To na tyle ciężki temat, że ludzie mają różne zdanie i ja to szanuje. Ja wychodzę z założenia, że wolę nosić 9 miesięcy pod sercem dziecko, urodzić je i wychować, nawet jeżeli nie ma mojego DNA, niż przechodzić przez całą procedurę adopcyjną, wtedy otoczenie miłością tego dziecka na pewno jest trudniejsze. Jeżeli chodzi o dawstwo nasienia też wychodzę z założenia, że lepiej mieć chociaż w połowie swoje dziecko i przechodzić przez to wszystko razem, wtedy się nie myśli, że dziecko nie jest w 100% nasze wspólne, bo cała procedura wygląda dokładnie tak samo, jak w przypadku biologicznych rodziców, a też dawstwo raczej nie jest zachcianką, tylko ostatnią deską ratunku. Ale znam też ludzi, którzy nie mogliby wychowywać dziecka nie swojego, nawet w połowie, nie rozumiem tego, ale to ich indywidualna sprawa