Niczemu nie przeczę, tylko napisałam co ja wyczułam , tymbardziej , że napisałaś tak na dobrą sprawę, że zależy Ci mniej niż mężowi, więc taki wniosek wyciągłam, że to drugorzędna sprawa.
Co do kwestii wychowywania już potem, to każdy po swojemu rozsądza , jakie priorytety.
Ach, ale on nie doszedł jeszcze do momentu pogodzenia się z tym, że możemy dziecka się nie doczekać.
Oboje tak samo chcemy z tą różnicą, że ja po prostu pogodziłam się z faktem, że możemy zostać bezdzietnym małżeństwem. Mąż jeszcze do tego nie dojrzał.
Dziecko chcemy oboje. I to nie jest drugorzędna sprawa.
Inaczej nie umawialibyśmy się do poradni niepłodności, na którą ja zaczęłam naciskać, tyko machnęlibyśmy na to ręką.
Wierz mi, po 30 miesiącach starań staram się pragnienie posiadania dziecka stłumić, bo inaczej się rozczarowuję.
I mam prawo do takich odczuć. Mam prawo teraz mniej chcieć dziecka niż mąż.
Dzięki temu kolejny stracony cykl nie powoduje silnych emocji, jak u niektórych dziewczyn.
Za to wierz mi, jak czekałam na przyjęcie do szpitala po poronieniu, gdzie co i rusz przychodziła kobieta do rodzenia, gdzie obok mnie dziewczyna w ciąży razem ze swoją teściową opowiadały, jak to u nich wesoło i gwarno w czasie świąt, bo czwórka dzieciaków się bawi, a ja siedziałam obok i płakałam.
I to nie z powodu tego, że nikomu nie zostawię majątku.
Po prostu boli mnie takie porównanie, że Ty chcesz bardziej, lepiej, bo tak nie jest.
Chcesz tak samo, jak ja.
I po prostu czułam w obowiązku Ci to uświadomić, bo wyszło, że pragnę jakiegoś dziedzica.
Nie, ja pragnę dziecka, któremu kiedyś przy okazji zostawię nie tylko wspomnienie matczynej miłości, ale też dom, z którym mam nadzieję, że także będzie przeżywało tyle pięknych chwil, co ja.