powiedzcie mi kochane ile czasu pozwalacie dzieciom na spedzanie przed telewizorem? Mam wyrzuty sumienia- bo od jakis 3 tygodni Ola oglada TV codziennie - niestety to jedyny sposob zeby mogla zostac z tatusiem kiedy ja mam lekcje (albo wyprowadzalam psy w czasie mrozow), tatus bawic sie nie umie i nie specjalnie chce, Ola bajki uwielbia (na szczescie oglada tylko cbbees, wiec Tubisie, cyferki, Spota itp), potrafi siedziec przed telewizorem nawet 2 godziny !!!
Niestety rowniez ja- kiedy caly dzien jestem sama w domu pod wieczor zwykle wymiekam i wlaczam jej ostatnio telewizor- wtedy moge posprzatac po calym dniu zabawy, przygotowac kapiel i spanie, itd. Ale gryze sie ta telewizja. (dzis na szczescie caly dzien bez telewizora). Problem tylko w tym, ze ja naprawde calutki dzien zajmuje sie Ola- wlasciwie prawie caly czas sie z nia bawie (no, potrafi sie sama zajac okolo pol godziny- wtedy ja szybko robie obiad, albo inny posilek), duzo tez jej czytam, rysujemy razem, bawimy sie misiami, klockami, itp. I pod wieczor moj mozg odmawia posluszenstwa.
Tez zachecaja zeby wspolnie z dzieckiem ogladac telewizje- ale my wszystko robimy wspolnie i ta telewizyjna bajka to jedyna chwila w ciagu dnia, kiedy moge cos spokojnie sama zrobic! Chociaz staram sie przynajmniej na chwile usiasc przy Oli, porozmawiac z nia na temat bajki, przytulic, sprawdzam tez czy sie nie boi, czasem jej tlumacze.
W ogole czuje sie jak samotna matka- wszystko przy Oli robie sama, nie ma znaczenia czy moj maz jest w pracy czy w domu:-( oprocz tego oczywiscie gotuje, piore, sprzatam po wszystkich, zajmuje sie psami, nawet dorabiam...
Moj maz chetnie przyjdzie czasem do nas do pokoju na 5 minut, ale zwykle tylko dokucza Oli (choc on ma wrazenie ze jest czuly), a potem sie obraza jak ona placze albo ucieka do mnie i jeszcze mnie obwinia, ze to ja tak Ole nastawiam do niego. Ale wyobrazcie sobie jak wygladaja jego "zabawy " z Ola:
np. - Ola sama sie super bawi, on podchodzi do niej od tylu, bierze ja na sile na rece, ona na poczatku tylko wykrzywia sie, bo jest w patrzona w swoje misie i widac, ze chce do nich wrocic, maz tego absolutnie nie zauwaza, wtedy Ola zaczyna prosic "tatus pusc", on tylko smieje sie i powtarza po niej, w koncu Ola zaczyna plakac i nawet wtedy on jej nie puszcza, tylko trzyma wysoko i pyta sie" chcesz zeby tatus cie puscil?" - pyta sie tak kilka razy, Ola najpierw mowi tak, ale poniewaz wciaz jest trzymana wysoko, zaczyna naprawde mocno plakac, on wtedy zamiast dac jej spokoj to zaczyna mowic, ze dopiero jak przestanie plakac to on ja pusci i tak kolo sie zamyka. jak juz jest naprawde zle to on ja puszcza, ale Ola juz dawno zapomniala o misiach i calkiem rozbita biegnie z placzem do mnie.
- ja zachecam meza zeby pobawil sie z Ola klockami.
On bierze klocki i sam buduje to co mu sie podoba, wyrywa Oli klocki z reki (ona lubi sama tez dolaczac jakies elementy budowli, ale meza interesuje tylko to co on chce zbudowac), ignoruje jej proby zrobienia czegokolwiek, natomiast chetnie uzywa sily zeby zrobic to na o on ma ochote. Kiedy Ola bierze dwa klocki, laczy je i udaje ze to jest np. piesek, on stanowczym tonem mowi, ze to nieprawda bo to tylko dwa klocki. Kiedy on zbudowal domek to wymaga od Oli zeby sie nim bawila, bo przeciez tatus jej zbudowal, a gdy ona rozbiera domek na czescie pierwsze zeby znowu cos innego zbudowac, to ja wyzywa od psujow i sie obraza.
. Do tego dochodza komentarze:
- Ola malujesz? Hitler tez byl malarzem (bardzo czesta reakcja, zawsze kiedy widzi ze Ola rysuje)
- to jest piesek? Wiesz ze w CHinach pieski sie je?
-ten pan skoczy z dachu i sie zabije (stawia figurke na dachu domku)
-o to mamusia w trumnie? (kiedy Ola udawala ze kapie laleczke w wannie)
-Nie kochasz tatusia? Zobaczysz jak tatus umrze to bedzie ci przykro (kiedy doprowadzi Ole do placzu i ona chce do mamusi)
-chcesz zeby tatus umarl? (to pytanie zadaje czesto i bez najmniejszego powodu)
-tatus sobie pojdzie i nie bedziesz miala tatusia albo bedziesz miala duzo innych tatusiow (to kiedy jest zly na mnie)
Sluchajcie- mnie te komentarze doprowadzaja do rozpaczy. Probowalam z nim rozmawiac na spokojnie, kiedy Ola juz spi- ale on uwaza, ze ja robie z igly widly, i w ogole nie powinnam ingerowac w jego zabawy z Ola.
A ja stwierdzilam, ze skoro on nie jest w stanie zmienic swojego postepowania to chyba mi juz tylko psycholog zostal (oczywiscie maz nie pojdzie, sama chyba z Ola sie wybiore) - potrzebuje jakiejs fachowej rady, bo boje sie ze taki tatus schrzani Oli zycie.
No i poradzcie mi- gdzie ja takiego psychologa moge znalezc?
(rozpisalam sie, ale mi troche ulzylo; oczywiscie siedze sama w domu, nawet nie mam jak wyjsc z psami, ktore byly tylko rano- bo maz pojechal gdzies i nie wiadomo kiedy wroci).