dzien dobry, ciezaroweczki!
anawoj, ja tez Ciebie podziwiam, a raczej gratuluje odwagi i sily. jestes wielka. i to nie tylko dlatego, ze nie pozwolilas sie bic - ale dlatego, ze sama z trojka malenstw potrafilas uwierzyc i zawalczyc o to, by miec spokojny i bezpieczny dom. tylu kobietom z jednym nawet dzieckiem pietrza sie w glowie problemy - a bo skad pieniadze, a kto mi pomoze, a jak dzieci bez ojca... a to wlasnie wszystko gowno prawda (sorry za wyrazenie, ale nieraz trzeba dosadnie)! dzieciom glownie potrzebna jest milosc i BEZPIECZENSTWO!
i jak ja slysze takie gadanie to nie moge z nerwow - mam w rodzinie podobna sytuacje, ale ta osoba nie uwierzy nigdy w siebie na tyle, by zawalczyc o szczescie swoje i dzieci. i tkwi w tym bagnie, w tym syfie, tej paranoidalnej beznadziei, bo wydaje jej sie, ze bez meza to ona bedzie zawsze sama, biedna, nieszczesliwa i jeszcze te dzieci bez ojca... nie, nie moge. szok. GRATULUJE, anawojku, a jak bysmy sie zobaczyly, to wysciskalabym cie z calych sil. BRAWO!
u mnie tez niepoukladane wszystko - i tym bardziej to dowod na to, ze kiedy pojawia sie dziecko, to wszystkie problemy znajduja rozwiazanie :-)
tez sie podziele krotka historia swojego zycia, hehe ;-) po liceum, szczesliwie zakochana w D., wyjechalam razem z nim na studia do Francji, zaszlam pod koniec 1 roku w pierwsza ciaze. na poczatku strach, potem mega szczescie, potem wielki bol... wrocilismy do Polski, bo bezduszne traktowanie za granica, gdzie pozbawieni bylismy rodziny, bylo zbyt trudnym doswiadczeniem. potem rok niemal meczarnie psychiczne, ale w koncu decyzja o kolejnych staraniach o dzidzie. mielismy juz mieszkanko malutkie, bylismy przeszczesliwi, chociaz nadal studiowalismy - ja polonistyke, D. stosunki miedzynarodowe; w miedzyczasie D. wkrecal sie powoli w biznes zabawkowy (rodzice jego maja hurtownie zabawek). zalozylismy wlasna firme, na poczatku ciezko nam szlo, ja z wielkim brzuchem stalam na poczcie i nadawalam paczki, ktore wczesniej razem pakowalismy (byl grudzien i szczyt sezonu, codziennie 40-60 paczek, pol nocy nam zajmowalo wszystko, a ja mialam termin na 18 grudnia ;-) ). urodzilam Filipka po skonczeniu sprzedazy grudniowej ;-) 21 grudnia. rok pozniej zmienilismy mieszkanie na wieksze, Maksia urodzilam juz 'na nowym', a w miedzyczasie studiowalam, z dziekankami jakos ciagnelam dzienne studia. ale wyszlo na to, ze dopiero w tym roku skonczylam licencjat ;-) i chociaz w liceum studia byly moim priorytetem....... to teraz wiem, ze to bzdura. najwazniejsza jest rodzina, moje dzieciaczki, a to trzecie tylko mi to udowadnia :-)
a firma sie rozwija pieknie, teraz w grudniu, raptem 4 sezon, robimy 500-600 paczek dziennie :-) i dzieciaczki, nawet trojka, nawet studia robione w miedzyczasie, mimochodem... nigdy nam nie przeszkodzily w realizacji planow.
i tym, ktore czekaja, az los sam im zesle cos z nieba... zeby sie zabraly zwawo do roboty :-) w sensie, walczyc o mieszkanko, teraz taki dol i mieszkania naprawde sa duzo tansze, warto kupowac! nawet najmniejsze, ale wlasne! bo... zeby cos moglo sie zdarzyc... trzeba marzyc :-) jak spiewala Lipnicka :-)