Cześć ciężarówki,
ależ tu dzisiaj emocje. Gorący dzionek! Trzymam mocno kciuki za Was dziewczynki: Ankubator, Mimozami i Maxwell!
U mnie nocka w miarę. Wczoraj była teściowa z prezentami dla malutkiej! Wróciła z Francji i przywiozła mi kilka pięknych rzeczy. Przy okazji zapytała na kiedy dokładnie mam termin (tak jakbym jej nigdy nie mówiła - ale to szczegół) i jak ją uświadomiłam, że na czwartek następny to tak się zaczęła śmiać, że masakra. Co za kobieta!
No ale najlepszy i tak był mój M. Taką akcję wczoraj odstawił, że mało nie urodziłam przez niego. Wysłałam go do auta po zakupy, napoje, soki, mleka i tego typu rzeczy których nie dałam rady donieść. A że w tesco były liche siatki to pękały mu po drodze i taki wściekły wparował do domu, trzasnął drzwiami, rzucał kur.ami i innymi pięknymi epitetami. Do tego jeszcze cały zakatarzony więc sople z nosa ciekły. Dodam jeszcze że wszystko to się działo w momencie kiedy przyszli do mnie goście i składali właśnie życzenia urodzinowe. No ale on taki wściekły żucił te siatki w kuchni.... no i..... cała butelka coca-coli wyleciała w powietrze! Cała kuchnia, szafki, ściany, sufit, okna, żaluzje, podłoga, jadalnia, sofy, no wszystko pływało w coca-coli! Myślałam że go zabije! Tak się wkurzyłam, że jak jeszcze zobaczyłam jak on z tą całą złością zabiera się za moje nowe wiadro i nowego mopa to go wychrzaniłam z domu. No i dziewczyny zamiast wcinać torta to sprzątały mi pół mieszkania. Mój M przyszedł za czas jakiś jak gdyby nigdy nic no i opowiada o tych siatkach i się tłumaczy, że on się poprostu zdenerwował. Dzięki bogu nie miałam nic ciężkiego pod ręką bo bym go chyba trafiła. Oczywiście uświadomiłam go, że czeka go dzisiaj po pracy malowanie połowy mieszkania, a w weekend pucowanie całej kuchni, żaluzji i okien, bo po 3-krotnym myciu nadal się wszystko lepi.
No to się rozpisałam...