Hej, ja właśnie wróciłam bo mimo wczesnej pory obsuwa była ponad 40min. Ogólnie wyszłam nieźle wkurzona (żeby nie używać wulgaryzmów, nazwijmy to wkurzeniem). Chyba dawno mnie nikt tak nie wnerwił jak mój własny gin dzisiaj i wygląda na to, że pomimo iż dałam mu szansę po wizycie 2 miesiące temu jak mnie troszkę olał na wizycie, to szukam nowego lekarza prowadzącego, trudno że zaraz połowa ciąży... nawet miałam z nim dziś gadać odnośnie wyboru szpitala do porodu/szkoły rodzenia ale jak mnie tak zdrzaźnił to już nie miałam ochoty na takie rozmowy. Praktycznie od wyjścia z windy w przychodni dalej cały czas mam ochotę się rozbeczeć.
Ogólnie wizyta obyła się znowu bez jakiegokolwiek badania (czy usg czy nawet ginekologicznego) ale to jest nic w porównaniu z tekstami lekarza. Bo to takie dziwne, że w pierwszej ciąży (albo wgl w ciąży) po 4 tygodniach mam coś od siebie do powiedzenia/zapytania/poradzenia się i wgl czułam się jakbym była głupia, że nawet pomyślałam o tym by się odezwać. Kilkukrotnie na moje pytania odpowiedź zaczynała się od słów "Nie chcę pani obrażać ale..." albo "Bo takie panienki jak pani, jeszcze nie rodziły, a sobie nie wiadomo co wyobrażają". A nie uważam abym powiedziała coś wyjątkowo głupiego czy niestosownego.
Najpierw oberwało mi się za chęć skierowania na morfologię bo przecież miałam ponad miesiąc temu robioną i była nie najgorsza więc po co teraz? Przecież "wiele się nie zmieniło przez ten czas". Po wielkich bojach dostałam od niego skierowanie na morfologię/mocz/TSH (FT4 stwierdził że nie jest w moim przypadku potrzebne bo to nie jest wyznacznik w ciąży) i opowieść o tym dlaczego anemia w ciąży to nie anemia (więcej płynów w organizmie więc stąd wyniki gorsze niż rzeczywisty stan organizmu). Po prostu chciałam morfologię bo ostatnio zdarzają mi się zasłabnięcia...
Przed wizytą jak położna zobaczyła moje TSH (mimo że myślałam iż jednak jest w normie), to powiedziała że nie jest wcale takie ładne bo jest aż za mało. No to podając wyniki lekarzowi mówię, że myślałam że jest ok, a położna mnie nastraszyła że jednak troszkę przymało i nie wiem co o tym myśleć, że pewnie to przez zwiększenie Euthyroxu. To znowu opiernicz, że każdy wynik TSH poniżej 1 jest w normie i jak nie mam wiedzy to mam nie interpretować wyników i nie dorabiać własnych teorii chorobowych.
Na koniec jak wspomniałam mu ot tak, że czuję ruchy małego ostatnio, to usłyszałam (uwaga do wszystkich które czekają na pierwsze dziecko) że ruchy mogę poczuć najwcześniej po 20 tygodniu więc jak teraz kończę 18 (wg USG 19) to jest to fizycznie nie możliwe. I znów pogadanka nt. anatomii człowieka, zbyt dużego chcenia i procesu rozwoju maleństwa, który jest sprzeczny z odczuwaniem jakiegokolwiek ruchu dziecka w 1 ciąży przed 20tc.
Było parę jeszcze mniejszych problematycznych dyskusji ale może Wam już oszczędzę. Ogólnie mój S mnie próbuje uspokajać ale ciężko mu to idzie. A ja wieczorem (bo teraz niezbyt z czasem- zaraz muszę wychodzić) szukam innego lekarza. Niby jeszcze zapisałam się na kolejną wizytę od razu przy wyjściu ale na prawdę nie wiem czy na nią pójdę... Już mi się nawet notować w kalendarzu tej wizyty nie chciało.
Przepraszam za taki długi, smętny i może troszkę nieskładny wpis ale dalej jestem troszkę w emocjach a muszę się komuś wyżalić, gdzie mam szansę na zrozumienie mojej strony
Może wtedy ulży troszeczkę.