klucha - mój syndrom przejawia się narazie w nagłych atakach paniki po uświadomieniu sobie czego brak i jakoś nie może przekuć się w czyny
do końca lutego na pewno nic nie tknę bo będę pracować, potem 1 tydzień marca będziemy jeszcze bez kaski
, więc mi jakieś 3 tyg zostają + muszę jeszcze trzy miliony formalności załatwić w związku zzawieszaniem działalności, zmianami adresu itp.
w związku z powyższym - co do terminu - w sumie mi obojętnie, byleby nie rodzić za bardzo po terminie z OM, bo potem to już rzeczywiście się dłuży
boję się tylko, żeby za bardzo przed terminem nie urodzić bo się nie wyrobię ze wszystkim
(a Juluś, w przeciwieństwie doMaksa, ciągle jakiś za wielki wychodzi, a cykl był popigułkowy czyli totalnie rozregulowany
)
i jeszcze z tymi terminami - to najbardziej wiążące to raczej te z OM i lepiej, zwłaszcza przy pierwszym, nie nastawiać się, że wcześniej bo to raczej odosobnione przypadki i często już wynikają z przebiegu ciąży (wczesne rozwarcia, skurcze) a potem frustracja rośnie czemu jeszcze nie - że tak powiem : co ma wisieć nie utonie
aaaaa i z położną dziś rozmawiałam, tą co Maksa odbierała i tak myślę brać ją czy nie ....