lanjaa
Aga mama Julii
Zanim zacznę Was nadrabiac - o ile moja maruda mi pozwoli- chciałabym prosić Was o radę.
Kiedy Filip się urodził poświęcałam mu każdą chwilę, można powiedzieć, że byłam na każde jego zawołanie 24 godziny na dobę, jego drzemki wypadały akurat w porze kiedy miałam gotować obiad, sprzątać, itp więc wszystko było zawsze zrobione. teraz kiedy jego dzień się trochę zmienił, drzemki sa krótkie ( 30 min) a on ciągle "wymaga" ode mnie ciągłej uwagi nie moge nawet obiadu zrobić, bo marudzenie przechodzi w płacz, potem we wrzask... nie wiem, gdzie popełniłam błąd..,przecież w każdej gazecie pisze - bądx na każde zawołanie swojego dziecka..., no ale przeciez nie moge zaniedbywac innych obowiazków..., wiec co mam zrobic kide gotuje obiad a z pokoju słysze niezadowolony krzyk mojego syna ? rzucic wszystko i biec do niego czy ostawic go eby sie "wymarudził" ? teraz z biegiem czasu widzeze babcie maja troche racji w tym, ze nie mozna byc na kazde zawołanie dziecka bo potem wejdzie ci na głowe..
No niestety moja Julka też taka jest. To co mi się udało to nie nauczyłam jej noszenia,ale cały czas trzeba z nią byćJa to rozwiązuje tak, że zabieram ją do kuchni we wózku, ja moge coś zrobić a ona mnie widzi i nie marudziale nie każdy ma taką możliwość