- Dołączył(a)
- 18 Sierpień 2022
- Postów
- 8 826
Wow, super masz hobby. Zawsze się zastanawiałam, jak to jest spać w tych wiszących namiotach.Tez raczej nie narzekam, bo nie mam absolutnie na co. Mamy dobre życie i codziennie za nie sobie wzajemnie dziękujemy. Przez większość czasu przez te 4 lata miałam podejście „a huk tam” i jechałam gdzieś na drugi koniec świata wspinać się po ścianach i spać w namiotach przyczepionych do ścian i prowadząc dosyć ekstremalne życie, w które dzieci trudno się wpisują, ale mysle, ze proces pogodzenia się z brakiem dzieci zawiera tez w sobie zobaczenie tej ogromnej pustki w sercu i w jakies formie zaakceptowanie jej, myśle ze potrzebuje przejścia przez jakos formę żałoby po utraconym macierzyństwie, bez tego byłabym pewnie zgryźliwa i miałby to wpływ na moje małżeństwo i przyjaźnie. Nie wiem czy kiedyś nastąpi taki czas w którym będę całkowicie pogodzona, ale na pewno nie chce by mi życie przeleciało obok mnie
Wracając do meritum: wiadomo, jest to trudne.
Ważne jest, by ten żal nie przesłonił życia.
Momenty smutku będą w takiej sytuacji i jest całkowicie normalne- przecież jak widzimy takiego śmiesznego 3-latka w sklepie, który zadaje pytania i pomaga grzecznie (wszystkim takich dzieci życzę), to w sercu pojawia się ukłucie.