reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Gdzieś czytałam ze jak dominujący pęcherzyk ma 18mm to wtedy robią punkcję, ale jeszcze nie doświadczyłam tego na sobie.

Co do dobrych rad typu „weź odpuść” „weź wyluzuj” „jedz na urlop” to gdybym ich wszystkich słuchała to do menopauzy byśmy spokojnie z mężem walczyli [emoji51] „na luzie”

Jakby Was wyglada sprawa z poinformowaniem rodziny o ivf? Bo u nas nikt kompletnie nie wie. W sumie to nawet kłamiemy ze podchodzimy do IUI bo już jeden raz za nami i tak nam wygodniej poprostu.
U mnie wiedzą tylko rodzice, przyjaciółka, była szefowa i 2 koleżanki z pracy. I nie planujemy rozszerzać tej listy jak na razie.I w sumie to nawet nie o mnie chodzi, mąż się bardziej obawia, żeby naszemu młodemu nikt nie zrobił krzywdy przez to że jest z in vitro. I ja to szanuję i się dostosowałam😊
 
Ostatnia edycja:
Gdzieś czytałam ze jak dominujący pęcherzyk ma 18mm to wtedy robią punkcję, ale jeszcze nie doświadczyłam tego na sobie.

Co do dobrych rad typu „weź odpuść” „weź wyluzuj” „jedz na urlop” to gdybym ich wszystkich słuchała to do menopauzy byśmy spokojnie z mężem walczyli [emoji51] „na luzie”

Jakby Was wyglada sprawa z poinformowaniem rodziny o ivf? Bo u nas nikt kompletnie nie wie. W sumie to nawet kłamiemy ze podchodzimy do IUI bo już jeden raz za nami i tak nam wygodniej poprostu.
U mnie też nikt z rodziny nikt nie wie że mamy dziecko z in vitro. Po co się tłumaczyć.
 
Gdzieś czytałam ze jak dominujący pęcherzyk ma 18mm to wtedy robią punkcję, ale jeszcze nie doświadczyłam tego na sobie.

Co do dobrych rad typu „weź odpuść” „weź wyluzuj” „jedz na urlop” to gdybym ich wszystkich słuchała to do menopauzy byśmy spokojnie z mężem walczyli [emoji51] „na luzie”

Jakby Was wyglada sprawa z poinformowaniem rodziny o ivf? Bo u nas nikt kompletnie nie wie. W sumie to nawet kłamiemy ze podchodzimy do IUI bo już jeden raz za nami i tak nam wygodniej poprostu.
My staralismy sie nie mowic, ale czeste wizyty, kombinowanie,klamanie,ze to tylko badania itd powodowaly jeszcze wieksze nerwy i stres. Moze gdybysmy mieszkali zdala od rodziny byloby inaczej. Wiedza rodzice, siostra, jedna ciocia i przyjaciele. I jest lzej, bo jest wsparcie i jak są swiadomi to nie popelniają gaf, chociazby dogadywaniem. Zresztą, mam wrazenie,ze ludzie się domyslają i szybko się rozchodzi a ja juz jestem na takim etapie, ze mi wszystko jedno co myslą, dla mnie liczy się teraz cel. Pracuje nad sobą, nad dowartosciowaniem swojej osoby i zmianą myślenia o tym, ze jestem "niekompletna". Nie jest to łatwe, ale mam nadzieje,ze dzieki twmu jakis spokoj uda mi się zasiać, bo inaczej oszaleje.
 
My staralismy sie nie mowic, ale czeste wizyty, kombinowanie,klamanie,ze to tylko badania itd powodowaly jeszcze wieksze nerwy i stres. Moze gdybysmy mieszkali zdala od rodziny byloby inaczej. Wiedza rodzice, siostra, jedna ciocia i przyjaciele. I jest lzej, bo jest wsparcie i jak są swiadomi to nie popelniają gaf, chociazby dogadywaniem. Zresztą, mam wrazenie,ze ludzie się domyslają i szybko się rozchodzi a ja juz jestem na takim etapie, ze mi wszystko jedno co myslą, dla mnie liczy się teraz cel. Pracuje nad sobą, nad dowartosciowaniem swojej osoby i zmianą myślenia o tym, ze jestem "niekompletna". Nie jest to łatwe, ale mam nadzieje,ze dzieki twmu jakis spokoj uda mi się zasiać, bo inaczej oszaleje.

Tak masz racje ze jest stres jeśli nikt nie wie . Ja to właśnie przechodzę w pracy . Mam super szefa i dzisiaj chciałam mu powiedzieć o naszych planach ale nie było takiej chwili . Już nie mam co wymyślać w pracy dlaczego muszę wyjść . A to jeszcze nie procedura in vitro . To kłamanie itd mnie dobija . Ustaliłam z mężem wersje dla szefa ze muszę jak najszybciej zajść w ciąże , nie mówiąc o ivf tylko mówiąc o diagnostyce która muszę poszerzyć i w związku z tym będę musiała często wychodzić w trakcie pracy. On traktuje mnie jak córkę i złe się z tym czuje ze go oszukuje . Tym bardziej ze sama jestem w biurze i chyba lepiej go przygotować jeśli cokolwiek mogło by się wydarzyć . Relacje mamy taka typowo rodzinna . Mąż tez za nim przepada i mój szef ogólnie jest taki ze codziennie kawkę mi robi , owoce mi przynosi , nie mowie już o bigosie itd [emoji23] takiego o mam super szefa . Swój samochód mi pożyczył jak mój był w naprawie . Umowę odrazu na nieokreślony dał przy pierwszej podpisanej . Chce być wporzadku i myśle ze wtedy będzie mi troszkę łatwiej uciekać z pracy na badania
 
Tak masz racje ze jest stres jeśli nikt nie wie . Ja to właśnie przechodzę w pracy . Mam super szefa i dzisiaj chciałam mu powiedzieć o naszych planach ale nie było takiej chwili . Już nie mam co wymyślać w pracy dlaczego muszę wyjść . A to jeszcze nie procedura in vitro . To kłamanie itd mnie dobija . Ustaliłam z mężem wersje dla szefa ze muszę jak najszybciej zajść w ciąże , nie mówiąc o ivf tylko mówiąc o diagnostyce która muszę poszerzyć i w związku z tym będę musiała często wychodzić w trakcie pracy. On traktuje mnie jak córkę i złe się z tym czuje ze go oszukuje . Tym bardziej ze sama jestem w biurze i chyba lepiej go przygotować jeśli cokolwiek mogło by się wydarzyć . Relacje mamy taka typowo rodzinna . Mąż tez za nim przepada i mój szef ogólnie jest taki ze codziennie kawkę mi robi , owoce mi przynosi , nie mowie już o bigosie itd [emoji23] takiego o mam super szefa . Swój samochód mi pożyczył jak mój był w naprawie . Umowę odrazu na nieokreślony dał przy pierwszej podpisanej . Chce być wporzadku i myśle ze wtedy będzie mi troszkę łatwiej uciekać z pracy na badania
Ja właśnie dlatego powiedziałam mojej szefowej. Bo równa babka, a poza tym było mi głupio tak kombinować, w czasie punkcji czułam się paskudnie i nie chciałam, żeby myślała że olewam pracę, bo tak nie było. Tylko hormony dały mi konkretnie w kość
 
Ja właśnie dlatego powiedziałam mojej szefowej. Bo równa babka, a poza tym było mi głupio tak kombinować, w czasie punkcji czułam się paskudnie i nie chciałam, żeby myślała że olewam pracę, bo tak nie było. Tylko hormony dały mi konkretnie w kość

U mnie jeszcze problem z nadczynna tarczyca i co 2 tyg muszę kontrolować zeby nie wejść w nadczynność . Także boje się stymulacji i wogole jak to będzie czy będę w stanie chodzić do pracy . Stad decyzja ze mu powiem .
 
Cześć dziewczyny, jestem nowa na forum i nowa w in vitro. Po długim protokole dzisiaj miałam punkcje i pobrano 5 komórek. Czekam na telefon embriologa z informacją ile będzie zarodkow, transfer mam mieć dopiero we wtorek czyli 26.11
Jestem ogromnie zestresowana nie wiem czy dotrzyma do jutra do telefonu
 
Gdzieś czytałam ze jak dominujący pęcherzyk ma 18mm to wtedy robią punkcję, ale jeszcze nie doświadczyłam tego na sobie.

Co do dobrych rad typu „weź odpuść” „weź wyluzuj” „jedz na urlop” to gdybym ich wszystkich słuchała to do menopauzy byśmy spokojnie z mężem walczyli [emoji51] „na luzie”

Jakby Was wyglada sprawa z poinformowaniem rodziny o ivf? Bo u nas nikt kompletnie nie wie. W sumie to nawet kłamiemy ze podchodzimy do IUI bo już jeden raz za nami i tak nam wygodniej poprostu.
U mnie wiedza rodzice i brat z zona,no i dwie najlepsze przyjaciolki. Powiedzialam im po fakcie, nie mieli problemu z zaakceptowaniem tego.
Cala rodzina jedt bardzo katolicka, dlatego darowalam sobie informowanie kogokolwiek. Ja jestem porywcza i jakby mi ktos podniosl cisnienie glupim tekstem to zerwalabym kintakt, wiec dla dobra ogolu nie wtajemniczam reszty.
Tu gdzie mieszkam wielu znajomych wie, nikt nie ma z tym problemu, ale podejscie spoleczenstwa jest tu zupelnie inne niz w Polsce.
 
reklama
Do góry