hej babeczki
u nas mily weekend, az sie nawet nie chcialo kompa wlaczac. w sobote odbebnilismy wszystkie zapowiedziane atrakcje
z minusow - na zakupach Felek nagle dostal takiego ataku kaszlu, ze mialam sie za wyrodna matke, co chore dziecko ciaga po sklepach. ale on ma katar doslownie odkad sie swieta skonczyly i juz mi sie wydawalo, ze ozdrowial calkiem. tzn katarek lekki ma, ale kaszlu nie praktycznie. no ale od soboty powtorka z rozrywki, znowu inhalacje itp. zreszta Maks tez w domu, bo tez w sobote wieczorem nagle 37 z hakiem i mega kaszel. wczoraj tez niedomagal, ale temp juz nie ma, kaszel przechodzi i moze jutro pojdzie do pkola.. heheh
ale wczoraj zostawilam "chorego" Felka (byscie widzialy, jak to on na chorego wyglada
) z mama i pojechalismy z moim tata, D i chlopcami na WOSP (Maksia tez wzielam, choc troche przeziebiony, no ale jedyna taka okazja w roku, zeby im pokazac, jak mozna sie fajnie bawic ku dobrej sprawie) :-) sa koncerty, aukcje i inne takie loterie
przytargalismy 3 worki fantow z losow (nic sie nie udalo wylicytowac, to kupilismy mase losow
a co, dzieci mialy przynajmniej mega frajde z ich wyciagania i sprawdzania, jaka nagroda w srodku). czailam sie na ekspres do kawy
ale nie udalo sie :-(
ale koszulki wospowe maja
strasznie lubie ten dzien, takie uczucie polaczenia ponad podzialami - cudowne :-) prawdziwie swiateczny cud!!!
no i bylismy tez na Swiatelku do Nieba - chlopaki na 'opa' u taty i dziadka i byli zachwyceni 'mamo, ja juz sie wcale nie balem"
a wczesniej poszlismy na obiad do resteuracji moich rodzicow i jako ze daaaawno tam nie bylam na spokojnie (jak cos to przelotem z dzieciarnia, masakra zawsze i spokojnie sie nie da zjesc i posmakowac tego co sie je, tylko sie lyka), to sie TAK obzarlam, ze kosmos!!! mialam brzuch jak w ciazy!!! i to widocznej!!! a jak na zlosc ubralam obcisly sweter
brrr caly wieczor musialam wciagac bebzon.
musze konczyc, Felek marudzi
spiacy krolewicz.