hej!
w koncu dorwałąm się na moment do kompa,
no więc z Kamilem dalej nei jasna sprawa, własnei myślę czy już jechać na ostry czy jeszcze czekać, chrostki bez zmian ilościowo, natomiast 2 zaczęly wyglądać jak pryszcze z ropką i nic więcej, gorączka dalej wysoka ponad 38 z reguły , teraz akurat 37,4 ale mały prwie nic nie je, tylko pije od wczoraj rana nie pił mleka,a z reguły robi to rano i wieczorem, łynął trochę i koniec. Zupki 6 łyżeczek poł małej paróweczki.. dobrze ze pije soczki i herbatkę. Ale zaczynam myśleć że coś z buźką, może ta angina.. ehhh
hehe oj zazdroszczę porodu, choć ja wbrew pozorom też nei mogę narzekać.
U mnie zaczęło się od tego że 4 maja stwierdziliśmy z mezem że przydałoby się przedłużyc weekend majowy.. no i akurat fajna data, haha nawet miałąm niecny plan.. wieczorkiem wykorzystac meżula, bo może się cos zacznie(mimo terminu na 19 maja, lekarka stwierdziła ze urodę wczesniej) no ale generalnie męzul poimprezował z moim szwagrem i swoim bratem i poszedł spać, a ja cierpiąc na bezsenność posprzątałam i poszłam pod prysznic... no i się zaczęło, siadam na kibelku zrobić siku a tu nogi jak z waty i chlust, zaczęły mi ise trzęśc i ciągle się lało, a ja głupia zastanawiałam się czy to już czy .. mam problemy z nietrzymaniem moczu haha. Ale poleciałąm do męża i powiedziałam ze idziemy na spacerek do szpitala. On stwierdził ze jaja sobie robie i ze idzie spac, było tak koło 00:40 czyli już 5.05. o ale jak stałam przy nim i chlustło drugi raz to się obudził w mig teraz załuję ze jeszcze nie posiedziałam w domku prysznic, lewatywa itp itd, ale bałam się i poszliśmy, po czym okazało sie ze owszem wody się leją ale rozwarcie na 1. Ale w szpt. zostałąm na porodowce brak miejsc, wiec odesłali mnie do pokoju gdzie lezałam i czytałąm gazety(zamiast spać głupia!) boli brak wiec pikus.. po czym po 3 h jak dostałąm boli to od razu co 2-3 min. i to neistety krzyżowych, ale rozwarcie.. na 2. Wiec dopiero ok. 7 rano wzieli mnie na porodówkę zadzwoniłam po męża żeby przyszedł i zaczeliśmy rodzic... haha była piłka lezenie "na pieska" prysznic wszystko zeby zniwelowac te głupie bóle, a i tak najlepszym rozwiązaniem było zaciskanie dłoni mojego K. nie wiem jak to przezyl ;p;p miałam niby już dość, jestem mało odporna na bol. hehe ale z drugiej strony ciągle pytałąm czy aby na pewno uda mi się dziś urodzić.. mały mimo gotowości mojego ciała nie chciał się wbić w kanał, ciągle się cofał.Ale wtedy polozna powiedziala ze widać juz włoski i jeszcze chwilkę tylko, wyśmiałam ją i powiedziałąm ze jak bedzie kłamać to niech robią co chcą ale ja już nei mogę. To kazałą mi dotknąć ręką a moj małzon kuknał i potwierdził że widać burzę włosów(hihi nie moich)no więc stwierdziłam że damy radę, i jakieś 10 min. pozniej o 11.45 urodził się młody, Bołe parte byly śmieszne nie umiem ich porównać do nieczego, ale byly mega lajtowe w porownaniu z rozwierającymi. Natomiast mega plusem mojego porodu było to że ani mnie nie nacieli ani nie pękłam, wiec poł godz. po porodzie po prysznicu siedziałąm na kanapie na porodówce z nogą na nogę a pielęgniarki smiały się że zachowuje się jakbym byłą na wczasach. Nic mnie nie bolało:, szłam sama na oddział itp itd. Więc moj poród trwał według opisu prawie 10 h, z czego ok. 4 h nic nie czułam nic mi nie było itp, dopiero potem bole itp ale coz musimy przeżyc, a ja osobiscie życzę wam i sobie takiego porodu jak miała Violett hehe no moze bez tego nacięcia, moja kumpela(pierworódka) ur. w 45 min bez zadnych boli, a kuzynka w 25 ledwo do szpitala zdązyła
aa co do dbania o swoje stopki i inne takie tam to przy młodym mimo dużego wzrostu wagi do samego końca sama wykonywałam wszelkie depilacje, malowanie pazurków u nóg i inne czynności kosmetyczne, mam nadzieję że teraz też tak będzie
w koncu dorwałąm się na moment do kompa,
no więc z Kamilem dalej nei jasna sprawa, własnei myślę czy już jechać na ostry czy jeszcze czekać, chrostki bez zmian ilościowo, natomiast 2 zaczęly wyglądać jak pryszcze z ropką i nic więcej, gorączka dalej wysoka ponad 38 z reguły , teraz akurat 37,4 ale mały prwie nic nie je, tylko pije od wczoraj rana nie pił mleka,a z reguły robi to rano i wieczorem, łynął trochę i koniec. Zupki 6 łyżeczek poł małej paróweczki.. dobrze ze pije soczki i herbatkę. Ale zaczynam myśleć że coś z buźką, może ta angina.. ehhh
hehe oj zazdroszczę porodu, choć ja wbrew pozorom też nei mogę narzekać.
U mnie zaczęło się od tego że 4 maja stwierdziliśmy z mezem że przydałoby się przedłużyc weekend majowy.. no i akurat fajna data, haha nawet miałąm niecny plan.. wieczorkiem wykorzystac meżula, bo może się cos zacznie(mimo terminu na 19 maja, lekarka stwierdziła ze urodę wczesniej) no ale generalnie męzul poimprezował z moim szwagrem i swoim bratem i poszedł spać, a ja cierpiąc na bezsenność posprzątałam i poszłam pod prysznic... no i się zaczęło, siadam na kibelku zrobić siku a tu nogi jak z waty i chlust, zaczęły mi ise trzęśc i ciągle się lało, a ja głupia zastanawiałam się czy to już czy .. mam problemy z nietrzymaniem moczu haha. Ale poleciałąm do męża i powiedziałam ze idziemy na spacerek do szpitala. On stwierdził ze jaja sobie robie i ze idzie spac, było tak koło 00:40 czyli już 5.05. o ale jak stałam przy nim i chlustło drugi raz to się obudził w mig teraz załuję ze jeszcze nie posiedziałam w domku prysznic, lewatywa itp itd, ale bałam się i poszliśmy, po czym okazało sie ze owszem wody się leją ale rozwarcie na 1. Ale w szpt. zostałąm na porodowce brak miejsc, wiec odesłali mnie do pokoju gdzie lezałam i czytałąm gazety(zamiast spać głupia!) boli brak wiec pikus.. po czym po 3 h jak dostałąm boli to od razu co 2-3 min. i to neistety krzyżowych, ale rozwarcie.. na 2. Wiec dopiero ok. 7 rano wzieli mnie na porodówkę zadzwoniłam po męża żeby przyszedł i zaczeliśmy rodzic... haha była piłka lezenie "na pieska" prysznic wszystko zeby zniwelowac te głupie bóle, a i tak najlepszym rozwiązaniem było zaciskanie dłoni mojego K. nie wiem jak to przezyl ;p;p miałam niby już dość, jestem mało odporna na bol. hehe ale z drugiej strony ciągle pytałąm czy aby na pewno uda mi się dziś urodzić.. mały mimo gotowości mojego ciała nie chciał się wbić w kanał, ciągle się cofał.Ale wtedy polozna powiedziala ze widać juz włoski i jeszcze chwilkę tylko, wyśmiałam ją i powiedziałąm ze jak bedzie kłamać to niech robią co chcą ale ja już nei mogę. To kazałą mi dotknąć ręką a moj małzon kuknał i potwierdził że widać burzę włosów(hihi nie moich)no więc stwierdziłam że damy radę, i jakieś 10 min. pozniej o 11.45 urodził się młody, Bołe parte byly śmieszne nie umiem ich porównać do nieczego, ale byly mega lajtowe w porownaniu z rozwierającymi. Natomiast mega plusem mojego porodu było to że ani mnie nie nacieli ani nie pękłam, wiec poł godz. po porodzie po prysznicu siedziałąm na kanapie na porodówce z nogą na nogę a pielęgniarki smiały się że zachowuje się jakbym byłą na wczasach. Nic mnie nie bolało:, szłam sama na oddział itp itd. Więc moj poród trwał według opisu prawie 10 h, z czego ok. 4 h nic nie czułam nic mi nie było itp, dopiero potem bole itp ale coz musimy przeżyc, a ja osobiscie życzę wam i sobie takiego porodu jak miała Violett hehe no moze bez tego nacięcia, moja kumpela(pierworódka) ur. w 45 min bez zadnych boli, a kuzynka w 25 ledwo do szpitala zdązyła
aa co do dbania o swoje stopki i inne takie tam to przy młodym mimo dużego wzrostu wagi do samego końca sama wykonywałam wszelkie depilacje, malowanie pazurków u nóg i inne czynności kosmetyczne, mam nadzieję że teraz też tak będzie