aknovi, mam to samo, idealnie okreslilas, jakby sie chcial wydostac przez zamkniete drzwi ;-) niesamowite uczucie, w poprzednich ciazach ani razu go nie zaznalam. az autentycznie mi go zal, ze jeszcze musi siedziec w srodku, taki poskrecany bidul. on byl cala ciaze bardzo ruchliwy, bardziej od chlopcow, wiec pewnie to stad :-) malej zabie skonczylo sie miejsce i teraz cuduje, gdzie jeszcze kawalek sie da uszczknac z mamy brzucha ;-)
probuje dzwonic do swojego gina, poradze sie go a propos leku, a co mam to wiem, zapalenie zatok, po raz setny w zyciu zapewne. i na to pewnie dostalabym zwykle antybiotyk bez mrugniecia okeim, co z tego - jak lekarz zobaczy babe z brzuchem to mu zolc zalewa mozgownice i zdolny jest wykrztusic tylko 'witaminki, herbata z cytryna i paracetamol' i miete wachac na udroznienie nosa ;-) nie, no smiac mi sie chce, wiec chyba nie jest tak zle ;-)
jak sie nie dodzwonie do gina to smigne moze do lekarza, ale troche chyba bez sensu, wyjde z domu, w przychodni uswiadcze 20 nowych wirusow i w ogole bedzie cyrk. cholera jasna. ze tez nie moglo mnie naprawde oszczedzic, odchorowalam swoje juz w tej ciazy czy nie w koncu!????
mala mysz, o, skad ja to znam! po fiolku wszystko oddalam bardzo dobrej znajomej, ktora wiedzac, ze w ciazy jestem z Masiem myslala - i byla wielce zdziwiona, jak sie okazalo inaczej - ze mi te rzeczy nie sa juz potrzebne!!! no niezla jazda, 2 mies przed porodem okazalo sie, ze nie mam zadnych ciuszkow etc. tylko wozek i lozeczko stalo ;-) ale babcia fajoska