Technicznie rzecz ujmując miałam udany pierwszy świeży transfer z AK. Poroniłam (wywołany poród) w 18 tyg z racji obumarcia płodu w środku. Nie chodzi o to żeby się licytować, ale uwierzcie mi, to znacznie gorsze niż negatywna beta. Ja otarłam się o śmierć przy poronieniu. To był 10 transfer (a pierwszy z AK). Następne 4 transfery z tej samej procedury nieudane. Zarodki były piękne, najwyższej klasy ale nie przebadane. Nie przyjął się żaden z podanych sześciu (raz transferowałam dwa na raz). Raz miałam ciążę biochemiczną. Potem zmiana kliniki i dawczyni. Transfer 11, świeży, zarodek niebadany. Z niego mam córkę, zdrową. Ciąża z komplikacjami. Kolejny dwunasty transfer z tej samej procedury nieudany. I kolejny, trzynasty transfer, z tej samej procedury znowu udany. Dwa ostatnie zarodki były przebadane (transfer dwunasty i trzynasty).
Morze łez, leków, frustracji i pieniędzy. Ryzykowanie zdrowia i życia. Modlę się, żeby tą ciążę przeżyć i żeby moje drugie dziecko było zdrowe i też przeżyło. Jestem na heparynie drugi raz całą ciążę. Brzuch cały w siniakach i zrostach. Piszę po to (5o do Baronowej) żebyś nabrała perspektywy i też woli walki.