reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Właśnie wrocilismy z term. Bylo czaaadddowo, raczej rzadko uzywam tego slowa. Sylwester byl naprawde UDANY. Tylko rozwalilam sobie stope bo ktos w szatni rozbil chyba butelke. Ja i tak bedac w klapkach doslownie na moment je zdjelam jak chcialam sie przebrac i oczywiscie wdeplam w szklo :) Ale szyc nie trzeba :) Ciesze sie ze juz jestesmy w domku :)
 
reklama
Ja w razie czego dla chłopaków mam Bruno, Borys lub Leon :D a dla dziewczynki żadnego pomysłu... tyle imion, każdemu się podoba co innego i dobrze. Jedne z nas wybiorą tradycyjne imiona, inne oryginalne a jeszcze inne będą się kierować może jakimS wspomnieniem albo rodzinna historią i nic nam do tego :D wszystkie nasze przyszłe dzieci będą miały dla nas najpiękniejsze imiona 😅
Ja też miałam Leona na tapecie baaardzo długi okres. Ale koleżanka w zeszłym roku tak nazwała syna nooo i już mi się przestało podobać ;)
 
Ja od zawsze dla syna Aleksander a dla corki mi sie zminia. chcialabym NATASZA albo Liwia ale bardziej Natasza. Tylko ze Łukasz nie chce za bardzo ale mysle ze bedac w obliczu porodu raczej zgodzilby sie na wszystko. Booosssszzzeeee jak ja chce mojego dziecka !!!! Juz nawet nie wiem jak mam chcec zeby sie udalo. Tesknie za kiims kogo nie ma. Czy to normalne?
 
Ja od zawsze dla syna Aleksander a dla corki mi sie zminia. chcialabym NATASZA albo Liwia ale bardziej Natasza. Tylko ze Łukasz nie chce za bardzo ale mysle ze bedac w obliczu porodu raczej zgodzilby sie na wszystko. Booosssszzzeeee jak ja chce mojego dziecka !!!! Juz nawet nie wiem jak mam chcec zeby sie udalo. Tesknie za kiims kogo nie ma. Czy to normalne?
Normalne skoro noblistka o tym pisze;)
Ja mialam zeszly rok taki,ze ta tęsknota aż bolala.
IMG_20200101_154307.jpg
 
Ja od zawsze dla syna Aleksander a dla corki mi sie zminia. chcialabym NATASZA albo Liwia ale bardziej Natasza. Tylko ze Łukasz nie chce za bardzo ale mysle ze bedac w obliczu porodu raczej zgodzilby sie na wszystko. Booosssszzzeeee jak ja chce mojego dziecka !!!! Juz nawet nie wiem jak mam chcec zeby sie udalo. Tesknie za kiims kogo nie ma. Czy to normalne?
Normalne kochana 😘 jesteś bliżej niż dalej ! Wiem to 😊 teraz tylko trochę zastrzyków, spanka i transfer 😊 wszystko będzie dobrze !!
 
To miłe co piszesz, mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane wychować mądrze dzieci/dziecko.. chociaż tak często łapie się na tym, że nie wiem co robić albo podejmuję złe decyzje... jestem bardzo nieidealną osobą.. mimo tego, że jestem bardzo wrażliwa i chyba mam dobre serce, bo pomagam każdemu w potrzebie to jednak nie potrafię sobie poradzić z tymi gorszymi emocjami, które nachodzą za każdym razem gdy pomyślę o "przyjaciółkach".. noszę w sercu taki żal. Ja wiem, że ta moja droga do spełnienia marzenia jakim jest bobas nie jest określona i nikt nie wie ile ona będzie trwała (i czy w ogóle się marzenie ziści) ale już na tym etapie łapie dużego doła. Kiedyś już pisałam, że nasza walka weryfikuje nasze znajomości. Prawdziwi przyjaciele są A jednak ich nie ma. I właśnie wczoraj, kiedy to spędzaliśmy Sylwestra ze znajomymi mojej przyjaciółki zdałam sobie sprawę z tego, że prawie wszystkie przyjaźnie okazały się słabe. Ci znajomi byli dla nas obcymi ludźmi, starszymi, nie wiedzącymi o naszych problemach, przyjęli nas do towarzystwa i świetnie się bawiliśmy. A Ci, którzy wiedzą, których niejednokrotnie wyciagalismy z "bagna".. ich nie było..
Bardzo duzo wczoraj myslalam, i odnosząc się do tego co napisałaś, chyba jeszcze nie potrafię przewartoaciowac swojego życia. Spowiadam się Wam tutaj, ale wiem, ze mogę. Chcę wejść silniejsza w 2020 rok, zacząć doceniać siebie, ale chyba jeszcze nie potrafię. Walka o dzidzię jest naszym priorytetem, wiadomo, ale to co dzieje się obok jeszcze boli. Dobrze, ze Was mam, bo naprawdę nie wiem jak by było.
Wybawiłam się na Sylwestrze jak chyba nigdy datąd, chodź @ ktora przyszła z takim opóźnieniem daje się we znaki i leje się ze mnie jak by kaczkę zarzynali ( jak ja jutro wskocze na fotel u lekarza i to nowego??[emoji85][emoji85][emoji85]) A dziś wstaje jako "nowa" staraczka, która będzie wdzięczna za każdą waszą pomoc i dobrą radę. Razem damy radę prawda ??? ;)
Super, że przyszła wreszcie @. Ja to się teraz czasem śmieję, że nigdy nie czekałam na @tak jak teraz. Bo ona zawsze oznacza nowy start😉
Nowy rok, nowy lekarz, zobaczysz, słoneczne dni nadejdą. Oby już szybciutko.
U nas bardzo niewiele osób ze znajomych wie o naszym in vitro. A jeszcze mniej osób wie o tym, że marzymy o drugim dziecku.
Jest w gronie naszych znajomych taka para która w 2019 zaczęła starania, oboje młodzi (ona ma 24 lata, jej chłopak trochę starszy). Oni akurat wiedzą, że my też się staramy (tylko nie wiedzą jak😊). Myślałam że na sylwestra ona już będzie w ciąży.
A jednak okazało się że nadal nie. No i ja też nie. Jak wybiła północ i skladalismy sobie życzenia to tylko się mocno przytuliłysmy, bo nie trzeba było mówić jakich marzeń spełnienia sobie nawzajem życzymy. To było takie wzruszające.

@ilmenau ma rację, macierzyństwo po takich staraniach jest inne, takie szczęśliwe i bardziej świadome. Uczysz się doceniać wszystko, i to co dobre (to akurat łatwe), ale i w tym co trudne dostrzegasz dobre strony.
Trzymam kciuki bardzo bardzo mocno żeby już w tym roku coś dobrego się zadziało u Ciebie. I żebyś na następnego sylwestra już nie mogła się tak bawić jak wczoraj😘
 
No wlasnie to jest to o czym napisalam.. ze ja jestem chyba na etapie weryfikacji i mnie to jeszcze boli. Mój mąż ma jakieś takie wyczucie do ludzi.. I on mi zawsze powtarzal, ze ja jestem przyjaciółką taka na 100%, ze jestem zawsze jak tylko wiem,ze cos się dzieje. Ale jak u nas jest slabiej i on się stara jak moze, pociesza, przytula, jest i wierzy to ich nie ma.. ze zdaje sobie sprawę z tego,ze on jest facetem A baba czasem potrzebuje drugiej baby do posiedzenia w ciszy. Ja juz I tak bardzo mocno zawezylam grono wtajemniczonych. Na początku staran wiedziało duzo moich "przyjaciolek".. z każdym krokiem wie co raz mniej..
Dla przykładu. Po 2 nieudanym transferze napisalam do mojej przyjaciółki, ktora mieszka 80km ode mnie,ze sie nie udalo.. A ona po całym dniu odpisala " ale co, już w tym cyklu stracone? Przecież czesto sie słyszy,ze test wychodzi negatywny A po tygodniu juz pozytywny".. opowiadala jej wszystko, każdy etap in vitro.. A ona wystrzeliła z takim pytaniem.. Ja pewnie wsiadlabym w auto czy pociąg i pojechala ja przytulić.. później rozmawialysmy o pomyśle na histeroskopie. Udało się szybko załatwić. Nic jej nienpisalam. W pon mialam zabieg, w czwartek wieczorem zapytala czy udało mi sie z lekarka skontaktować. (Po tyg). Odpisałam,ze od pon jestem w domu, po zabiegu.. miala jakby pretensje,że jej nie napisalam.."skoro uważasz,że nie warto mi pisać to ok"... A co ja mam jej pisać? Skoro widze,ze jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza...
Każdy ma swoje zycie i problemy. Ja nie mogę wymagać,zeby ktos żył moimi problemami. Jest to przykre, ale muszę wreszcie zrozumieć, że mój dom to ja, mój mąż i najbliższa rodzina. I czasem zupełnie obcy ludzie- jak Wy. Bezinteresowni.
A wiesz, ja to myślę że teraz to trochę takie realia się zrobiły. Że ludzie (no może większość ludzi) myśli tylko o sobie. To cholernie smutne, ale jak się z tym oswoiłam to jakoś mi łatwiej. Od nikogo nic nie oczekuję. I rozczarowań wtedy nie ma. Uznałam też że zacznę wychodzić do ludzi z inicjatywą spotkań. Tak na luzie, że jak się nic nie uda to trudno. Ale kilka spotkań się udało. Ba, nawet okazało się że jak już się uda spotkać to jakoś tak jest cieplo miło i tematy się nie kończą, a wieczór jest zawsze za krótki i potem oni pytają kiedy się możemy znowu spotkać. Szok😊
Olej na razie "przyjaciółkę". Też mam taką. Odzywa się jak jej się coś przypomni. Nie powiedziałam jej o ostatnim transferze. Nie powiedziałam o starcie nowej procedury. Jak już u Ciebie się troszkę poukłada to będziesz mogła się do niej odezwać. A na razie szkoda Twoich nerwów.
Opowiem Ci o mojej "przyjaciółce". Drugiej takiej... znamy się jeszcze z podstawówki. To normalnie hit, bo ona odzywa się jak coś potrzebuje tylko. Więc jak byłam w ciąży to zadzwoniła raz jak coś chciała i tak długo nawijała o sobie, że nawet nie zapytała co u mnie. No to skoro nie zapytała to pomyślałam, że nie będę się wyrywać z opowiadaniem jej o ciąży. No i nic nie powiedziałam. Potem dowiedziała się dopiero jak mąż wrzucił na fb zdjęcie małego po porodzie. Troszkę była zdziwiona😂
Ale na serio, od kiedy mniej oczekuję od innych to mi się jakoś łatwiej żyje. Tak bardziej na luzie. Polecam Ci bardzo 😘
 
reklama
No wlasnie to jest to o czym napisalam.. ze ja jestem chyba na etapie weryfikacji i mnie to jeszcze boli. Mój mąż ma jakieś takie wyczucie do ludzi.. I on mi zawsze powtarzal, ze ja jestem przyjaciółką taka na 100%, ze jestem zawsze jak tylko wiem,ze cos się dzieje. Ale jak u nas jest slabiej i on się stara jak moze, pociesza, przytula, jest i wierzy to ich nie ma.. ze zdaje sobie sprawę z tego,ze on jest facetem A baba czasem potrzebuje drugiej baby do posiedzenia w ciszy. Ja juz I tak bardzo mocno zawezylam grono wtajemniczonych. Na początku staran wiedziało duzo moich "przyjaciolek".. z każdym krokiem wie co raz mniej..
Dla przykładu. Po 2 nieudanym transferze napisalam do mojej przyjaciółki, ktora mieszka 80km ode mnie,ze sie nie udalo.. A ona po całym dniu odpisala " ale co, już w tym cyklu stracone? Przecież czesto sie słyszy,ze test wychodzi negatywny A po tygodniu juz pozytywny".. opowiadala jej wszystko, każdy etap in vitro.. A ona wystrzeliła z takim pytaniem.. Ja pewnie wsiadlabym w auto czy pociąg i pojechala ja przytulić.. później rozmawialysmy o pomyśle na histeroskopie. Udało się szybko załatwić. Nic jej nienpisalam. W pon mialam zabieg, w czwartek wieczorem zapytala czy udało mi sie z lekarka skontaktować. (Po tyg). Odpisałam,ze od pon jestem w domu, po zabiegu.. miala jakby pretensje,że jej nie napisalam.."skoro uważasz,że nie warto mi pisać to ok"... A co ja mam jej pisać? Skoro widze,ze jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza...
Każdy ma swoje zycie i problemy. Ja nie mogę wymagać,zeby ktos żył moimi problemami. Jest to przykre, ale muszę wreszcie zrozumieć, że mój dom to ja, mój mąż i najbliższa rodzina. I czasem zupełnie obcy ludzie- jak Wy. Bezinteresowni.
TAK BARDZO NIE CHCE zrozumiec i przyznac i nie miec nadzieji ze moja rodzina to ja i moj maz :( Lubie go, kocham, nie chce byc z nikim innym, dba o nas, jak wypije alkohol to na drugi dzien nie ruszy a niestety wychowalam sie w rodzinie z problemem alkoholowym, jest nam dobrze razem, lubie z nim skes, lubie jak na mnie patrzy, mysli ze jestem wyjatkowa, dlugo sie o mnie starał (dwa razy odrzucilam zareczyny), chyba bylam niedojrzala, mam w nim oparcie i jeszcze nigdy jakoś srogo :) sie na nim nie zawiodłam. Jest przystojny, wysoki, ma dlugie łapska :) interesuje sie co robie w ciagu dnia, przychodzi do mnie do pracy, po pracy bo wie ze wole chodzic niz jezdzic to sie martwi zebym sama nie wracala po ciemku bo jeszcze mi cukier spadnie dlatego zawsze ma landrynki w kieszeni. NAPRAWDE :) Jak panikuje albo rycze to nie robi z tego tragedii tylko kaze mi sie przywolac do porzadku. Jest taki opanowany a z drugiej strony wystarczy ze na nie niego spojrze i widzi ze nie opanuje sie w danej sytacji ze smiechu, to ryknie smiechem i placze ze smiechu razem ze mna. Wkurza mnie jak nikt inny, nie pozwala mi sie przeciagnac w zwykłym barze z pizza bo mu to nie odpowiada. Jak pracuje,a pracuje w domu to jest totalnie dla mnie niedostepny. Jest wychowany w Wraszawie, jego dziadek byl załozycielem ROR- u w PKO :) Szkoda ze juz nie zyje, pewnie dostalibysmy jakis uczciwy kredyt :) Chociaz w sumie nie wiem czy pochwalałby nasze poczynania w staraniu sie o upragnione dziecko. Łukasz nie czyta ksiazek, a jest intelektualista. Ja uwielbiam, a on nawet nie chce zebym mu o nich opowiadala. Mimo wszystko chodzi po ksiegarniach, kupuje mi nowości i prenumeruje mi Womenshealth. Moze dlatego ze sobie prenumeruje Netfilm :) uwielbia nowości we wszystkich kategoriach i podsyla mi linki na maila w pracy. Obiecal ze jak za niego wyjde to bede szczesliwa. I z nim jest wszystko OK a i tak bierze profetril codziennie i powtarza jak mantre ze jak ja to i on. Niestety czasami mysle ze to ja go unieszczesliwiam bo wiem , ze byłby wspaniałam ojcem. A problemem jestem JA. I jak mam z tym zyc? On nawet nie chce slyszcec o adopcji komorki juz nie mowie zarodka? Ja wiem ze nie zostane sama bez dziecka i jestem skłonna pomyśleć o adpocji? Lukasz ?! Hmmm no nie raz mi udowodnil ze mnie kocha, ze jestem najwazniejsza. Ale czy przetrwamy tak ciezki temat? Nie wiem :) Lepiej zeby sie w koncu nasze in vitrowe szcescie udało bo bedzie problem.
 
Do góry