Pobudki ewoluuja... z kazdym dniem budzi sie okolo godzine wczesniej. Byla 3,2,1.. ostatnio 24 i teraz dwa dni z rzedu przed 22... ale zanim nastapi ta calkowita pobudka na 2godziny to od momentu polozenia spac budzi sie mniej wiecej co 40min, trzeba polulac i odlozyc. musze Wam tu troche ponarzekac ale po prostu mam kurde serdecznie dosyc. Caly dzien 100 % mojej uwagi pochlania ten maly atencjusz, bo panienka sobie nie zyczy nie byc w centrum zainteresowania raptem przez 2 minuty i nawet wieczorem nie moge po prostu usiasc z ksiazka,pouczyc sie, zjesc kolacje, czy wziac spokojnie dlugi prysznic... nie ma znaczenia czy tata ja przejmuje czy ja to i tak mam gdzies w sobie takie nerwy i stres, ze znowu pobudka, ze znowu trzeba lulac, uspokajac itp. Jestem normalnie zalamana