hej dziewuszki
jakoś nie moge się ogarnąć po świątecznej podróży. jednak te 1100km ( w sumie) to całkiem sporo w tym stanie. wiem, że było to ryzykowne, ale moja babcia ma 82lata, a dziadek 81 i już coraz gorzej funkcjonują( na szczęście mieszkają z dwoma córkami). bardzo chciałam spędzić z nimi te święta. na szczęście udało się.
brzuch notorycznie mi twardnieje, chyba zacznę reguralnie brać nospę, wizytę mam za tydzień, zobaczymy jak kawaler rośnie. wydaje mi się, że jest naprawdę duży, wnioskuję po tym jak mocno mnie kopie i jak brzuch faluje, gdy się obraca, cyrkowiec jeden
w tym roku zostaliśmy zasypani górą prezentów, moje ciotki pobiły wszelkie rekordy. dostałam garnki, piżamkę ( to od Pawełka) worek słodyczy, termofor pingwinka
, komplet sztućców na 12 osób, dzieci klocki, ubrania, jakieś zabawki, gadającą papugę ( na baterie) no i trochę kasy - na powrót do domu. ehh, fajnie mieć taką rodzinkę.
gwoli wyjaśnienia, siostry mojej mamy nie mają własnych rodzin, dobiegają już 50 -tki, a wciąż panienki. dlatego ja jako chrześnica starszej z nich, całe życie mam dobrze.
oczywiście z moimi rodzicami nie widziałam się w święta, bo woleli w Warszawie siedzieć, zamiast odwiedzić kogokolwiek, lub też zaprosić do siebie. cóż, taki ich urok.
nie mam teściowej, a i teścia od 1,5 roku nie widziałam, ale moja własna matka dostarcza mi wystarczającej dawki przeżyć