Witam witam
Mala spi, pojadla ladnie, wiec zasiadlam w fotelu z laptopem, bo wczesniej to pisalam do Was jedynie z komorki.
Dziekuje wszystkim za piekne zyczenia i gratulacje! Dalam jedno zdjecie Johanki na FB, mam ich wiecej, bede stopniowo dodawac, bo jak na razie to ledwo patrze na oczy
Dziewczynki, czuje sie niezle, mam tylko jeden szew zalozony, choc ogolnie to jestem dosc obolala, ale za to efekt bombowy
Porod byl najlepszy z moich wszystkich trzech, jestem super zadowolona! Tak w skrocie...
Pojechalismy do szpitala na 23, bo juz mialam dosc konkretne skurcze, choc nie spodziewalam sie (znajac moje wczesniejsze zolwie "porodowe" tempo), ze wszystko pojdzie tak sprawnie!
Przyjecie odbylo sie bez zbednych formalnosci, mieli mnie juz w komputerze, wiec nawet nie musialam sie "legitymowac". Pokoj mialam piekny, przywitala mnie przyciszona muzyczka. Mialam super polozna, taka ciepla, spokojna osoba, a do tego poloznik, swietny gosc. wlasciwie wiecej ich nie bylo, niz bylo, pozwolili nam z mezem przezywac porod, bedac dla nas wsparciem, ale nie obciazeniem.
Skurcze mialam caly czas, ale niewystarczajace, aby akcja przebiegla sprawnie, a jako ze bylo juz 6 cm rozwarcia, to zdecydowali sie na infuus z oksytocyna. POprosilam tez o znieczulenie i dostalam bez problemu. Na ruggenprik bylo juz za pozno, ale dostalam dozylne, ktore samo moglam regulowac,poprzez taka jakby pompke. Wszystko spokojnie i sprawnie, bylam zreszta jedyna rodzaca na oddziale
moj maz o 1 w nocy musial niestety jechac do domu, aby "wypuscic" kolezanke, ktora na chwile mogla zostac z dziecmi, ale jako ze rano wstaje do pracy, musiala wracac do domu. Maz musial zapakowac dzieciaki i zawiezc je do innej znajomej. Na szczescie dziewczyny zebraly sie w 5 minut, szczesliwe, ze "dzidzia" sie juz rodzi.
Jak go nie bylo, to przyszly niezle skurcze i polozna do mnie, ze jesli chce, to moze mi przebic pecherz plodowy i wtedy akcja sie rozkreci. Jako ze chcialam z moim R, poprosilam, aby poczekali
oczywiscie bez problemu, czekali ze mna, bardzo mnie wspierajac.
Moj R przyjechal po pol godzinie, przebili pecherz, wszystko poszlo. mialam jeszcze tak z godzinke skurczy normalnych, ale jak sie zaczely parte, to nie wiedzialam, jak sie nazywam, haha wtedy juz to znieczulenie nie dzialalo, wiec bylo to dla mnie niezle wyzwanie.
Malutka przyszla na swiat o 3.35. dali mi ja od razu na piers, przyssala sie super, dwie godziny ciagnela, tak jej cycus smakowal. w tym czasie polozna mnie zszyla.
POzniej poszlam pod prysznic, w tym czasie malutka ubrali, przebadali, zwazyli, jak wrocilam, to dowiedzialam sie, ze wszystko jest tak super, ze moge wziac papiery i zwijac sie do domu
o 7 rano bylismy juz w drodze do domku, odebralismy coreczki, przeszczesliwe oczywiscie, o 12. przyszla babeczka z kraamzorg, super kobietka, nadajemy chyba na tych samych falach. Sprzatnela troche, zbadala co trzeba, zrobila corciom kanapki, jutro ma byc znow o 9.00.
Jestem super szczesliwa, ze po tak okropnych dwoch porodach tym razem poszlo wysztsko tak sprawnie.
Ciesze sie, ze nie popekalam tak jak ostatnim razem, mysle, ze pomogly moje masaze tym specjalnym olejkiem "przedporodowym" Weledy i picie herbatki z lisci malin
zaraz sprobuje jakies fotki wstawic, ale nie wiem, czy sie uda, bo pisze z laptopa meza.
dzieki jeszcze raz dziewczyny za gratulacje, buziaki!