Hej wam. Dzisiaj dla odmiany boli mnie prawa strona, i mam jakieś zaparcia, czyli to chyba prędzej te złogi w jelitach przyczyniają się do bólu w obu stronach podbrzusza. A, że ten jajowod lewy jest po operacji to go czuje mocniej. Tego chce się trzymać. W poniedziałek idę chyba ostatni raz na betę bo potem w środę lecę do lekarza. Myślę, że już chociaż pęcherzyk będzie widoczny, będzie 5+5 no i z obliczeń wynika, że beta wtedy powinna wynosić między 3400 a 12000 w zależności czy będzie rosła koło 100% czy dalej 200%. Ale jak wiadomo organizm to nie do końca matematyka i może być różnie.
O 12:00 jak codziennie będę dzwoniła na oiom i pytała się o tatę. Krótko mówiąc trafił do szpitala po silnym krwotoku z płuc, diagnoza to grzybica płuc, musieli usunąć prawy górny płat płuca. Planowana była operacja na 20 kwietnia jednak 17 kwietnia tata miał trzeci i już bardzo poważny krwotok, że musieli ratować życie. A operacja była planowana później bo czekali aż leki na miażdżyce przestaną działać, bo jakby, a raczej jak jednak podjęli się szybkiej operacji to nie mogli opanować krwotoku. Stan taty był bardzo bardzo bardzo bardzo ciężki. Przedwczoraj już było lepiej po dwóch operacjach, bo musiał mieć druga bo ciągle lała się krew, został jakiś krwiak. Jest bardzo słaby i mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Chociaż lekarze starają się być dla nas realni i mówią, że szansa jest niewielka, ale jest jakaś. Musimy byc dobrej myśli. Mój tata ma 58 lat, nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć, jestem jedynakiem więc w sumie oprócz rodziców nie mam bliskiej rodziny. Po drugie on tak bardzo chciał wnuka, tyle lat czekał razem z nami, przed krwotokiem w piątek 17 zdążyłam mu powiedzieć, że jestem w ciąży, bo jego marzeniem było w końcu dowiedzieć się o tym jako pierwszy oczywiście oprócz męża rzecz jasna. Wiedziałam, że dzięki temu będzie miał większa wolę walki, tak bardzo się o niego boję i marzę o tym, by wyszedł z tego czym prędzej...