reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2024 - refundacja

reklama
Rozumiem. To przykro mi, że jeszcze to dodatkowe obciążenie na Was w postaci czekania :( ale to dopytałabym o te badania, bo u mnie w klinice wzięli wszystko z zewnątrz praktycznie. Tylko biocenozę mi wykonali sami, bo nie miałam swojej.
My nie czekaliśmy - mieliśmy wszystkie badania zrobione chwilę wcześniej, dzięki czemu wszystko szło bardzo sprawnie :) (ale to było przed sytuacją z odejściem lekarza oraz przed wakacjami, więc sytuacja mogła się zmienić). Zakładam jednak, że te 6 tygodni, o których mówili, to taki bardzo "bezpieczny" termin - bo jakby mówili wszystkim o 2 tygodniach, a okazałoby się, że jednak będą to trzy tygodnie, to byłoby większe oburzenie, niż gdy powiedzą 6 tygodni, a proces zamknie się w 2-3 tygodniach.
 
Od tygodnia miałam czas się przygotować, więc dzisiaj jak się potwierdziło puste jajo to nawet łza mi nie poleciała. Wiem że niestety nic od nas nie zależy i pogodziłam się, że los jest niesprawiedliwy. No ale serduszko troszkę boli :( z jednej strony chciałabym już być po poronieniu, no ale lepsza opcja w naszym przypadku jest aby organizm sam sobie z tym poradził, więc musimy czekać. Jak się dorobię siwych włosów, to będziemy wiedzieć dlaczego 🤣
Całe szczęście, że jesteś blondynką - dzięki czemu nie będzie widać siwizny 😅

Powtórzę jeszcze raz - jesteś bardzo, bardzo dzielna ❤️
 
Rozumiem i dobrze, ze jesteście w dobrych rekach. Ja mam po prostu swoje personalne doświadczenie poradni, w której byliśmy na samym początku leczenia, ze tam wiecznie trzeba było na coś czekać i właśnie traktowali taśmowo. Nabawiłam się przez to takiej traumy, ze czytanie Waszych postów mi ją uruchomiło. Ale rozumiem, że to zupełnie inny przypadek.
Również mam podobne doświadczenia z „popularną” kliniką - nie ja to kolejna ,ważne aby kasa się zgadzała etc😏 po tylu latach jak widzę, ze piszecie o podobnych problemach to człowiek kur wicy dostaje 🙈💆🏻‍♀️
 
ja już po wizycie, niestety diagnoza pustego jaja się potwierdziła. Odstawiam leki i czekam na poronienie. @LadyCaro możesz mnie wpisać że czekam na transfer. Mam nadzieję że uda się jeszcze w tym roku podejść :)
Przykro mi😪 czy lekarz wam mówił o jakimś okresie który trzeba będzie odczekać po poronieniu? Czy jeśli będziecie mieć siłę to od razu będziecie mogli podchodzić do kolejnego transferu?
 
W temacie adopcji komórki - moim zdaniem „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Jeszcze na początku tego roku, mówiłam głośno, że adopcja komórki nie wchodzi w grę, bo nie jestem na to gotowa. Dzisiaj wiem, że jeśli nie uda się z moimi komórkami - będziemy korzystać z dawstwa (dla mojego męża, od początku gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać, takie rozwiązanie było ok - żeby nie powiedzieć, że bez większego znaczenia, bo dla niego - niezależnie od wykorzystanej gamety - to będzie nasze dziecko).

Gdy dziś myślę o adopcji komórki, to mam poczucie, że to dziecko będzie moje - nie genetycznie, ale biologicznie owszem, bo każda najmniejsza tkanka jego ciała, każdy najmniejszy włosek czy malutki paznokietek, będzie miał możliwość powstać tylko dzięki mojej krwi oraz temu, że mój organizm będzie je przez 9m-cy odżywiał i zabezpieczał.

Nadal jednak mam, na końcu głowy, obawę przed sytuacją, w której ktoś powie "ma piękne oczy - po mamusi", a ja pęknę, bo będę wiedziała, że to gów** prawda.

Dodatkowo, przy podejmowaniu takiej decyzji trzeba mieć na uwadze, że jeśli dziecko ciężko zachoruje - a tego przecież nigdy wykluczyć nie można, a lekarz zapyta o takie, czy inne choroby genetyczne, występujące w rodzinie - mówienie o tych, które występują w mojej rodzinie nic tu nie da, bo nie będzie odzwierciedlało stanu faktycznego.

Te i inne aspekty związane z adopcją komórki czy plemnika, powodują że para, która się na to zdecyduje, obowiązkowo (jest to nawet uwzględnione w programie) musi przejść konsultację psychologiczną, wraz z oceną czy jest na taki krok gotowa, bo to decyzja, która - na bardzo wielu płaszczyznach - jest trudna.
My jesteśmy po adopcji komórki i nie mieliśmy wizyt u psychologa.
Po nieudanym transferze na własnych komórkach (gdzie uzyskaliśmy jeden zarodek przy amh niecałe 1) poszliśmy do naszego lekarza z decyzją o adopcji komórki albo zarodka , a że nasienie męża w miarę dobre to zdecydowaliśmy o adopcji komórki , z 6 mrożonych oocytów dawczyni uzyskaliśmy 2 zarodki , jeden transfer nie udany, po tym szereg badań immunologicznych i mamy już 32 tc.
 
My nie czekaliśmy - mieliśmy wszystkie badania zrobione chwilę wcześniej, dzięki czemu wszystko szło bardzo sprawnie :) (ale to było przed sytuacją z odejściem lekarza oraz przed wakacjami, więc sytuacja mogła się zmienić). Zakładam jednak, że te 6 tygodni, o których mówili, to taki bardzo "bezpieczny" termin - bo jakby mówili wszystkim o 2 tygodniach, a okazałoby się, że jednak będą to trzy tygodnie, to byłoby większe oburzenie, niż gdy powiedzą 6 tygodni, a proces zamknie się w 2-3 tygodniach.
Właśnie my też mamy część badań ważnych jeszcze, dlatego byłam w podwójnym szoku. Ale mam jakieś przebłyski z poprzedniej wizyty że lekarz wspomniał że oni dopiero będą weryfikować czego nam brakuje i co straciło ważność i wykonywać badania na tej wizycie. Już mam taki mętlik w głowie, że nie wiem czy coś nie zamieszkałam teraz. Muszę tam zadzwonić popołudniu i zapytać jeszcze raz.
 
Przykro mi😪 czy lekarz wam mówił o jakimś okresie który trzeba będzie odczekać po poronieniu? Czy jeśli będziecie mieć siłę to od razu będziecie mogli podchodzić do kolejnego transferu?
Jeśli uda się bez łyżeczkowania, to możliwe że pod koniec listopada będziemy podchodzić do kolejnego transferu. Ale jak wiadomo - w tej walce nigdy nic nie jest łatwe, więc zobaczymy co będzie :)
 
reklama
Ja miałam wczoraj punkcję, podeszłam do tego z ogromną nadzieja bo poprzednim razem pobrali jedną komórkę. W sobotę byłam na podglądzie, 2 pęcherzyki były super, trzeci jeszcze z nadzieją że podrośnie.. pobrali mi jedną "super" komórkę, a dzisiaj już zadzownili z kliniki że niestety się nie zapolodniła.. nie wiem co mam już teraz zrobić.. wydaje mi się że takiej sytuacji zostanę wykreślona z programu.. nie mam pojęcia co robić, a najgorsze jest to że czuję ogromy smutek ale tez dziwny spokój, bo chyba doszło do mnie że to koniec 😭
A może spróbujcie procedury łączonej, czyli twoja punkcja i zapłodnienie komórek dawczyni , mi to mój lekarz zaproponował , z mojej punkcji nie uzyskaliśmy żadnego zarodka a z mrożonych komórek dawczyni mieliśmy dwa .
 
Do góry