Dora!No to masz trudny orzech do zgryzienia. Ale pierwsze koty za płoty, może nie rezygnuj tak łatwo... wiem, że trudno znieść płacz dziecka, ale wiem z dośwadczenia, że takie nocne pobudki źle się odbijają na mamusi (i tatusiu też). Ja z perspektywy swoich przejść i naszej nauki spania twierdzę, że warto, tylko trzeba się zdecydować na jakąś metodę, która będzie najlepsza dla tego konkretnego dzieciaczka. Wiem, to nie łatwe, bo czasem człowiek jest już taki skołowany, że nie wie, czy robi dobrze, czy nie... a jaką metodę Ty przyjęłaś? U Was może być trudniej, wygląda na to, że malutkiej nie chodzi o jedzenie, tylko o kontakt z Tobą. Te herbatki i mleczka to pewnie tylko pretekst, żeby Cię mieć przy sobie.W końcu czterogodzinny płacz świadczy o tym, że baaardzo trudno jest jej pogodzić się z nowymi zwyczajami, chyba mimo wszystko nie powinno się pozwolić dzieciątku tyle płakać... Może spróbuj jak się budzi brać ją na ręce, a potem odkładać do łóżeczka, no i nie karmić. Gdybyś stopniowo skracała czas, jaki trzymasz ją na rękach to może się powoli przyzwyczai, a którejś nocy nie będzie już potrzebowała Cię sprawdzać.
W każdym razie przeboje na początku są zawsze, chyba nie zdarzają się dzieciaczki, które tak łatwo rezygnują z tych nocnych przyzwyczajeń (bo dla rocznego dziecka jedzenie w nocy to jest tylko przyzwyczajenie). Twoja córcia chyba bardzo potrzebuje kontaktu z Tobą i jest do niego przyzwyczajona, no i napewno jest to dla niej przyjemne,ale wydaje mi się, że jakoś łagodnie można ją nauczyć, że nie musi sprawdzać co godzinę czy się nie zdematerializowałaś...
Życzę powodzenia, jeśli zdecydujesz się na dalszą naukę - nie chciałam się tu wymądrzać, bo wiem, że napewno jest Ci bardzo trudno, ale trzymam kciuki.
pozdrowienia
nikita