Witajcie !!!
Jeśli chodzi o Świąteczną atmosferę, u mnie też niestety już prysła jak bańka mydlana. Mało brakowało, a nocowałabym u Mamy, M strasznie mnie wczoraj wkurzył.
Pisałam Wam, że rano mała nas nastraszyła skurczem. Potem niby była cisza cały dzień, ale kto wie kiedy akcja się teraz rozkręci. Lepiej być w gotowości.
A ten urządził sobie ze swoją Mamusią degustację winka i obalił tyle, że nieźle go wcięło. Gdyby coś zaczęło się dziać w nocy, nawet nie mógłby mnie do szpitala zawieźć.
Do tego jego Mama nadal zwraca się do mnie przez "pani". Zapytałam się go czy Ania jak się urodzi, też ma do niej mówić Pani, czy Babciu...:-(
Na szczęście skurcze w nocy były dwa ale lekkie i jeden rano. A szanowna teściowa nareszcie spada dzisiaj do siebie do Warszawy.
Ale atmosferka przepadła... :-( A to nasze pierwsze Święta w nowym mieszkaniu, razem. Myślałam, że zapamiętam je lepiej...
Piszecie o opuchliźnie. Ja do niedawna nawet bym nie wiedziała, że mi stopy puchną, bo praktycznie długi czas chodziłam w półbutach i nic nie czułam. Ale ostatnio jak zaczęło być tak ciepło i parę razy ubrałam sandały, które były na mnie nawet ciut luźne, a teraz ciasne - to się dowiedziałam.
I palce u rąk też trochę podpuchnięte, ale głównie rano i niewiele.
Widocznie tak to w końcówce jest. Musimy przetrwać,a lada chwila jak przytulimy nasze Maluszki, zapomnimy o wszelkich dolegliwościach. Czego sobie i każdej z Was życzę
Miłego dnia!!!