anetka880
Fanka BB :)
Troszke sie zagapilam a tu czas do szkoly po Kube, na dworze tak ladnie ze az sie chce wyjsc. Dzisiaj naszczescie juz nie musi wracac po przerwie wiec weekend sie zaczyna :-)
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Właśnie to robię Wczoraj odebrałam męża z kursu, wziełam szybki prysznic i wlazłam do lóżka z laptopem zabierając po drodze wszystkie możliwe poduszki (małe i duże). Mam skrzywienie kręgoslupa w części nerkowej (tzn nad nerkami - nie wiem jak sie to fachowo nazywa) i muszę zawsze mieć w tym miejscu podłożony jakiś jasiek.Iskierka odpoczywaj,bo weekend szybko zleci!:-)
Właśnie Sencilla, muszę sie ciebie zapytać - czy w szkole twojej córki dzieci mają zorganizowany jakiś lunch czy sama musisz dawać dziecku jedzenie do szkoły? Pytam, bo mój syn chodzi tu w Holandii do drugiej już basisschool i za każdym razem musze mu robić kanapki do szkoły i jeszcze płacić za opieke na pauzie, tzw: "overblijf". Z pierwszej szkoły miał blizuitko, to wracał na pauze do domu, zjadł i szedł do szkoły, a ja nie musiałam niz płacić. Teraz ma 30 minut rowerem i nie dość że robię te nieszczęsne kanapki to jeszcze m usze płacić 2€ za każdy dzień. Tymczasem znajoma Holenderka u której kiedyś sprzątałam mówiła, że ona płaci 4,5€ za dzień, ale nie musi już nic dziecku dawać, bo w szkole ma nie tylko opiekę ale także drugie śniadanie, jakiś owoc i coś do picia (ciepłego lub zimnego w zależności od pory roku). Generalnie tez bym tak wolała, niż robić mu kanapki....Anetka, ja sie ciesze, ze w szkole Marysi wszystkie dzieci zostaja na lunch w szkole, bo sobie nie wyobrazam latac 4 razy codziennie z dzieckiem...
Zazdroszczę. Moja mama nigdy nie była dla mnie przyjaciółką. Zawsze raczej na dystans. Długo czułam się niekochana, a naczytawszy się młodzieżowych książek podejrzewałam nawet że jestem adoptowana (takie głupie dziecinne myślenie). Po ślubie na szczęście nie zamieszkaliśmy u moich rodziców, ale zawsze jak nas odwiedzali mama służyła "dobrymi radami" typu gdzie ona by coś postawiła, albo jak by coś zrobiła (np obiad). Ja wyznaje zasadę "mój dom moją twierdzą" i zawsze mówiłam - ty zrobiłabyś inaczej, ale to moje i ja zrobiłam tak. Kiwała tylko głową, a przy następnej wizycie było to samo.Moja mama miala 20 lat jak urodzila mnie ,a 29 jak miala juz 4 corki I powiem wam ,ze mamy super kontakt ,zawsze mialysmy Kolezanki mi zazdroscily mamy mlodsze siostry tez maja dobry kontakt Jeden minus jest taki ,ze jest mloda bacia i jeszcze pracuje i nie moze sobie kiedy chce do nas przyjechac a tak by chciala duzo czasu spedzac w wnuczkiem :-(