reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2024 - refundacja

Zrobienie ich prywatnie to by było jakieś wyjście, ale z drugiej strony kurcze nie po to jest refundacja w programie żeby za to płacić. Pytanie czy zrobienie ich prywatnie przyspieszy wizytę na której rozpisują stymulację i czy np. nie mają już grafików pełnych na punkcję itd...
Właśnie o to muszę zapytać czy to w ogóle coś da. Bo jeśli też ten termin jest podyktowany brakiem miejsc na punkcję itp to bez sensu kombinować i robić prywatnie.
 
reklama
spoko, to już rozumiem, bez przesady xD
Po prostu źle zrozumiałam, bo napisałaś, że jak dawstwo to "się tego dziecka nie nosi" tak jak kobieta też by nie nosiła :D
sorry 🤪 bo napisałaś, ze w obu przypadkach jest w połowie pary i nie wiedziałam ocb 😜😜😜 dlatego rozpiskę zrobiłam 🤪 żeby nie było, że jakoś wątpię w Twój intelekt 😘😘
 
sorry 🤪 bo napisałaś, ze w obu przypadkach jest w połowie pary i nie wiedziałam ocb 😜😜😜 dlatego rozpiskę zrobiłam 🤪 żeby nie było, że jakoś wątpię w Twój intelekt 😘😘
W sensie ja tak patrze całościowo :D trochę pokretnie :D jak jest tylko męża to jest w połowie nasze i jak jest tylko moje to też w polowie nasze :D logika prostej kobiety 🤣
 
To na tyle ciężki temat, że ludzie mają różne zdanie i ja to szanuje. Ja wychodzę z założenia, że wolę nosić 9 miesięcy pod sercem dziecko, urodzić je i wychować, nawet jeżeli nie ma mojego DNA, niż przechodzić przez całą procedurę adopcyjną, wtedy otoczenie miłością tego dziecka na pewno jest trudniejsze. Jeżeli chodzi o dawstwo nasienia też wychodzę z założenia, że lepiej mieć chociaż w połowie swoje dziecko i przechodzić przez to wszystko razem, wtedy się nie myśli, że dziecko nie jest w 100% nasze wspólne, bo cała procedura wygląda dokładnie tak samo, jak w przypadku biologicznych rodziców, a też dawstwo raczej nie jest zachcianką, tylko ostatnią deską ratunku. Ale znam też ludzi, którzy nie mogliby wychowywać dziecka nie swojego, nawet w połowie, nie rozumiem tego, ale to ich indywidualna sprawa :)
Totalnie się zgadzam. Tu jest tak dużo różnych delikatnych aspektów do wzięcia pod uwagę i możliwość innych odczuć przy danych aspektach, co nawet w tej dyskusji wychodzi, że to musi być indywidualna decyzja 100%. Zresztą tak samo jak z samym IVF czy adopcją.
 
W sensie ja tak patrze całościowo :D trochę pokretnie :D jak jest tylko męża to jest w połowie nasze i jak jest tylko moje to też w polowie nasze :D logika prostej kobiety 🤣
Nie prostej kobiety, a piękne założenia na temat małżeństwa/ partnerstwa. Ja mam takie samo, mój mąż również i mysle, ze to podstawa dobrej relacji :D ale nie zrozumiałam po prostu 😅
Ale moim zdaniem nie ma go również w przypadku naturalnego zapłodnienia. Jedynie w głowie ma poczucie, że spłodził dziecko i ma jego DNA (a ile facetów wychowuje nie swoje dzieci nawet o tym nie wiedząc to pewnie materiał na oddzielny temat :D). Tylko ta świadomość kieruje nim by nawiązywać więź z dzieckiem już w życiu płodowym i po urodzeniu. Więc równie dobrze, świadomość że to jedyna droga by zostać ojcem może prowadzić do nawiązania więzi z dzieckiem z dawstwa :)
Pewnie masz rację. To jest tak trudny i złożony temat, myślę, ze na koniec dnia każdy przypadek jest inny i niesie za sobą jakiegoś rodzaju obciążenia.
 
Hej, ja już od wczoraj rozpaczam, że znów beta 0, czwarty transfer blastocysty. Dziś 5dpt, sikany czysty, czuje się coraz bardziej jak na okres, w pierwszych dniach po transferze moze trochę inaczej teraz już piersi mniej, temp nijaka, jajniki okresowo trochę plecy...Byłam w ciąży i nawet w biochemie czułam że coś jest na rzeczy i 13dpo miałam test II. Jak nie będzie 7-8dpt na sikanym to nie wiem co z lekami. Teoretycznie do 11.10 mam brać.. jak robiłyście jak już np 8dpt z krwi mówił że d.pa. Klulyscie się dalej ?? Clexane etc?
 
Ja też mam takie podejście jak Ty. Jak na początku myślałam, że stymulacja zakończy się słabym wynikiem to już się zaczęłam orientować w temacie i nawet to z mężem zdążyliśmy przegadać i dla nas to totalnie byłoby okej. Myślę, że dawstwo nasienia jest trudniejsze, bo ani się tego dziecka nie nosi ani nie jest genetycznie Twoje. Natomiast z ciążą już jednak inaczej . Ten aspekt, że to dziecko dojrzewa w Tobie i potem je rodzisz dla mnie totalnie (tak mi się wydaje) przysłania to, ze dziecko nie jest genetycznie moje. Ale zgadzam się z @kaapo ze to bardzo indywidualna kwestia i nic dziwnego, że mamy w tych sprawach różnie. Już sam proces IVF to sytuacja, w której trzeba sobie w związku zadać dużo pytań, których „normalne” pary nie musza sobie stawiać.
My z mężem tak samo, już przed procedura myśleliśmy co jeżeli nie będzie komórki czy plemnika. Maz powiedział że jakby była komórka jajowa obcej kobiety a jego nasienie to psychicznie by to zniósł lepiej. Bo tak jak mówisz dziecko dojrzewa w kobiecie. Mi też by było chyba łatwiej bo w ogóle bym nie myślała że to niegenetycznie moje dziecko bo ja je urodziłam.
A jakby było nasienie dawcy to mąż by się czuł źle, że dziecko teoretycznie nie jest jego 0% genetycznie. Tylko moje i”dawcy”
 
Właśnie o to muszę zapytać czy to w ogóle coś da. Bo jeśli też ten termin jest podyktowany brakiem miejsc na punkcję itp to bez sensu kombinować i robić prywatnie.
Dziewczyny, ale jak to czytam to aż nóż mi się w kieszeni otwiera. Cały proces IVF to i tak jest ogromny stres, a jak teraz mam pomyśleć, ze jeszcze będziecie musiały chodzić pospinane, czy aby na pewno będziecie mieli miejsce na punkcję/ transfer w tym cyklu to mi się słabo robi. To nie powinno tak wyglądać moim zdaniem. Bierzecie pod uwagę zmianę kliniki?
 
reklama
Dziewczyny, ale jak to czytam to aż nóż mi się w kieszeni otwiera. Cały proces IVF to i tak jest ogromny stres, a jak teraz mam pomyśleć, ze jeszcze będziecie musiały chodzić pospinane, czy aby na pewno będziecie mieli miejsce na punkcję/ transfer w tym cyklu to mi się słabo robi. To nie powinno tak wyglądać moim zdaniem. Bierzecie pod uwagę zmianę kliniki?
Ann teraz zmienia klinikę na tą do której chodzę ja, wrobelnn i Dorota. Ja zaczęłam od razu w czerwcu procedurę więc nie było problemów z czekaniem. Teraz też podejrzewam że dużo par po wakacjach przyszło więc muszą sobie rozplanować ilość pod możliwości. To jest mniejsza klinika, ostatnio odpadł jeden bardzo dobry lekarz, więc naturalnie ze nie są w stanie przemielić milion par dziennie. Wiem że czekanie jest wkurzające, ale jak dla mnie lepiej poczekać dla na prawdę wspaniałych lekarzy i opieki spersonalizowanej, niż trafić do kliniki która bez poczekania taśmowo odwali procedurę :)
 
Do góry