...rozbrajająceech, ja uwazam, ze demonizujecie spirale. skoro pisza, ze nie ma zadnych badan wskazujacych, ze wiecej zaplodnionych komorek jest wydalanych z organizmu przy spirali, to tak jest. oczywiscie, to kwestia sumienia. ja sie raczej utwierdzam przy spirali i chyba bede umiala z tym zyc :-) chociaz najpierw sprobuje tej hormonalnej, wyjme najwyzej.
moze mam mniejsze dylematy, bo omijaja mnie tez dylematy natury religijnej. i bardziej ufam medycynie i wiedzy, niz temu, co uwazam za zarodek, a co nie. trzeba pamietac, ze SZANSA ZAGNIEZDZENIA SIE ZARODKA W JAMIE MACICY TO TYLKO 25% - i to 'normalnie', bez stosowania wkladki. teoretycznie przy kazdym okresie jest szansa, ze wydalamy zaplodnione komorki. przy wkladce ta szansa jest po prostu minimalna, bo wlasnie wg chocby tego, co pisala joll - panuja w drogach plciowych takie warunki, ktore zapobiegaja polaczeniu sie komorki z plemnikiem.
i ja bede sie opierac na tym.
poza tym - jesli uwaza sie, ze ciaza zaczyna sie od momentu zagniezdzenia w jamie macicy - to ja nie mam dylematu, po prostu - i prosze, nie przekonujcie mnie i nie odzegnujcie od czci i wiary :-) tak samo - bardzo popieram in vitro, a w tym eliminacje w tym procesie slabszych i niepotrzebnych zarodkow, by dac szanse na szczesliwe rodzicielstwo.
brzmi okrutnie? trudno. widocznie mam podwojna moralnosc :-)
a jako matka chce tez wlasnie zapewnic swoim dzieciom to, na co zasluguja - zdrowa i szczesliwa mame (jesli 3 ciaza sprawila, ze jestem taka slaba, to co bedzie przy 4?), w miare jeszcze cierpliwa, a nie nieszczesliwa niewolnice wlasnej macicy. nie mowie tu absolutnie o Was - mowie tylko i wylacznie o sobie, o wlasnych odczuciach. juz trzecia ciaza sprawila, ze troche czulam sie zlapana w biologiczna pulapke. nie planowalam tej ciazy absolutnie, zaskoczyla mnie totalnie i nie bylam szczesliwa na poczatku. teraz jest inaczej juz, ale wiem, ze czwarta ciaza bylaby dla mnie ogromnym ciosem.
Morgaine - praktycznie tylko raz zaszalalam faktycznie w dni plodne i mam z tego Masika :-) jak to moj D mowi, to nie wykapany tatus, a z pelnego wytrysku, hehe -D
a propos kalendarzyka - to jedno slowo na minus, chociaz generalnie popieram. wszystko i tak kwestia cykli. np w pierwsza ciaze (ta, ktora poronilam) zaszlam dokladnie w 9 dniu cyklu (kalendarzyk stosowalam) - cykle wowczas mialam 31 dniowe.
dzieki kalendarzykowi i obserwacji sluzu, temperatury itp - zaszlam w ciaze z Filipem, wystarana, wyczekana.
w ciaze z Felkiem zaszlam dokladnie 5 dni przed planowanym okresem - kalendarzyk - cykle 26dniowe. teoretycznie nie bylo zadnych szans na zaplodnienie, a jednak - najwyrazniej ten akurat cykl byl dluzszy od innych, po prostu CUD poczecia.
w Masiowa ciaze zaszlam w pelni owulacji ;-) ale w sumie to juz planowalismy dzidzie, chcielismy 2 miesiace pozniej, ale juz nie stresowalam sie i gdy nas ponioslo to nawet sie cieszylam.
ja uzywalam ZAWSZE gumki, bez gumki nie zaczynala sie zadna akcja - oprocz tych wlasnie czterech.. i coz. mialabym czworke dzieci, gdyby ten pierwszy maluszek sie uchowal :-(
dlatego ja nie bede mogla juz nigdy zaufac kalendarzykowi. nie mowie, ze nie dziala - ja na pewno popelnialam bledy itp. ale ja juz nie zaufam po prostu, ani jemu, ani sobie.
bosz, znowu sie niepotrzebnie rozpisalam :-) musze zaraz z Fiolem do lekarza jechac, bo tez sie zaszkarlatynil. znaczy z dwojka jade. no ale nic, obym ja sie tylko nie zarazila. oni na szczescie czuja sie swietnie, gdyby nie wysypka byliby jak okazy zdrowia :-)
a dzis chlopaki beda spac juz u dziadkow :-) i tak kilka dni :-) mamy wakacje, hehe
no ale to znaczy, ze mnie caly dzien nie bedzie na BB - i jak ja to przezyje!?
każdy posiada własny rozum i sumienie, a prawo, wiedza, i medycyna, to kalejdoskop(...)
Ostatnia edycja: