Tu nie chodzi o to czy trafi Wam się kolejne wymagające dziecko, tylko czy Ty znowu odlecisz. Nie wyobrażam sobie, zeby mi mąż w srodku nocy chciał wychodzić, a też dziecko maky z tych wymagających i często mamy dość wszystkiego.
Pytanie brzmi, w jaki sposob pracujesz nad tym, zeby scenariusz się nie powtórzył. I wtedy można rozmawiac.
Nigdy nie było tak, żebym faktycznie wyszła (raz w ciągu dnia, powiedziałam mężowi że wychodzę, bo muszę ochłonąć, bo cały dzień siedziałam z ząbkującym dzieckiem, czy to taka zbrodnia?). Po prostu w płaczu, w emocjach mówiłam, że chciałabym stąd uciec - zdarzyło się to może 2-3 razy i wtedy wychodziłam na balkon, żeby się uspokoić.
Jak pracuję nad tym, żeby scenariusz się nie powtórzył? Po pierwsze byłam u psychiatry, leczyłam się na depresję. Teraz leki odstawiłam, chcę iść na terapię. Jeśli będzie trzeba, po prostu wrócę do leków.
Niżej dziewczyny piszą, że to wcale nie jest tak, że jeśli z jednym dzieckiem już to przeszłam, to z drugim będzie łatwiej. A ja wiem, że po prostu w niektórych kwestiach tak będzie! Mi było tak ciężko z synem, bo sobie założyłam jakiś scenariusz, a życie wyglądało zupełnie inaczej.
Teraz wiem, że nie spinałabym się z kp jeśli to znowu oznaczałoby karmienie w nocy co 40 minut i leżenie bez ruchu, bo nawet jak chciałam poprawić kołdrę to syn od razu się wybudzał i tylko na piersi zasypiał.
Po to chcę przez ten rok odłożyć ile się da i zautomatyzować firmę, by przy usypianiu dziecka nie denerwować się, że minęła już godzina, a ja przecież muszę iść pracować.
Płacz syna, mimo że nadal czasami sprawia, że odzywa się u mnie stara trauma (on nie płacze, on wrzeszczy tak, że KAŻDY zwraca na to uwagę, ile się nasłuchałam "o boże, to nie jest normalne" "daj mu przeciwbólowy, bo na pewno coś go boli" "ale ma silne płuca" itp. ), to już nie jest czynnikiem wyzwalającym we mnie frustrację. Teraz już wiem, że nie chodzi o to, by za wszelką cenę sprawić, żeby dziecko nie płakało, bo im bardziej się staram, tym zazwyczaj jest gorzej.
Przy drugim dziecku nie spinałabym się też o to, że nie powinno spędzać tyle czasu w chuście, albo że nie powinno spać na mnie (w ciągu dnia). Już mnie nie ruszają komentarze dziadków, że to nienormalne, że 2-miesięczne dziecko nie zasypia w swoim łóżeczku głaskane po główce.
Więc tak, po prostu miałabym zupełnie inne podejście.