełnie inne podejście niż kobiety, pozatym to u nas zachodzą zmiany, póki co oni są takimi obserwatorami i dlatego ich nie fascynuje tak jak nas, ja naprzyklad codziennie czytam jakieś nowinki co się dzieje w tym tygodniu, czytam artykuły, przeglądam internet, i poprostu się jaram że wkoncu się udało. im dalej tym już mniej boję się kolejnego poronienia, ale obiektywnie patrząc - dobrze ze mają na początku taką ostrożność w razie w, myślę że to jest ich obrona przed ewentualnym kolejnym rozczarowaniem.
jestem pewna że idąc z nami na usg, (u mnie nie był na żadnej wizycie a miałam ich 3, idzie teraz 2.10 na prenatalne) jak zobaczą na żywo tego maluszka jak się rusza, jak wygląda, to rozczuli ich to i trafi że wszystko jest w porządku a zagrożenie jest coraz mniejsze z biegiem ciąży i maluszek zdrowo się rozwija...
a Wy zabieracie swoich na USG?
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 27 tys
- Wyświetleń
- 1M
1
- Odpowiedzi
- 21 tys
- Wyświetleń
- 815 tys
Podziel się: