Witajcie!!!
Wreszcie pogoda trochę się naprostowała, Ania "wyszła" z dziadkiem na spacer, to mam chwilę dla siebie. Chociaż najchętniej padłabym spać, nie mogę, bo na jutro muszę na uczelnię dostarczyć kilka prac pisemnych.
Wczoraj ochrzciliśmy naszą Anię
Na szczęście pogoda chyba wymodlona, dosć ciepło, a jak popołudniu robiliśmy sesję w plenerze, to wyszło piękne słońce i było bardzo ciepło
Z formalnościami nie mieliśmy na szczęście problemów, w mojej parafii tylko jak z rodzicami jest "coś nie po ich myśli" to chrzest jest nie na Mszy, tylko po niej. No i u nas tak było. I dobrze, bo dzieci nie musiały męczyć się na całej Mszy, była o wiele luźniejsza atmosfera. I ze zdjeciami problemów nie było. Przed chrztem ksiadz wezwał: "Rodzice, chrzestni, dziecko i wszyscy co mają aparaty - pod ołtarz!";-)
Aneczka najpierw grzecznie spała, później wybudziła się, ziewnęła (znaczy nudno było ;-)) i patrzyła się spokojnie o co chodzi. Czyli chrztu nie przespała ;-)Ale nie płakała, była spokojna, nawet po chrzcie, jak pomęczyliśmy ją trochę przy robieniu pamiątkowych fotek.
Imprezę robiłam w domu. Było nas w sumie 16 osób, nawet się pomieścilismy i napewno taniej niż w restauracji. A przede wszystkim dla dziecka lepiej - jest gdzie nakarmić, położyć, przewinąć...
Tylko moje dwie przyjaciółki przygotowywały mi stół i obiad kiedy byliśmy w Kosciele - inaczej nie wyobrażam sobie, byśmy sami mieli to zrobić. Wydaje się niewiele roboty, a w rezultacie urobilibysmy się po pachy i nic przyjemności z tej imprezy nie mielibyśmy.
Także, dziewczyny, które robicie chrzciny w domu - zastanówcie się, czy macie ochotę połowę imprezy spędzić w kuchni grzejąc i podając kolejne potrawy, zmieniając tależe i sztućce, zmywajac itd, czy spokojnie siedzieć sobie z resztą gości. Ja nie żałuję.
Nie było jakoś hucznie i długo - rosół, na drugie ziemniaki, surówki i dziczyzna lub schabowe, potem kawa, ciasto (sernik, rafaello i truskawkowe) i sałatka jarzynowa. I oczywiście bez alkoholu - uważam że to impreza dziecka i nie chciałam.
Teraz nie mogę się doczekać środy, kiedy zobaczę zdjecia mojego aniołka. Oczywiście nie omieszkam wkleić co nieco na odpowiedni wątek na bb ;-)
Moja Ania też w sobotę tak mnie załatwiła - dopiero co jej pranie wstawiłam, na sobie miała jedne z ostatnich czystych ciuchów i obrobiła się niemal od stóp do głów. Bokiem pampersa wyleciało... Cwaniara kąpać się chciała poprostu ;-)
Operacja mojego tescia sie nieudala (chcieli go ratowac robiac jeszcze jedna ale po drugiaj przestaly juz nerki pracowac) zadluga i zapowazna a tesciu juz ma swoje lata i lekarz powiedzial mu w prost ze operacja jest konieczna ale raczej nieprzezyje, jakby sie jej niepoddal to i tak by nieprzezyl od tygodnia jest podlaczony do aparatury w tym tygodniu go odlanczaja(caly czas wierzylismy ze bedzie lepiej), tesciowa sie zalamala i niechce sie leczyc a rak postepuje, namowilismy ja na kontrolne badania jedzie jutro do warszawy do profesora ale ona niechce brac lekow stwierdzila ze pojda razem.
Maz chodzi jak struty niby mowi ze juz to zaakceptowal, dlamnie jest to niedowyobrazenia znac date smierci swojego ojca, widze ze jest mu ciezko jak ma kryzys to idzie i bawi sie z Julka. niezabardzo chce o tym rozmawiac dlatego ja siadam cigne go zajezyk i staram sie zeby choc troche sie wygadal.
Brat mojego taty czuje sie lepiej ale guzy w muzgu sie rozrastaja, lekarz powiedzial ze obrzek to kwestia czasu.
Wpadlam na chwile i smece:-(
Współczuję! Tyle smutków na raz...
U mnie też niewesoło, wczoraj moja Mama miała kolejny atak z przerzutów do mózgu. Na szczęście pod wieczór, już po chrzcinach.Dobrze, że my służba zdrowia (mąż lekarz, ja pielegniarka) to od razu leki, kroplówka i wszystko szybko przeszło. Ale to już drugi raz.
Z racji wykształcenia zdaję sobie sprawę co to za choroba i jakie są rokowania, ale nie mogę i nie chcę się z tym pogodzić.
Kiedy patrzę, jak Mama bawi się z Anią modlę się, by mogła się wnuczką jak najdłuzej cieszyć. Nie wyobrażam sobie, ze któregoś dnia choroba ją pokona... Po prostu nie wyobrażam sobie tego...
Życzę Wam miłego, pogodnego dnia!!!