Ostatnio denerwują mnie weekendy...
W tygodniu jakoś znoszę to, że muszę leżeć, ale w weekend to mnie trafia- czuję się bezwartościowa...mój mąż od rana na nogach: zakupy, poczta, rozbieranie choinki i chowanie świątecznych dekoracji, potem jeszcze czeka go obiad i ogólne cotygodniowe sprzątanie mieszkania. Pewnie siądzie wieczorem. A ja tylko leżę...on nic nie mowi, nie skarży się, ale mi to po prostu przeszkadza. Wiem, że jako taki porządek musi byc, bo gdyby on to olał, to utonęlibyśmy w brudzie, ale męczy mnie, że wszystko jest na jego głowie. A ja jak wstanę na chwilę to od razu brzusio się spina...
heh ciekawe że zanim zaszłam w ciążę też tyle robiłam i nikomu nie było głupio.... wy pewnie też tyle się nabiegałyście, nie mówiąc już o anawoj!!
mitaginka może to jego pierwsze i ostatnie szalenstwo tego typu w zyciu a Ciebie to czeka na co dzień potem z dzidzią i do pracy i ugotować i posprzątać i poprać i poprasować!! czemu Ty go żałujesz przynajmniej doceni ile trudu my na codzień musimy wkładać. hihi no chyba że jesteśmy w ciąży i musimy się oszczędzać
pozdro dla super męża