Doczytałam Was uffffffff
A ja dziś troszku wrażeń miałam, wylądowałam nawet na IP ale od początku. Pojechałam na wizyte z mamcią bo mężulina naprawiał z tatą samochód. Wizyta udana :-) maluszek waży ok 3300 (+/-20%), główka już niziutko bardzo. No i ten pessar miałam ściągany, uczucie nieprzyjemne ale strasznie się cieszę że już nie jestem 'zakorkowana' - teraz w każdej chwili może się zacząć, ale mogę i przenosić (słowa gin) - zaleciła nam sexik:-). Wyniki badań mi się polepszyły, mam tylko leciutka anemię :-) Przepływy OK, tylko trochę mi się obniżył poziom wód płodowych, gdybym przez najbliższe kilka dni czuła coś bardziej 'mokro' to obowiązkowo na IP. Podsumowując wizyta ok, mam nadzieje że ostatnia. Profilaktycznie umówiłam się na 19-go (mój termin) i potem się okaże co dalej - tyle wiem, że gdyby się nie ruszyło to max 6 dni po terminie (w moim przypadku w wielkanocny poniedziałek obowiązkowo do szpitala zostanę przyjęta) ale ja mam nadzieje że to kwestia kilku dni ...
Jak przyjechałam po wizycie, opowiedziałam mężuli w skrócie co i jak, nawet nie zdążyłam się przebrać a mężulina mi tu przylatuje z zakrwawioną całą ręką - się okazało że przy wymianie czegośtam w aucie ręka mu ujechała i przeciął palucha ale tak głęboko że kość widziałam
fuj fuj fuj!!!! No i pojechaliśmy szybko do szpitala, na IP wszystkie oczęta skierowane w pierwszej kolejności na mnie i mój brzuch
a tu mężula z paluchem wyskakuje - poszyli go i patyczkiem usztywnili i przez tydzień mam mężule w domu na L4:-) ja to się cieszę (nie że krzywde sobie zrobił:-) ale mam go teraz 24h/dobę to mogę rodzić
ZMykam spać, ledwo co patrze
aha, gratuluje pozostałym dziołszom pomyślnych wieści wizytowch:-)
pa