cześć kobitki, jestem tu nowa, ale od dłuższego czasu czytam wasze posty. Bo sami zmierzyliśmy się z tym problemem. Po krótce, po ślubie jesteśmy 4lata, staramy się od 3, problem ze strony męża, 4 inseminacje niestety nie udane, 1 marca miałam transfer in vitro, 2 zarodki blastocysty, a teraz czekam z niecierpliwością na wynik. Strasznie mam doła, bo boję się że się nie udało, to byłaby kompletna kolejna porażka dla nas, mąż bardzo to wszystko przeżywa. Dziwnie się czuję, zresztą boję się ze się sama nakręcam, czasami mam kłucia w podbrzuchu, czasem zgagę, nie wspominając o piersiach, ale myślę że to reakcja po lekach, do pracy nie chodzę, maż każe mi leżeć odpoczywać, ale wiecie jak to jest samej w domu, zaczynam schizować już. W piątek mam zrobić betę, kusi mnie zrobienie jutro ale boję się że wyjdzie negatywna, sikańców też nie chce, bo po inseminacjach zawsze jak myślałam że się udało było rozczarowanie. To będzie najgorsze dwa dni, do piątku
Boję się ze te bóle brzucha to przed zblizającą się @. Nikt z rodziny nie wie , doszliśmy do wniosku że tak będzie lepiej dla wszystkich, ale jest strasznie ciężko żyć z swiadomością ze nie mozemy się nikomu wyżalić, wypłakać, liczymy tylko na siebie. Mam nadzieję ze tutaj przynajmniej będę mogła się wygadać bo jest bardzo bardzo ciężko