reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kwietniowe mamy 2019

reklama
Dzień dobry wszystkim :)
Mieliśmy czekać z ogłoszeniem do 12 tygodnia, ale nie mogliśmy wytrzymać i zrobiliśmy to wczoraj 10t2d. Mój tata zachwycony, nawet miał łzy w oczach, mama trochę mniej zadowolona bo boi się o moją pracę ( pracuję w szkole rok i dopiero 2 tyg temu podpisałam umowę ma czas nieokreślony). Teściowie byli w dużym szoku, ale bardzo pozytywnie to przyjęli. Najbardziej cieszyły się siostry mojego męża.
Na zdjęciu body, w którym córka przekazała wiadomość :p
IMG_1678.JPG
 

Załączniki

  • IMG_1678.JPG
    IMG_1678.JPG
    282 KB · Wyświetleń: 495
Ja narazie na urlopie ale w sobotę wracam do pracy. Czuje się ok, pije właśnie kawke ...pozwalam sobie na jedną dziennie. Ogólnie nie mam zachcianek jak w pierwszej ciąży wciąż byłam głodna lody magnum 3 dziennie. Teraz nie mogę się zdecydować co bym zjadła na owoce też nie mam ochoty.
 
Muszę się komuś wygadać... Mamy ostatnio z Narzeczonym tak słaby czas, że już powoli zaczynam być obojętna i zrezygnowana. Nawet nie wiem kiedy się to zaczęło. Myślę, że gdyby nie to, że wykańczamy dom na którym zęby zjedliśmy i to, że jestem w ciąży, to byśmy sobie przerwę od siebie zrobili na jakiś czas. Nie dogadujemy się, jest zupełnie inaczej niż kiedyś. Tak się do siebie fatalnie odnosimy w nerwach, że potem jak o tym myślę to aż mi wstyd. Nie wiem czy to jest wina ciągłego stresu i napięcia związanego z domem, czy po prostu dosięgnął nas kryzys po 5 latach. Albo kumulacja dwa w jednym. Budowa się już ciągnie ponad 2 lata, jesteśmy już tak blisko końca od kilku miesięcy, ale nie możemy dobrnac głównie ze względów finansowych chociaż ja bardzo dobrze zarabiam a Narzeczony ma swój też dobrze prosperujacy biznes. Lecimy od wydatku do wydatku. Nie pamiętam kiedy ostatnio sobie coś kupiłam. Środek domu w 90% wykończony, a na działce wygląda jak na zlomowisku. I to jeszcze trochę potrwa... On ucieka w swoje tematy, spotyka się z kumplami. A co ze mną? Nie chce żeby to zabrzmiało zle, ale wiecie, że w naszym stanie nie da się tak totalnie odprężyć- w sensie odciąć się psychicznie, "rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady" [emoji39]. Mi zawsze w takich sytuacjach też pomagało wyjście z koleżankami na drinka, a teraz mnie takie wyjścia męczą jak nie mogę sobie na wszystko pozwalać. Po dwóch godzinach zaczynam ziewać, wracam do domu i dalej rozmyślam. Nie żebym narzekała, bo głupia nie jestem i wiem z czym ciąża się wiążę i jestem przeszczęśliwa, że jestem w ciąży. Po porostu wiem, że teraz jedyne co mnie odpręża to spokój, którego nie mam. Zamiast tego to ja tylko rozmyślam i chodzę smutna. Bez czystej od myśli głowy ja się nawet nie potrafię na książce czy głupim serialu skupić.
Ja jestem bardzo ugodowa, jak kiedyś się klocilismy, to ja nie traciłam czasu na obrażanie się i kilkudniowego focha. Po kilku godzinach doprowadzalam do tego, że już było super. A teraz mi się nawet nie chce z nim dogadywać i rozmawiac... Wolę wyjść, wziąć auto i po prostu zniknac. Tak właśnie zrobiłam teraz, a On został w domu i nawet nie wiem co robi.
Powiedzcie mi, że jak się w koncu przeprowadzimy, to będzie lepiej. Błagam... K kocham nad życie i oprócz tego, że jest moim Narzeczonym, to jest przede wszystkim moim najlepszym przyjacielem. I wiem, że on też się nie chce tak kłócić, ale nie możemy tego przeskoczyć coś ostatnio...
To nie jest tak, że non stop jest źle. Są też fajne i normalne chwile, no ale to te złe to wszystko momentalnie psują, przytłaczaja i niszczą do tego stopnia, że tamte dobre nabierają małego znaczenia.
 
Ostatnia edycja:
Muszę się komuś wygadać... Mamy ostatnio z Narzeczonym tak słaby czas, że już powoli zaczynam być obojętna i zrezygnowana. Nawet nie wiem kiedy się to zaczęło. Myślę, że gdyby nie to, że wykańczamy dom na którym zęby zjedliśmy i to, że jestem w ciąży, to byśmy sobie przerwę od siebie zrobili na jakiś czas. Nie dogadujemy się, jest zupełnie inaczej niż kiedyś. Tak się do siebie fatalnie odnosimy w nerwach, że potem jak o tym myślę to aż mi wstyd. Nie wiem czy to jest wina ciągłego stresu i napięcia związanego z domem, czy po prostu dosięgnął nas kryzys po 5 latach. Albo kumulacja dwa w jednym. Budowa się już ciągnie ponad 2 lata, jesteśmy już tak blisko końca od kilku miesięcy, ale nie możemy dobrnac głównie ze względów finansowych chociaż ja bardzo dobrze zarabiam a Narzeczony ma swój też dobrze prosperujacy biznes. Lecimy od wydatku do wydatku. Nie pamiętam kiedy ostatnio sobie coś kupiłam. Środek domu w 90% wykończony, a na działce wygląda jak na zlomowisku. I to jeszcze trochę potrwa... On ucieka w swoje tematy, spotyka się z kumplami. A co ze mną? Nie chce żeby to zabrzmiało zle, ale wiecie, że w naszym stanie nie da się tak totalnie odprężyć- w sensie odciąć się psychicznie, "rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady" [emoji39]. Mi zawsze w takich sytuacjach też pomagało wyjście z koleżankami na drinka, a teraz mnie takie wyjścia męczą jak nie mogę sobie na wszystko pozwalać. Po dwóch godzinach zaczynam ziewać, wracam do domu i dalej rozmyślam. Nie żebym narzekała, bo głupia nie jestem i wiem z czym ciąża się wiążę i jestem przeszczęśliwa, że jestem w ciąży. Po porostu wiem, że teraz jedyne co mnie odpręża to spokój, którego nie mam. Zamiast tego to ja tylko rozmyślam i chodzę smutna. Bez czystej od myśli głowy ja się nawet nie potrafię na książce czy głupim serialu skupić.
Ja jestem bardzo ugodowa, jak kiedyś się klocilismy, to ja nie traciłam czasu na obrażanie się i kilkudniowego focha. Po kilku godzinach doprowadzalam do tego, że już było super. A teraz mi się nawet nie chce z nim dogadywać i rozmawiac... Wolę wyjść, wziąć auto i po prostu zniknac. Tak właśnie zrobiłam teraz, a On został w domu i nawet nie wiem co robi.
Powiedzcie mi, że jak się w koncu przeprowadzimy, to będzie lepiej. Błagam... K kocham nad życie i oprócz tego, że jest moim Narzeczonym, to jest przede wszystkim moim najlepszym przyjacielem. I wiem, że on też się nie chce tak kłócić, ale nie możemy tego przeskoczyć coś ostatnio...
To nie jest tak, że non stop jest źle. Są też fajne i normalne chwile, no ale to te złe to wszystko momentalnie psują, przytłaczaja i niszczą do tego stopnia, że tamte dobre nabierają małego znaczenia.
Mysle, ze wykanczanie domu jest glownym powodem tutaj. A to, ze rzadza teraz Toba hormony na pewno nie pomaga. Innym ciezarnym chce sie plakac z byle powodu, to co dopiero gdy ma prawdziwe zmartwienia na glowie. Nawet nie moge tego porownac do tego jak mysmy wykanczali mieszkanie, bo trwalo to 4 miesiace, nie zdazylismy sie az tak bardzo nameczyc. Prawdopodobnie jal wejdziesz w 2 trymestr sprawy sie polepsza. A juz sie tam przeprowadziliacie?
 
Muszę się komuś wygadać... Mamy ostatnio z Narzeczonym tak słaby czas, że już powoli zaczynam być obojętna i zrezygnowana. Nawet nie wiem kiedy się to zaczęło. Myślę, że gdyby nie to, że wykańczamy dom na którym zęby zjedliśmy i to, że jestem w ciąży, to byśmy sobie przerwę od siebie zrobili na jakiś czas. Nie dogadujemy się, jest zupełnie inaczej niż kiedyś. Tak się do siebie fatalnie odnosimy w nerwach, że potem jak o tym myślę to aż mi wstyd. Nie wiem czy to jest wina ciągłego stresu i napięcia związanego z domem, czy po prostu dosięgnął nas kryzys po 5 latach. Albo kumulacja dwa w jednym. Budowa się już ciągnie ponad 2 lata, jesteśmy już tak blisko końca od kilku miesięcy, ale nie możemy dobrnac głównie ze względów finansowych chociaż ja bardzo dobrze zarabiam a Narzeczony ma swój też dobrze prosperujacy biznes. Lecimy od wydatku do wydatku. Nie pamiętam kiedy ostatnio sobie coś kupiłam. Środek domu w 90% wykończony, a na działce wygląda jak na zlomowisku. I to jeszcze trochę potrwa... On ucieka w swoje tematy, spotyka się z kumplami. A co ze mną? Nie chce żeby to zabrzmiało zle, ale wiecie, że w naszym stanie nie da się tak totalnie odprężyć- w sensie odciąć się psychicznie, "rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady" [emoji39]. Mi zawsze w takich sytuacjach też pomagało wyjście z koleżankami na drinka, a teraz mnie takie wyjścia męczą jak nie mogę sobie na wszystko pozwalać. Po dwóch godzinach zaczynam ziewać, wracam do domu i dalej rozmyślam. Nie żebym narzekała, bo głupia nie jestem i wiem z czym ciąża się wiążę i jestem przeszczęśliwa, że jestem w ciąży. Po porostu wiem, że teraz jedyne co mnie odpręża to spokój, którego nie mam. Zamiast tego to ja tylko rozmyślam i chodzę smutna. Bez czystej od myśli głowy ja się nawet nie potrafię na książce czy głupim serialu skupić.
Ja jestem bardzo ugodowa, jak kiedyś się klocilismy, to ja nie traciłam czasu na obrażanie się i kilkudniowego focha. Po kilku godzinach doprowadzalam do tego, że już było super. A teraz mi się nawet nie chce z nim dogadywać i rozmawiac... Wolę wyjść, wziąć auto i po prostu zniknac. Tak właśnie zrobiłam teraz, a On został w domu i nawet nie wiem co robi.
Powiedzcie mi, że jak się w koncu przeprowadzimy, to będzie lepiej. Błagam... K kocham nad życie i oprócz tego, że jest moim Narzeczonym, to jest przede wszystkim moim najlepszym przyjacielem. I wiem, że on też się nie chce tak kłócić, ale nie możemy tego przeskoczyć coś ostatnio...
To nie jest tak, że non stop jest źle. Są też fajne i normalne chwile, no ale to te złe to wszystko momentalnie psują, przytłaczaja i niszczą do tego stopnia, że tamte dobre nabierają małego znaczenia.

Moja droga ,udowodniono wręcz naukowo że wszelkie remonty ,budowy domu itp sprawiają że ludziom totalnie puszczają nerwy. Jesteście dwiema odrębnymi jednostkami i takie sytuacje się po prostu zdarzają... Mowie ci to ja mężatka z 10 letnim stażem ;) wszędzie zdarzają się lepsze i gorsze okresy..czasem dłuższe,czasem krótsze. Ciąża pobudziła dodatkowo hormony wszechobecnego wkurwa... Tak bywa. Nie zadręczaj się, a wręcz zajmij sie teraz sobą. postaraj sie tyle nie myśleć--zwyczajnie ... Potrzebujesz tego. Takie kryzysy sie zdarzają... Owszem rozbijają trochę pieknie ułożoną codzicodzie, ale później zbliżają jeszcze bardziej. Taki jest moje zdanie . Głowa do góry! :)

Ps.a czemu by faktycznie nie rzucić wszystkiego i odetchnąć gdzieś w oddali (nawet niewielkiej). Rob to póki możesz...
 
Mysle, ze wykanczanie domu jest glownym powodem tutaj. A to, ze rzadza teraz Toba hormony na pewno nie pomaga. Innym ciezarnym chce sie plakac z byle powodu, to co dopiero gdy ma prawdziwe zmartwienia na glowie. Nawet nie moge tego porownac do tego jak mysmy wykanczali mieszkanie, bo trwalo to 4 miesiace, nie zdazylismy sie az tak bardzo nameczyc. Prawdopodobnie jal wejdziesz w 2 trymestr sprawy sie polepsza. A juz sie tam przeprowadziliacie?
14 września przyjedzie blat do kuchni i to już będzie ostateczny moment kiedy będziemy mogli się wprowadzić. Cała reszta prawie gotowa i teraz na maxa musimy cisnąć te dwa tygodnie.
Na czas budowy zamieszkalismy z K rodzicami. Niestety w międzyczasie zmarł nagle K Tata, Mama się zrobiła bardzo toksyczna, że już jej unikam chociaż kiedyś się mega dogadywalysmy, a na dodatek niedawno wprowadziła się do K brata jego 19letnia dziewczyna i się zrobiło jak w akademiku. Atmosfera stopniowo gestniala do tego momentu, że teraz jest napięta jak baranie jaja i jak my się stamtąd nie wyprowadzimy jak najszybciej to się wszystko posypie w pizdu, za przeproszeniem...
Ja jestem wdzięczna za to, że gdzieś w genach otrzymałam giga pokłady cierpliwości i wyrozumiałości. Hormony teraz je pewnie osłabiły o połowę, ale i tak się jeszcze trzymam.
Teraz muszę tylko zrobić wszystko żeby w tym ciężkim czasie zapanować nad przeprowadzką i nad tym żeby się mój związek nie rozwalil. Potem będzie z górki. Oby...
 
Dzień dobry wszystkim :)
Mieliśmy czekać z ogłoszeniem do 12 tygodnia, ale nie mogliśmy wytrzymać i zrobiliśmy to wczoraj 10t2d. Mój tata zachwycony, nawet miał łzy w oczach, mama trochę mniej zadowolona bo boi się o moją pracę ( pracuję w szkole rok i dopiero 2 tyg temu podpisałam umowę ma czas nieokreślony). Teściowie byli w dużym szoku, ale bardzo pozytywnie to przyjęli. Najbardziej cieszyły się siostry mojego męża.
Na zdjęciu body, w którym córka przekazała wiadomość :p
Zobacz załącznik 893975

Świetny pomysł:) też od kilku dni szukam koszulki z napisem starszy brat :) tylko jeszcze nie wiem jak to rozegrać. Młody ma dopiero 5 lat i nie chciałam za wcześnie mu mówić.. a w przypadku akcji z koszulka najpierw musimy jemu uświadomić że rodzinka się powiększy itp... [emoji1]

Dziewczyny nie zbyt często piszę, ale z Waszymi wpisami jestem na bieżąco. Myśle ze po 11/09 czyli po pierwszej wizycie będę się częściej udzielać [emoji1]
 
Moja droga ,udowodniono wręcz naukowo że wszelkie remonty ,budowy domu itp sprawiają że ludziom totalnie puszczają nerwy. Jesteście dwiema odrębnymi jednostkami i takie sytuacje się po prostu zdarzają... Mowie ci to ja mężatka z 10 letnim stażem ;) wszędzie zdarzają się lepsze i gorsze okresy..czasem dłuższe,czasem krótsze. Ciąża pobudziła dodatkowo hormony wszechobecnego wkurwa... Tak bywa. Nie zadręczaj się, a wręcz zajmij sie teraz sobą. postaraj sie tyle nie myśleć--zwyczajnie ... Potrzebujesz tego. Takie kryzysy sie zdarzają... Owszem rozbijają trochę pieknie ułożoną codzicodzie, ale później zbliżają jeszcze bardziej. Taki jest moje zdanie . Głowa do góry! :)

Ps.a czemu by faktycznie nie rzucić wszystkiego i odetchnąć gdzieś w oddali (nawet niewielkiej). Rob to póki możesz...
No to mnie trochę uspokoiłaś... Tylko, że u nas jeszcze nigdy nie było tak źle i chyba dlatego nie umiem tych myśli oswoić. Krótko przed tym jak się dowiedziałam o ciąży byliśmy w górach na 5 dni chociaż szkoda nam było i czasu i pieniędzy, ale stwierdziliśmy, że zasługujemy. Reset głowy na 100%. Wróciliśmy, pojechaliśmy na budowę i kubeł zimnej wody w postaci rzeczywistości na samym wejściu [emoji39]
 
reklama
Muszę się komuś wygadać... Mamy ostatnio z Narzeczonym tak słaby czas, że już powoli zaczynam być obojętna i zrezygnowana. Nawet nie wiem kiedy się to zaczęło. Myślę, że gdyby nie to, że wykańczamy dom na którym zęby zjedliśmy i to, że jestem w ciąży, to byśmy sobie przerwę od siebie zrobili na jakiś czas. Nie dogadujemy się, jest zupełnie inaczej niż kiedyś. Tak się do siebie fatalnie odnosimy w nerwach, że potem jak o tym myślę to aż mi wstyd. Nie wiem czy to jest wina ciągłego stresu i napięcia związanego z domem, czy po prostu dosięgnął nas kryzys po 5 latach. Albo kumulacja dwa w jednym. Budowa się już ciągnie ponad 2 lata, jesteśmy już tak blisko końca od kilku miesięcy, ale nie możemy dobrnac głównie ze względów finansowych chociaż ja bardzo dobrze zarabiam a Narzeczony ma swój też dobrze prosperujacy biznes. Lecimy od wydatku do wydatku. Nie pamiętam kiedy ostatnio sobie coś kupiłam. Środek domu w 90% wykończony, a na działce wygląda jak na zlomowisku. I to jeszcze trochę potrwa... On ucieka w swoje tematy, spotyka się z kumplami. A co ze mną? Nie chce żeby to zabrzmiało zle, ale wiecie, że w naszym stanie nie da się tak totalnie odprężyć- w sensie odciąć się psychicznie, "rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady" [emoji39]. Mi zawsze w takich sytuacjach też pomagało wyjście z koleżankami na drinka, a teraz mnie takie wyjścia męczą jak nie mogę sobie na wszystko pozwalać. Po dwóch godzinach zaczynam ziewać, wracam do domu i dalej rozmyślam. Nie żebym narzekała, bo głupia nie jestem i wiem z czym ciąża się wiążę i jestem przeszczęśliwa, że jestem w ciąży. Po porostu wiem, że teraz jedyne co mnie odpręża to spokój, którego nie mam. Zamiast tego to ja tylko rozmyślam i chodzę smutna. Bez czystej od myśli głowy ja się nawet nie potrafię na książce czy głupim serialu skupić.
Ja jestem bardzo ugodowa, jak kiedyś się klocilismy, to ja nie traciłam czasu na obrażanie się i kilkudniowego focha. Po kilku godzinach doprowadzalam do tego, że już było super. A teraz mi się nawet nie chce z nim dogadywać i rozmawiac... Wolę wyjść, wziąć auto i po prostu zniknac. Tak właśnie zrobiłam teraz, a On został w domu i nawet nie wiem co robi.
Powiedzcie mi, że jak się w koncu przeprowadzimy, to będzie lepiej. Błagam... K kocham nad życie i oprócz tego, że jest moim Narzeczonym, to jest przede wszystkim moim najlepszym przyjacielem. I wiem, że on też się nie chce tak kłócić, ale nie możemy tego przeskoczyć coś ostatnio...
To nie jest tak, że non stop jest źle. Są też fajne i normalne chwile, no ale to te złe to wszystko momentalnie psują, przytłaczaja i niszczą do tego stopnia, że tamte dobre nabierają małego znaczenia.
Po przeczytaniu Twojego postu od razu przypomniała mi się sytuacja z poczatku ciąży z synem, byliśmy z mężem dopiero dwa miesiąca po ślubie, szukaliśmy mieszkania do kupienia, zalatwialisnlmy kredyt plus byłam już na zwolnieniu w pracy więc wiązało się to z mnóstwem czasu wolnego na rozmyślanie i analizowanie każdej decyzji. Niestety hormony ciążowe w takich stresujacych sytuacjach nie pomagają. Ja w ogóle pamiętam że ciąża to był ciężki czas dla mojego męża bo humorki miałam straszne.
Do końca nie byłam pewna decyzji o kupnie właśnie tego mieszkania i do momentu przeprowadzki zadreczalam się czy to dobry wybor. Dzisiaj z biegiem czasu wiem że decyzja która wtedy podjęliśmy była najlepsza i niczego nie żałuję. A jeśli chodzi o napięte relacje z narzeczonym to moja rada będzie banalna musicie się wyciszyc i spędzić trochę czasu razem, jak nie da rady jechać w Bieszczadu to polecam okoliczne jezioro na weekend albo nawet wyjście na wspólną kolacje plus długi spacer, dla naszego małżeństwa czas tylko we dwoje na neutralnym gruncie zawsze działał cuda ;)
 
Do góry