Padło tutaj stwierdzenie, że jak się w 6 miesiącu zacznie rozszerzać dietę i dawać dużo smaków to dziecko będzie chętnie jadło. To mój roczniak się pod tym nie podpisuje
zaczęłam po skończeniu 5 miesiąca i podawałam po kawałeczku wszystkiego, co ja jadłam. Gotowałam zupki, cudowałam, a mam teraz małego niejadka, który jadłby tylko owoce i suchy chleb
nie no, trochę przesadzam, ale rzeczy, które lubi jeść jest niewiele i mam wrażenie, że robi się coraz mniej. Kiedyś chętnie zjadał każde mięso, teraz przełknie tylko mielonego. Raz mu podpasuje schabowy czy kurczak, a innym razem weź mi to matka z oczu
Jak zrobię zupkę to muszę zblendować, bo takiej normalnej w życiu nie zje, a nawet pogniecioną widelcem niechętnie bierze. Ziemniaki z sosem nie, wczoraj i dzisiaj z wielkim krzykiem zjadł parę łyżeczek, ale jakbym go słuchała, nie zjadłby ani odrobiny. Rybę zje jak ma dzień, kasz nie chce, kaszek tych błyskawicznych już nie lubi, serki homo już nie, banany, które uwielbiał nie... Ręce opadają.
Wyniki mamy w miarę ok (podaję żelazo) więc nie wiem w czym tkwi przyczyna. Aha, karmię go jeszcze piersią. W nocy i tak z 2-3x w dzień, zależy czy mam czas czy jesteśmy gdzieś w terenie.
Jest drobny, ładnie przybierał tylko w pierwszych 2 czy 3 miesiącach, a potem spowolnił. Lekarze nie widzą w tym problemu, to raczej genetycznie. Sama zawsze byłam wysoką chudzinką.
Myślę, że mleko może go zapychać, dlatego nie chce jeść, ale czemu teraz rezygnuje z rzeczy, które jadł, a wcześniej nie było problemu?