Cześć dziewczyny, dawno nie pisałam ale od piątkowrgo wieczoru czułam się lepiej, odeszły mi wymioty, nie chciało mi się spać(no może troszkę) więc mimo burz i deszczy korzystałam z weekendu, trochę spacerowalam, ogarniałam mieszkanie, gotowałam i nadrabiałam zaległości z partnerem jeszcze przeszkadzają mi zapachy ale już nie tak mocno, więc wiecej rzeczy jestem w stanie zjeść z czego mega się cieszę bo to tej pory schudłam 1kg. Dziś odebrałam wyniki badań i wszystko w normie. Może lekko w kierunku anemii kilka parametrow (ale nadal w nirmie)ale jak zaczęłam jeść to i to pewnie się polepszy.
W sobotę miałam ogromny ból krzyża(biodra) taki kłójący jak wstałam z łóżka po obejrzeniu filmu , ze nie mogłam sie ruszyć, jakimś cudem osunełam się na tapczan aby usiąść i dzwoniłam po mojego narzeczonego, ktory pomógł się położyć. Po pół godzinie pusciło.... Ale wyłam jak bóbr z bólu i strachu. Wszyscy krzyczą na mnie abym szła ba zwolnienie bo mam siedzącą prace przy komputerze, a po pracy to już sił brak na jakiś spacer... I nie wiem co robić. Chciałam wytrzymać do czerwca chociaż.
Miałyście takie bóle?