Ja też lubię drążyć, dlatego tu jestem ;-)
Nie wiem jak u wy, ale ja do robienia kupy mam motywacje jak najbardziej wewnętrzną
Ale to jest chyba oczywiste? Co nie zmienia faktu, że trzeba tego dziecko nauczyć.
Dziewczyny, nie wiem czemu się tak oburzacie. "Moją" metoda uczyłam synka 2 miesiące. Nie wiem czy to długo, czy krótko. Nigdzie tez nie wspomniałam, że to jest proste. Nie piszę, że jest to jedyna słuszna i macie tak robić.
Nie oburzam się, po prostu "nie podoba" mi się taki sposób pisania o nagradzaniu.
"Moją" metodą nauczyłam synka w 2 dni. Nie popuszczał i wołał zawsze już po 2 tygodniach. W naszym przypadku liczył się czas - synek zachorował i wiedziałam, że będzie 2-3 tygodnie w domu. Chciałam "zmieścić się" w tym czasie, bo Panie w przedszkolu nie są od tego...
I ja też nie piszę, że "moja metoda" jest najlepsza, po prostu wiem, że na wielu dzieciaczkach się sprawdza.
Staś na nocniczku czasem czyta, czasem dłubie w nosie, czasem nie siedzi nawet 20 sekund bo jest po sprawie. Nigdy sie nocnika nie bał, nie ma żadnej traumy, nie zakładamy mu pieluchy na noc. Nie oczekuje braw za to, ze zrobił siku, ani pochwał, ani ciastek. Mysle, że również kieruje się wewnętrzną potrzebą ;-)
Maksio to samo - nie boi się kibelka, nie ma żadnej traumy; teraz już też nie potrzebuje pochwał, oklasków, cukiereczków. TERAZ idzie za wewnętrzną potrzebą :-)
Traumy nie mam równiez ja, ani mój mąż, ani dziadek i babcia. I nauka czystości jaka czeka Zosię nas nie przeraża. Czy w jej przypadku metoda się sprawdzi? Nie mam pojęcia.
U nas odpieluchowywanie przebiegło tak gładko, że czasami trudno mi w to uwierzyć.... Już nie mogę się doczekać zdjęcia pieluchy u Olka ;-)
Osiągnęłyście sukces o jaki wam chodzilo i ja mam to, czego chciałam. Więc chyba powinnysmy byc zadowolone, no nie?
I jesteśmy. W mojej wypowiedzi nie chodzi mi o licytację. Chciałam tylko podkreślić, że każda z nas ma jakąś tam swoją metodę i każda jest dobra. Najważniejsze, aby nauczyć dziecko bez stresu załatwiania się na kibelek :-)
Ja mysle, ze tu bardziej chodzi o zasade. Mysle, ze opcja z nagrodami jest latwiejsza, tak jak mowicie. Ale mysle ze wyrabia zle nawyki - zrobie cos (co powinienem zrobic!!) i za to jest nagroda.
Ale Dziewczyny! Tu nie chodzi o nagradzanie za wszystko, tylko (tak jak piszesz - za coś naprawdę super). Dla mnie takimi sytuacjami jest: zrobienie kupki na kibelek, po 2,5 rocznym załatwianiu się w pampersa; dzielność przy oddawaniu krwi; spokój podczas ważnego badania...
Poza tym przesuwa odpowiedzialnosc z osoby zainteresowanej na kogos innego.A jak bedzie mialo 3 lata to co dostanie zeby nie krzyczalo w sklepie? Potem jak dziecko bedzie mialo lat 6 to co dostanie zeby chcialo sie uczyc pisac? Jak bedzie mialo 8 to czego bedzie chcialo zeby zrobic xxx (tu dowolna czynnosc). Dzieci to madre bestyjki - szybko sie ucza jak dostac to, czego chca.
Hmmmm, ale my rozmawiamy o 2,3latkach, o ich wejściu w świat, o pokazaniu, że warto być grzecznym. A to, że ktoś nagradza 8latka za naukę - to jakieś nie porozumienie.
Kiedy jestem z moim 3latkiem w sklepie, proszę go o spokój, on nie słucha, to mówię "jak będziesz grzeczny, to pójdziemy na plac zabaw". Skutkuję. Nie rozpieszczam go tym, tylko uczę, że jak chce, aby mama "była dobra", to on tez musi być dobry.
Gdy chcę wrócić do domu z placu zabaw, a synek nie chce, to "mówię, jak grzecznie wrócimy do domu, to dostaniesz ulubiony soczek". Skutkuję. I też go tym nie rozpieszczam, bo logiczne, ze dostałby picie, ale nie ULUBIONE...
Nie muszę nagradzać mojego synka za sprzątanie itd - po prostu - kiedy on chce samochodziki, a jest bałagan, to mówię "jak posprzątasz klocki, to dostaniesz do zabawy samochodziki". Skutkuje
Kazdy rodzic postepuje jak uwaza...Ja uwazam, ze pochwala, uznanie, przytulasek sa wystarczajace. Wole nauczyc Sare, ze takie cos ma wieksza wartosc niz cukierek. Pomijajac oczywiscie kwestie tego, ze nie jemy slodyczy poza specjalnymi okazjami.
A ja przytulam moje dzieci bez okazji... Oczywiście, ze jak zrobił kupę na kibelek, to całowałam, przytulałam, klaskałam, ale dałam też nagrodę materialną, bo okazywanie dziecku czułości nie powinno być TYLKO nagrodą...
Charlene, ja doskonale wiem co masz na myśli, tylko się droczę ;-) Po prostu jednemu dziecku wystarczy pochwała słowna, a drugie chciałoby lizaka i nie uważam tego za coś strasznego. Jeżeli dziecku dobrze wytłumaczysz, że naprawdę zasłużył na nagrodę, to nie będzie problemów.
Mysle, ze dziecko, ktore sie uczy od malego, ze za cos co robi jest nagroda rzeczywiscie bedzie wolalo nowa zabawke niz radosc rodzicow. W koncu tak bylo nauczone - osiagniecie = zasluzylem na zabawke/cukierek
Mowie tu o ogolnej tendencji wystepujacej czesto, a nie o tym, ze ktos raz da dziecku batonika z radosci ze cos zrobilo
Ale Dziecko też chyba trzeba nauczyć tego, ze dostaje nagrodę? Koleją rzeczy jest nagradzanie. W przedszkolu, szkole też będzie nagradzane, więc nie rozumiem czemu w domu ma go to ominąć.
Nie jestem totalnie przeciwko nagrodom - nagrody sa ok, dobry dodatek do dumy i uznania, ale za cos naprawde super. Specjalna okazja. I uwazam ze powinny sie opierac na czyms co sie robi razem - nie ze dam cos, tylko np pojdziemy w szczegone miejsce. Jak bylam dzieckiem i dostawalam w nagrode za cos nowy ciuch, to nie cieszyl mnie on tak jak rajd z mama po galerii i wspolne lody na koniec.
Wydaje mi się, że nasze dzieci jeszcze nie są na etapie cieszenia się z ciuchów ;-) A wspólne lody w nagrodę, czy wspólne pójście na plac zabaw, to to samo co robiłaś ze swoją Mamą ;-)
no ale jak nauczę dziecka czystości z pomocą nagród (parę razy na początku, nie przesadzajmy!) to nie wierzę, że zmieni to tak jego osobowość, że do końca życia będzie tylko na nagrody czekał.
moje dziecko dostało parę żelków nimm2 w ciągu pierwszych dwóch dni i potem już sam...naprawdę nie widzę w tym nic złego.
na pewno też nie będę i nie stosuję nagród materialnych za sprzątanie pokoju czy ubieranie się itd. pochwała, gratulacje itd. też na początku zresztą, bo potem nawyk się wyrobi i już nie trzeba...
gorsze chyba faktycznie te bajki na nocniku, bo dziecko ma wiedzieć że do nocnika się sika jak się usiądzie a nie czyta bajki i czeka aż się zachce...
Zgadzam się z Tobą!
Najważniejsze, to znaleźć odpowiedni moment na rezygnację z nagród.
No i dokładnie o to chodzi mi z tymi książeczkami na kibelku....
Wiem, że cięzko wyczuć, ale patrzę na to jak Staś reaguje kiedy mu mówię co jakis czas - Cieszę się, że robisz siusiu do nocnika i nie musze ci zmieniać pieluch.
I nie chcę tu podkreslac jak wspaniałe metody wychowawcze mam, (bo ilośc moich wizyt na forum świadczy o tym, ze jest inaczej) ale widzę jak cieszy go prawdziwe uznanie.
Ale ja teraz mojego synka też często chwalę, że jest już takim dużym, fajnym chłopcem i też mu to sprawia radość i czuje się dumny. A już w ogóle jak pochwalę go przy kimś, to zaraz idzie z tą osobą do łazienki i pokazuje co potrafi
2 różne metody, a osiągnęłyśmy to samo
Ufff, ale rozprawkę trzasnęłam