Doskonale Cię rozumiem, ale akurat ja podam Ci przykład, że warto mieć nadzieję. Przykład niestaraniowy, ale mojej mamie WSZYSCY lekarze, a chodziłyśmy konsultować do bardzo wielu mówili jak jeden mąż- przy takim wskaźniku złośliwości nowotworu nie ma praktycznie szansy na odpowiedź organizmu na chemię powyżej 30-40%. Odpowiedź wyniosła 88%. Cuda? Nie, po prostu się udało, statystycznie nie powinno, ale jednak. I tak samo z zachodzeniem w ciążę- te historie o ciążach, które nie miały prawa mieć miejsca są prawdziwe, oczywiście bardzo rzadkie. Ja akurat chciałabym mieć więcej nadziei, bo na tę chwilę zdecydowanie mi jej brakuje, ale to ogólnie gorszy czas, tak sobie usprawiedliwiam.
Pamiętasz jak jeszcze niedawno obawiałaś się, czy mąż udźwignie potencjalne leczenie? Wiem, że jesteście na początku drogi, ale chce zmienić nawyki, nie odciął się od problemu- to wiele, myślę, że to doświadczenie na pewno wzmocni Waszą relacje i to już jest coś co ja widzę jako zdecydowanie pozytywną stronę sytuacji.