Kasik jak tak wlasnie podchodzę. Czytałam blog gościa, ktory przeprowadził cała analizę ekonomiczna wynajmu zakupionego na kredyt lokalu.
I nawet na kredyt sie to marnie, bo marnie , ale opłacało.
Natomiast były tam komentarze, ze jest wiele czynników dodatkowych, ktore czynią ta inwestycje bardziej ryzykowna(mimo, ze facet brał bardzo duzo czynników pod uwagę).
Ale najbardziej ubawil mnie komentarz kogos kto napisał, ze czynniki ryzyka czynnikami ryzyka, a on wlasnie kupuje kolejny lokal, bo z kilku ktore ma całkiem nieźle zyje
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
I cóż troche wytracił malkontentom argumenty
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Ja sama kupiłam nie na kredyt, bo chyba bym sie bała, ale kto wie, moze kiedyś...
Gorszy problem z tym, ze mi juz 4 takie nieruchomosci stoją i nie mam serca ich wynająć. Bo w każdej jest "coś" z nas. W jednej M sie urodził, druga to nasz pierwszy wspólny dom, w trzeciej mieszkaliśmy najdłużej, a czwarta to miejsce w ktore M angażował sie bardzo jako architekt wnętrz i ciagle Go gdzieś tam widze...
Doszłam do wniosku, ze moze z całkiem "obcą" nieruchomością jakos pójdzie.
A na razie taki ze mnie byznesmen, ze same straty mam
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
)))
Na czynszach, podatkach, ubezpieczeniach, remontach i Bóg wie na czym jeszcze...