Powiem Wam, że znów czuję, że los nie jest takim skończonym trzonem, jak się może wydawać. Widzieliśmy się dzisiaj z para przyjaciół i ich cudną, wywalczoną dzidzią i nieoficjalnie wygląda na to, że się spodziewają drugiego. Tak podejrzewaliśmy z mężem w trakcie spotkania i dopiero w domu się przyznał, że na końcówce ten mistrz interakcji społecznych wykorzystał moment sam na sam z przyjaciółką i się zapytał wprost, czy się jakoś niebawem będą chwalić dwiema kreskami i dostał odpowiedź twierdzącą. I ten cionsz jest taki sprawiedliwy!! Oni tyle przeszli, a teraz są tak cudownymi rodzicami, są wspaniałymi ludźmi i przyjaciółmi i cholera jasna im się to po prostu należy! Jestem tak mega wzruszona i tak strasznie nie mogę się doczekać aż będziemy wiedzieć "oficjalnie", że aż mnie wszystko swędzi
Nie powiem, przez chwilę mi się zrobiło przykro, bo wiecie, 11dpo, biel, plamienia, kiepskie prognozy na przyszłość, ale tak strasznie się cieszę, że aż nie mogę się wysłowić. To jest dla mnie taki kolejny dowód na to, że los ma poczucie przyzwoitości i takie wzmocnienie tej mojej wiary, że nadejdzie kolej na nas wszystkie tu i ten los się i do nas uśmiechnie